fbpx

Sokólszczyzna to bardzo piękny kawałek Polski. Dla motocyklowego turysty bardzo istotną wiedzą jest to, że drogi są tu na ogół w znakomitym stanie. A jednocześnie miłośnicy enduro też znajdą dla siebie ogólnie dostępne i ciekawe odcinki gruntowych traktów.

Jest tu wiele zabytków sakralnych związanych z katolickimi i prawosławnymi mieszkańcami tego rejonu. Ba, są nawet dwa czynne meczety i cmentarze (mizary) „naszych” Tatarów. Rozsiane są też liczne cmentarze (kirkuty) po żyjących tutaj do czasów II wojny światowej Żydach.
W centrum Sokółki stoi niewielka cerkiew z pozłacanymi, cebulastymi kopułami a niedaleko bieli się kościół o klasycznych kształtach. Wyruszamy stąd drogą nr 673 na Dąbrowę Białostocką. W Sokolanach skręcamy w lewo na Janów i tutaj boczną drogą docieramy do „centrum Europy”, mieszczącego się (jak wyliczyli niektórzy geografowie) w Suchowoli. Na ładnie odnowionym rynku (noblesse oblige – szlachectwo zobowiązuje) pod kratownicowym łukiem, zwieńczonym krzyżem, na tle tryskającej fontanny stoi posąg świętego kościoła katolickiego, księdza Jerzego Popiełuszki, urodzonego w pobliskich Okopach. W tle wyróżnia się biała sylwetka kościoła, przed którym wykwita potężny granitowy głaz z medalionem informującym o tym, że jesteśmy w sercu „Starego Kontynentu”. Stąd czeka nas już tylko penetracja coraz bardziej odległych peryferii europejskich.
Wyruszamy w kierunku Augustowa drogą nr 8. W Sztabinie zatrzymujemy się na chwilę na placyku przed neoklasycystycznym kościołem i cokołem z popiersiem wielce zasłużonego w pierwszej połowie XIX w. dla tego miasteczka hrabiego Karola Brzostowskiego. Ze Sztabina, kierując się radą drogowskazu, jedziemy na Mogilnicę, aby finalnie osiągnąć Dolistowo. W Dębowie zatrzymujemy się na śluzie, gdzie łączy się Biebrza z Nettą a właściwie Kanałem Augustowskim. Potem, meandrując wzdłuż zarośli nad Biebrzą, jadąc po gruntowej ale dobrze ubitej i równej drodze, mijając gromady również penetrujących te tereny cyklistów i wreszcie przeciąwszy drewniany, niedawno odnowiony mostek, docieramy do tej nadbiebrzańskiej wsi. Stąd szosą, przy której co i rusz mijamy pryzmy pozbieranych z pól rozmaitej wielkości głazów narzutowych, docieramy do obwodnicy Goniądza, nad którym góruje sylwetka kościoła.
Ponieważ w tym rozsławionym przez XVI wiecznego pacyfistę – arianina Piotra z Goniądza – miasteczku nie ma faktycznie żadnych zabytków, więc kierujemy się do Osowca, w którym w XIX w. Rosjanie zbudowali zespół forteczny, ryglujący przejście przez Biebrzę a tym samym dostanie się w głąb Królestwa Kongresowego potencjalnego wroga czyli armii pruskiej. Granica bowiem między tymi naszymi zaborcami przebiegała niedaleko Grajewa. Zresztą twierdza Osowiec spełniła swą rolę w czasie I wojny światowej i długo opierała się niemieckim szturmom. Dopiero zagrożona obejściem, została w dużym stopniu unicestwiona przez własnych obrońców, którzy po jej wysadzeniu wycofali się na kolejne rubieże obronne. Można obejrzeć jej główne dzieło obronne (cytadelę), będącą ciągle w gestii Wojska Polskiego, ale ponieważ zajmuje to wiele czasu, więc warto się skupić na Forcie Zarzecznym, aby się przekonać, jak wiele betonu zostało użyte, aby zapewnić schronienie armii fortecznej. A wszystko to przywiozły na plac budowy zaprzężone w koniki furmanki. Wymagało to organizacji najwyższej próby.
Potem wracamy się przez Biebrzę i dojechawszy do Carskiej Drogi (czyli drogi rokadowej, łączącej poszczególne punkty obronne w łańcuchu twierdz pobudowanych przez Rosjan w XIX w.) skręcamy w prawo na Strękową Górę. Jeszcze niedawno droga była pokryta powybijanym asfaltem, który uniemożliwiał przeżywanie „pięknych okoliczności przyrody”, gdyż cały czas trzeba było ślepić pod koła. Teraz jest tu znakomity asfalt i znaki mówiące, aby jechać ostrożnie i niezbyt szybko (ze względu na zwierzynę leśną). Nie jestem wielkim miłośnikiem zakazów wprowadzanych na naszych drogach przez rozmaitych urzędasów, często mających maleńkie pojęcie o wymogach ruchu, ale tutaj ze względu na otoczenie warto się do tych norm zastosować, aby wchłonąć organoleptycznie (zapach i widoki) najpierw wysokopienny las na grądach a potem nieprzejrzane połacie bagien porośniętych z rzadka brzózkami.
Jeśli jesteśmy głodni, to w Dobarzu jest stylowa karczma, ale o cenach przystających bardziej do kieszeni generalicji carskiej niż do zwykłych„sołdatów”. Ominąwszy ją zatem, docieramy do wsi Laskowice i tutaj skręcamy w lewo w kierunku na Zajki, Łazy, aby finalnie przez Tatary osiągnąć Tykocin. W Łazach mamy piękny widok na wijącą się Narew, która nie za długo, bo przed Wizną, wchłonie Biebrzę i dalej popłynie aż do Wisły. Przed dotarciem do Tykocina można podziwiać odbudowany zamek, mieszczący aktualnie luksusowy hotel. Zamek znany jest również z „Potopu”, bowiem zmarł w nim zdrajca Janusz Radziwiłł, oblężony przez wojska dowodzone przez hetmana Pawła Sapiehę. Natomiast otaczających go bastionowych umocnień z XVII w. oczywiście już nikt nie odbudował, bo w nich się nie daje mieszkać i są trudno zauważalne.
Tykocin to ciekawe miasteczko, które w drugiej połowie XVII w. dostało się Stefanowi Czarnieckiemu za zasługi w walce z wrogami Rzeczypospolitej czyli Szwedami, Moskwą oraz kozaczyzną. Potem, poprzez córkę wżenili się w Tykocin Braniccy i w XVIII w. miasto utraciło swoje znaczenie na korzyść rozbudowanego Białegostoku. Zamieszkująca w większości przed wojną tę miejscowość ludność żydowska została wymordowana przez Niemców w 1941 r. zaraz po napaści Hitlera na Związek Radziecki i zerwaniu dotychczasowego sojuszu ze Stalinem. Nie ma co ukrywać, że społeczność żydowska była na zajętych przez ZSRR w 1939 r. terenach Polski traktowana z większą życzliwością, niż Polacy. Teraz ci, którzy nie zdążyli uciec z wycofującą się w panice Armią Czerwoną, ulegli straszliwej eksterminacji.
W Tykocinie jest ciekawa synagoga (bóżnica), zawierająca zbiór judaików i pamiątek po mieszkańcach tego miasta. Przy długim, prostokątnym rynku, na środku którego na postumencie z pozłacaną buławą w prawicy stoi posąg najwybitniejszego posiadacza miasteczka, czyli hetmana Stefana Czarnieckiego, jedną z pierzei zamyka okazały kościół. Obok kościoła jest dawny alumnat (szpital i dom) dla wysłużonych i zniedołężniałych weteranów wojennych (aktualnie stylowa knajpa), a w bocznej uliczce od rynku wypiętrza się pomnik Orła Białego, powstały z okazji, że to w tym miejscu w 1705 roku król August II Mocny ustanowił taki właśnie order. To najważniejsze polskie odznaczenie cywilne niestety wielokrotnie otrzymywali ludzie (zwłaszcza za panowania Augusta III i Stanisława Augusta) mało zasłużeni dla polskiej racji stanu.
Z Tykocina znakomitą, nową drogą poprzez Knyszyn (gdzie zmarł ostatni Jagiellon – Zygmunt August) i Korycin (robią tu znane na cały kraj sery) wracamy do Sokółki, w Janowie zamykając pętlę naszej trasy.

KOMENTARZE