Przed Wami druga część wywiadu z Piotrem Głowackim, który próbował okrążyć kule ziemską na skuterze o pojemności 50 ccm!
Tym razem Piotr opowiada o awariach Papaka i przetrwaniu w syberyjskich warunkach!
Blisko rok podróżowałeś po świecie. Wyruszyłeś z Polski i dotarłeś aż do Korei Południowej. Później poleciałeś do Kanady – skuter to wszystko wytrzymał? Nie miałeś sytuacji w której po środku niczego zgasł i nie chciał jechać dalej?
Papak psuł się dziesiątki razy. To były trudne warunki, zarówno pogodowe jak i drogowe. Zresztą jak wiecie silniki dwusuwowe nie są szczególnie odporne na jazdę długodystansową. Co ciekawe zdarzało się nam (Papak to członek załogi) jechać w temperaturze -26 stopni Celsjusza jak i w +43. To skrajnie różne warunki. Do tego dochodzą słabe drogi, bezdroża itd. Oczywiście zaraz po silniku największy łomot dostało zawieszenie. Wyobraź sobie, że wpadasz w pustynną tarkę przy prędkości 40 km/h zwykłym motocyklem, który jest wyposażony w koła o rozmiarze +/- 19 cali… Skuter ma malutkie kółka każda dziura dla niego jak i ramy jest wyzwaniem.
Problemy z tłokami, gładzią wnętrza cylindra, głowiczką czy układem przeniesienia napędu miałem cały czas. Musimy pamiętać, że Papak objuczony było mniej więcej 60. kilogramowym bagażem, na to wszystko wskakiwałem ja i jakimś cudem jeszcze jechaliśmy.
Zdarzyło Ci się złapać awarię bez wyjścia? Przecież wszystkich części ze sobą nie miałeś?
Oczywiście! Zawsze jednak znajdowałem kogoś kto mi pomógł. Jak sam wiesz przesłanie kartonu z częściami do np. Turkmenistanu nie należy do najłatwiejszych, tym bardziej jeżeli nie masz żadnego punktu, w którym jesteś zameldowany. Jednym z dobrych przykładów takiej sytuacji jest Iran, gdzie po raz pierwszy miałem poważną awarię silnika i musiałem szybko zdobyć fanty zamienne. Jedynym rozwiązaniem był lot z Teheranu do Kijowa, zaopatrzenie się w części i powrót do skutera. Nie mogłem sobie pozwolić na opóźnienia ze względu na już wtedy wystawione wizy do kolejnych krajów.
Z kolei w Mongolii miałem problem z zawieszeniem, sprzęgłem i wariatorem. Miałem świadomość tego, że skuter musi być gotowy na wjazd do Rosji, a ja muszę być wyposażony np. w nowe opony. Z pomocą przyszli chłopaki z pewnego klubu motocyklowego, którzy załatwili graty. Uruchomiliśmy więc facebook i poprosiliśmy o pomoc. Potrzebny był ktoś kto właśnie leciał lub jechał do Mongolii. Znaleźliśmy człowieka, który właśnie wyjeżdżał z Polski ciężarówką do Azji. Dowiózł w kabinie kierowcy cały potrzebny sprzęt – cuda się zdarzają!
Pamiętam z Twoich relacji, że często miałeś problem z gaźnikiem i wkręcaniem silnika na obroty, ten problem się powtarzał, odnalazłeś w końcu przyczynę?
Tak, wyobraź sobie że przyczynę znaleźliśmy dopiero w Kanadzie. Papak pokonał praktycznie całą Azję z pękniętym karterem. Pęknięcie było praktycznie nie do wychwycenia gołym okiem, stąd całe zamieszanie. Silnik pobierał lewe powietrze i nie dało się wyregulować żadnego z gaźników, który miałem ze sobą. Kończyło się to najczęściej pchaniem przez wiele kilometrów, by po kilku kilometrach spaceru jechać dalej. Cóż, złośliwość skuterów ożywionych!
Kolejna historia tego typu miała miejsce na Syberii?
Włosy mi stają dęba na głowie jak o tym myślę. Na dworze było wtedy -13 stopni Celsjusza, co jak na tam panujące warunki i tak było dobrym wynikiem. Papak po raz wtóry nie chciał jechać. Musiałem zgasić silnik i zmienić rolki w wariatorze, żeby w ogóle jakoś się poruszać. Było zimno, naprawdę zimno. Chociaż jeszcze gorzej było w Kanadzie, gdzie przy temperaturze -26 stopni rozruch Papaka zajmował dwie godziny. Musiałem każdego dnia rozmrażać gaźnik, podgrzewać świece czy płyn.
Zostańmy jeszcze na chwilę przy Azji, ale cofnijmy się do Twojej poprzedniej wyprawy i roku 2013. Czy to co widać na zdjęciu to zamarznięty gaźnik?
Zgadza się – to zamarznięty gaźnik. Wtedy z podróży wyeliminowała nas usterka elektryki, z którą nie umiałem sobie poradzić. Papak zmarł, ale powrócił do kraju – wskrzesiliśmy go!
Jakość paliwa w niektórych krajach, rożni się znacząco od tego, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić. W Mongolii benzyna zamarzała przy -10 stopniach, wiec przygotowując się już do dalszej podróży (miało być jeszcze zimniej – przyp. red.) kupiłem specjalny dodatek do benzyny, niestety nie zdążyłem go użyć.
Jak ty sobie dajesz radę w takich warunkach i jak to robisz, że nie odmarzają Ci dłonie?
Jadę i bije brawo, albo bije się po udach – to najlepsze rozwiązanie! (śmiech). Wyprawę zacząłem planować już w maju, wiedziałem więc, że przez pierwsze kilka miesięcy będzie ciepło, nawet pustynnie gorąco. Nie mogłem jednak zabrać wszystkiego ze sobą. Postanowiłem w ogóle nie brać nic grubego i ciężkiego – skuter i tak by tego nie uciągnął. Poza tym w krajach gdzie jest bardzo zimno mają dużo lepszy i tańszy sprzęt do radzenia sobie w takich warunkach. Na wyprawę dostałem strój Modeki, który generalnie dawał radę do 0 stopni, dokupiłem kalesony z Yaka – to taka mała, owłosiona krowa. Na kierownicę założyłem mongolskie mufy, a pod kask dwie grube kominiarki. Dawało to wszystko radę, chociaż na mojej twarzy powstał niejeden sopel.
A noce? Przecież z tego co wiem ty sypiasz w namiocie! Na Syberii chyba nie miałeś innego wyjścia?
No tak, innego wyjścia często nie ma. No chyba że akurat wiedziesz do jakiejś wioski. Najczęściej jednak sypiałem w namiocie, tuż przy drodze.
Mam dwa śpiwory puchowe, które w połączeniu z namiotem dają radę. Najniższa temperatura, w której spałem to -26 stopni, więc nie było tak źle. Większym problemem na stepie jest to, że nie znajdziesz nigdzie drzewa na ognisko, nie wysuszysz ubrań, butów. Jedynym źródłem ciepła często jest świeczka, która rozgrzewa namiot – to jednak nadal niewiele.
Co ciekawe podczas jednego z takich noclegów, gdzieś po środku niczego złapałem WiFi. Broda, wąsy zamarznięte, ale fb działał!
Nigdy nic sobie nie odmroziłeś?
Tylko raz wpakowałem się w taką kabałę. Właśnie na Syberii. Silnik przestał poprawnie chodzić. Wyjąłem ręce z muf, zdjąłem rękawice i zacząłem dłubać. Kolejne dwa dni były bolesne. Na szczęście skończyło się na strachu!
Zima dla organizmu czy ciała to jedno, dla skutera drugie. Przygotowałeś swój jednoślad w jakiś specjalny sposób aby radził sobie zimą? Przecież cała Twoja kanadyjska przygoda rozegrała się właśnie w takich warunkach
Znalazłem w internecie patent ze szwedzkiej armii. Mają na wyposażeniu motocykli narty boczne. Razem ze znajomymi z Uład Ude wyspawaliśmy takie. Tylna opona otrzymała kolce. Zadziałało! Mogłem po lodzie jak i w śnieżycy jechać do 40km/h. Pamiętajmy, że zwykle prędkość podróżowania przy normalnych warunkach wynosiła maksymalnie 60 km/h.
Co pokierowało Tobą do tego żeby kupić skuter i zacząć podróżować po świecie?
Historia jest długa. Wiele lat temu zaginał mój przyjaciel w Grecji – pojechał do pracy i słuch pod nim zaginął. Miałem tyle kasy, żeby kupić skuter, pojechać tam i go odnaleźć. Tak to się wszystko zaczęło…
Już niebawem będziecie mogli przeczytać historię pierwszej podróży Piotrka Głowackiego, który na Papaku, w chińskim kasku na głowie, klapkach na nogach i krótkich spodenkach przejechał bez prawa jazdy pół Europy w poszukiwaniu przyjaciela. Historia tak niebanalna jak główny bohater!