Jakie są prawdziwe powody zwiedzania motocyklem ciekawych zakątków w Polsce? Są to krajobrazy i zabytki, jakich nie zobaczy się w innych częściach kraju. Lecz nie tylko. Do takich powodów należą też znajomi.
Polskę trochę już poznałem, a przy okazji „dorobiłem się” w rozmaitych jej zakamarkach bratnich, motocyklowych dusz. Gdy chcę się z nimi zobaczyć, w czyn wcielam powiedzenie, że jak nie chce przyjść góra do Mahometa, to „Mahomet” wsiada na motocykl i jedzie do góry.
„Góra” tym razem oznacza Andrzeja Garbowskiego z żoną Otylią, mieszkających w Jasieniu na Ziemi Lubuskiej. A dookoła jest „przy okazji” gdzie jeździć i co zwiedzać
Na początku 2011 roku stałem się właścicielem klasyka – BMW R 100RT. Andrzej też się nawrócił na BMW, tylko trochę nowsze, bo R 1100, ale ciągle hołubi stareńką Hondę CX 500 (też taką kiedyś miałem).
Zobacz także: BMW R 1100S
Jest zatem o czym wieczorami pogadać przy szkle. Pojechały ze mną jeszcze dwie motocyklowe „świeżynki”: Maryjan na Hondzie VTX 1300 i Artur na Moto Guzzi 1200 Norge.
Palmy i militaria
Najpierw wpadliśmy w Zielonej Górze do Palmiarni, usytuowanej na wzgórzu z winniczką. Jest tu naprawdę bardzo szykownie. Palmy i inne tropikalne drzewa i krzewy pną się pod oszklone sufity, a rozmaite ryby, płazy i gady taplają się w obszernych akwariach. Przy Palmiarni kręci się globus oparty na wodnej poduszce. Toż to dwunastogwiazdkowa Europa! Ci, którzy pragną tu powrócić, do złocistości wytarli uszy spiżowemu źrebakowi u stóp wzgórza. My też go za nie wytargaliśmy.
Potem, w nieodległym Drzonowie, zmieniliśmy się w „militarystów”. Jest tu bardzo bogato wyposażone Lubuskie Muzeum Wojskowe z rozmaitymi militariami lądowymi, wodnymi i powietrznymi. W budynku muzeum jest do tego szereg ciekawych wystaw tematycznych.
Z Drzonowa dotarliśmy do Ochli. Tu obejrzeliśmy zielonogórskie Muzeum Etonograficzne (z siedzibą w Ochli), czyli skansen budownictwa wiejskiego z tych okolic. Niewątpliwie, dla mieszkańca europejskich rejonów piwno-wódczanych najciekawszym budynkiem jest tłocznia winogron, z których w tym regionie w cieplejszych okresach były powszechnie wytwarzane wina. Ach, kiedyż nadejdzie (wróci) to globalne ocieplenie?
Dom astronoma i wielka ucieczka
Potem, na skróty, niestety nie najlepszymi drogami, dotarliśmy do Żagania. Tu mogliśmy zobaczyć pałac Wallensteina (dokończony po śmierci fundatora i od nowego właściciela zwany też pałacem Lobkowitza – red.), dom, w którym mieszkał słynny matematyk i astronom Jan Kepler oraz dziedziniec zakonu augustianów.
Pod Żaganiem, w Iłowej, przy szosie jest Stalag Luft III będący częścią Muzeum Obozów Jenieckich w Żaganiu. W czasie wojny byli tu więzieni lotnicy alianccy. To tutaj dokonała się „wielka ucieczka” (w nocy z 24 na 25 marca 1944 roku – red.).
Replika podkopu, którym więźniowie uciekali, robi ogromne wrażenie, zwłaszcza na ludziach mających klaustrofobię. Niestety, finalnie udało się zbiec tylko trzem uciekinierom. Resztę lotników Niemcy schwytali i większość rozstrzelali.
Wyjeżdżając z Żagania w stronę Żar nie mogliśmy przegapić czterech czołgów z różnych epok, stojących przed bramą koszar ciągnących się na ogromnym dystansie. Koszary powstały jeszcze „za Niemca”, ale i aktualnie służą zgodnie z ich pierwotnym przeznaczeniem.
Wypalone w Żarach
W Żarach, skonstatowawszy że pałac Bibersteinów i zamek są ciągle rozbebeszone i wypalone po wojennej zawierusze, ruszyliśmy dalej. Wróciliśmy zatem do gościnnego Jasienia i oddaliśmy się wieczornym smętkom nad widzianymi ruinami.
Następny wieczór spędziliśmy w nielepszych nastrojach, gdyż w ciągu dnia obejrzeliśmy Bogatynię i kopalnię Turoszów. Bogatynia jeszcze niestety nie podniosła się po powodzi, która ją spustoszyła w 2010 r. Wracając z Worka Turoszowskiego, przejechaliśmy przez Goerlitz/Zgorzelec i były „eNeRDówek” aż do Forst/Zasieków.
W Jeziorach kolejny raz wdrapaliśmy się na wieżę przeciwpożarową.
W pobliskich Brodach wyremontowane są oficyny boczne, a główny pałac Henryka Bruehla, marszałka saskiego i ministra króla polskiego Augusta III Sasa ciągle jest, zadaszoną co prawda, ale jednak ruiną (inny jego pałac, jeden z najpiękniejszych w przedwojennej Warszawie, Niemcy wysadzili po Powstaniu, przetrwał tylko pałacyk na Młocinach – red.).
I znowu „wieczorne motocyklistów rozmowy” o tym, czy naprawdę i na ile są potrzebne w motocyklach turystycznych te wszystkie cudowne gadżety.
Wracając samotnie do domu (bo Artur pojechał w stronę Szczecina, a Maryjan na Śląsk), w Piotrowicach, między Szprotawą a Przemkowem, zjechałem na leśny parking, gdzie wśród nieprzebytych Borów Dolnośląskich pyszni się dąb „Chrobry”. Jest to bardzo stary okaz, ale w stanie zdecydowanie mniej emeryckim niż podkielecki „Bartek”.
I zacząłem się zastanawiać: w jakim to rejonie dawno już nie odwiedziłem kumpla?
Tekst i zdjęcia Marek Harasimiuk
Publikacja w numerze 8/2012 Świata Motocykli.
Zobacz także:
Chopin we mgle, czyli wyprawa w Alpy
U stóp dachu świata