Trasa motocyklowa z historią w tle
Na skróty:
Trasa motocyklowa z historią w tle
Startujemy z Włodawy, w której od wieków mieszkali Polacy, Rusini i Żydzi. Po Rusinach i Żydach, skutkiem ostatniej wojny, najbardziej rzucającymi się w oczy śladami ich bytnośc, zostały świątynie. We włodawskiej synagodze (bóżnicy), budynku niezwykle kształtnym (ufundowanym przez Czartoryskich w połowie XVIIIw. – red.), jest interesujące muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. W starej części miasta jest też piękny, barokowy kościół pod wezwaniem św. Ludwika i XIX-wieczna cerkiew (początkowo unicka), a w rynku – kupieckie „sukiennice” (a właściwie kramnice, bo handlowano tam raczej czym innym niż suknem, późnobarokowe, z początku XVIII w. – red.) zwane „czworobokiem” – centrum handlowe dawnej Włodawy.
Z Włodawy wyjeżdżamy w kierunku Lublina i po chwili skręcamy w prawo, w drogę nr 812, wiodącą do Białej Podlaskiej. W Żukowie odbijamy w prawo na Sosnówkę. Po dotarciu do Romanowa, wjeżdżamy na obszerny dziedziniec przed dworem, w którym mieści się muzeum najpłodniejszego polskiego pisarza żyjącego w XIX w., czyli Józefa Ignacego Kraszewskiego (autora m. in. „Starej Baśni”, „Hrabiny Cosel”, „Bruhla” – red.). W muzeum zgromadzono wiele pamiątek po pisarzu i jego najmłodszym bracie, Kajetanie, człowieku o wielorakich zainteresowaniach.
Motocyklem w stronę Janowa Podlaskiego
Z Romanowa, przez Sosnówkę, Wisznice i Łomazy, docieramy do Białej Podlaskiej. Za wałami z bastionami, usypanymi z ziemi, mieścił się nieistniejący już pałac Radziwiłłów. Z założenia pałacowego pozostały dwie oficyny i obszerna brama wjazdowa z wieżą, gdzie kiedyś mieściły się też lochy więzienne. Teraz jest tu wielce zajmujące muzeum. W sali na piętrze są zbiory ikon. Powstały przede wszystkim w wyniku rekwizycji nielegalnie szmuglowanych dzieł. Ikony starali się przemycić dla zachodnioeuropejskich kolekcjonerów handlarze z krajów byłego ZSRR. Są fotografie starej Białej Podlaskiej i wiele innych artefaktów, wykopanych przez archeologów, a mówiących o urozmaiconych dziejach tej ziemi.
Z pałacowego dziedzińca wyruszamy na północ, w stronę Janowa Podlaskiego. Tam, przy obszernym rynku, stoi XVIII-wieczny kościół kolegialny pw. Św. Trójcy. Tutaj spędził swoje ostatnie lata coraz bardziej dziwaczejący na dobrowolnym osamotnieniu biskup, pisarz i historyk Adam Naruszewicz. Tu też jest pochowany. Będąc człowiekiem wszechstronnie wykształconym, popierał w kręgach króla Stanisława Augusta dzieło naprawy Rzeczpospolitej (w swojej samotni w formie groty, jak głosi podanie, pisał tezy Konstytucji 3 Maja – red.).
Zabytkowa stacja benzynowa
Przy rynku jest stacja benzynowa z – być może jedynymi, zachowanymi w Polsce – zabytkowymi dystrybutorami. Obsługiwane ręcznie urządzenia pochodzą z 1928 roku! Największą chlubą Janowa jest stadnina koni, założona na początku XIX w. Niektóre zabudowania są z połowy tego wieku. Strzec się należy tylko dni, w których ściągają tutaj niemalże z całego świata rozmaici „koniarze”. Wtedy panuje nieopisany zgiełk i tłok…
Opuszczając Janów Podlaski, kierujemy się w stronę Terespola i po kilkunastu kilometrach odbijamy w lewo do Pratulina. Wioska wsławiła się oporem unitów podlaskich w 1874 r. przed narzuceniem im prawosławia przez carskie władze. Opór zakończył się zabiciem przez carskich sołdatów 13 parafian (blisko 200 raniono), broniących dostępu do świątyni. W miejscu ich męczeńskiej śmierci stoi obecnie drewniany kościół, przeniesiony z innych rejonów Podlasia.
Z Pratulina przez Terespol, przecinając szosę Warszawa – Brześć, jedziemy do Kostomłotów, aby obejrzeć zgrabny, drewniany kościółek neounicki. Warto tutaj zajrzeć, aby zrozumieć, jak skomplikowanym religijnie obszarem były od dawien dawna ziemie I i II Rzeczpospolitej.
Znakomity relaks
Z Kostomłotów do podlaskiej Częstochowy, czyli Kodnia, jest „rzut beretem”. W zgrabnym, XVII-wiecznym, barokowym kościele św. Anny jest słynący cudami obraz Matki Boskiej Kodeńskiej. Warto wczytać się w jego dzieje, jak z Rzymu trafił do Kodnia (czego dowiemy się np. z powieści Zofii Kossak-Szczuckiej „Błogosławiona wina” – red.). Kodeń był od XV w. w posiadaniu Sapiehów. Na nadbużańskim zakolu zbudowali zamek i cerkiew. Ród z czasem się „skatoliczył”. Mikołaj Sapieha (zwany Pobożnym), który ufundował wspomnianą świątynię, zasłynął tym, że podczas pielgrzymki do Rzymu w 1631 r. skradł obraz przedstawiający malarską kopię rzeźby Matki Bożej z Guadalupe, przed którym wcześniej został cudownie uzdrowiony. Początkowo wyklęty przez papieża Urbana VIII, z czasem został ułaskawiony, a obraz został w Polsce.
W nieodległej Jabłecznej jest kolejne sanktuarium. Piętnastowieczny monaster (klasztor) prawosławny św. Onufrego był na tych ziemiach ostoją ortodoksji dyzunickiej (czyli tych prawosławnych, którzy nie przystąpili do Unii Brzeskiej w 1596r.). Jest bardzo zadbany, a pozłacane dachy jego budynków świecą w słońcu już z daleka witając nadciągających pątników i… motocyklistów. Obejrzawszy przebogate wnętrze cerkwi z ikonostasem i obrazami oraz inne budynki klasztorne, warto przespacerować się nad nieodległy brzeg spokojnie płynącego między starymi drzewami Bugu, za którym jest już Białoruś.
Z monasteru wracamy na trakt do Włodawy. Krajobraz jest nieco monotonny, a nie najlepszy miejscami stan dróg może znużyć, ale bukoliczny widnokrąg znakomicie relaksuje.