fbpx

Nie taki diabeł wielki… Mocny silnik, zwarta konstrukcja i klasyczna linia nadwozia, do tego mięsiste opony i surowe wykończenie, bez zbędnego przepychu, niepotrzebnych gadżetów i ozdobników. Tak, to Harley-Davidson Fat Bob. Sprzęt z linii Dyna, znacznie mniejszy i zgrabniejszy od braci z serii Touring, czy Softail. Wcale nie taki wielki i przerośnięty, jak się tego […]

Nie taki diabeł wielki…

Mocny silnik, zwarta konstrukcja i klasyczna linia nadwozia, do tego mięsiste opony i surowe wykończenie, bez zbędnego przepychu, niepotrzebnych gadżetów i ozdobników. Tak, to Harley-Davidson Fat Bob. Sprzęt z linii Dyna, znacznie mniejszy i zgrabniejszy od braci z serii Touring, czy Softail. Wcale nie taki wielki i przerośnięty, jak się tego spodziewałem. Wygląda całkiem rasowo, jakby startował w przetargu na motocykl dla amerykańskiej armii.

Mocny silnik, zwarta konstrukcja i klasyczna linia nadwozia, do tego mięsiste opony i surowe wykończenie, bez zbędnego przepychu, niepotrzebnych gadżetów i ozdobników. Tak, to Harley-Davidson Fat Bob. Sprzęt z linii Dyna, znacznie mniejszy i zgrabniejszy od braci z serii Touring, czy Softail. Wcale nie taki wielki i przerośnięty, jak się tego spodziewałem. Wygląda całkiem rasowo, jakby startował w przetargu na motocykl dla amerykańskiej armii.W zlokalizowaną na zbiorniku paliwa, okrągłą tarczę prędkościomierza wkomponowano mały, dyskretny wyświetlacz elektroniczny. Możemy na nim sprawdzić przebieg dzienny i całkowity, pozostały zasięg na znajdującym się w zbiorniku paliwie oraz prędkość obrotową silnika (tak, to nie pomyłka, elektroniczny wyświetlacz naprawdę może informować o obrotach silnika!). Ostatnią funkcją wyświetlacza jest wskazanie zapiętego biegu. Kierownicę wykonano z jednego kawałka rury, wewnątrz której ukryto przewody prowadzące do wszelkich przełączników. Jakże proste i jednocześnie estetyczne rozwiązanie! Inspiracji do stworzenia podwójnej, tylnej lampy dostarczył prawdopodobnie Chevrolet Corvette. Z kolei kanapę zaprojektowano z myślą o wszystkich egoistach. Na niewielkie, tylne siodełko o gabarytach podpaski można zabierać pasażera, ale wyłącznie za karę. To sprzęt dla singla. Samemu kierowcy jest wygodnie. Profil kanapy zapewnia komfortowe podparcie dolnej części kręgosłupa. Oczywiście wszystko jest kwestią indywidualnych preferencji, ale jeśli akceptujesz pozycję z nogami wysuniętymi do przodu, plecami wygiętymi w kształt litery „C” i jesteś na tyle wysoki, że swobodnie dosięgniesz do podnóżków, powinieneś być usatysfakcjonowany. Na pochwałę zasługuje doskonałe czucie motocykla pomiędzy nogami i zespolenie z maszyną, jakbyś nie tyle siadał na Fat Bobie, lecz tworzył z nim całość.

Ten sam silnik, nowe oblicze

Po uruchomieniu jednostki napędowej cały motocykl wpada w intensywne wibracje. Można odnieść wrażenie, że za chwilę zacznie radośnie podskakiwać i odbijać się od ziemi na swoich grubych, balonowych oponach niczym piłka do koszykówki. Drgania sprawiają, że rękawice położone na kanapie szybko się zsuwają i spadają na ziemię.

Po uruchomieniu jednostki napędowej cały motocykl wpada w intensywne wibracje. Można odnieść wrażenie, że za chwilę zacznie radośnie podskakiwać i odbijać się od ziemi na swoich grubych, balonowych oponach niczym piłka do koszykówki. Drgania sprawiają, że rękawice położone na kanapie szybko się zsuwają i spadają na ziemię. Gdy siedzisz za kierownicą, wibracje przenoszone na kanapę fundują Ci delikatny masaż pośladków. Natychmiast po starcie z miejsca i wkręceniu silnika na nieco wyższe obroty, wibracje ustępują. Sześciobiegowa skrzynia pracuje dość hałaśliwie i topornie. Zmian przełożeń trzeba dokonywać mocnym i zdecydowanym ruchem stopy. Obsługa klamki sprzęgła wymaga „męskiego uścisku dłoni”, co podczas jazdy w mieście staje się trochę męczące.Sporym zaskoczeniem okazały się dla mnie osiągi silnika. Teoretycznie mamy tu przecież tę samą jednostkę, która jest montowana w bardzo wielu modelach spod znaku H-D, w tym również w dobrze mi znanym modelu Street Glide, gdzie Twin Cam 103 zachowuje się bardzo potulnie i łagodnie. Fat Bob to zupełnie inna bajka. Wystarczyło zmienić mapowanie i zastosować kilka sztuczek, znanych tylko konstruktorom z Milwaukee, aby flegmatyczny Twin Cam 103 zmienił się w narwanego choleryka. Niech Cię nie zwiedzie nominalna moc – 78 KM. Rzecz jest w przebiegu krzywej momentu obrotowego i jego maksymalnej wartości – 132 Nm. Dynamiczne przyspieszenie odczuwa się nie tylko w dolnym, ale również w średnim, a nawet górnym zakresie obrotów. Silnik, który znałem z zupełnie innej strony, tutaj zachowuje się, jakby coś go opętało i pokazuje nowe oblicze. Jest znacznie żwawszy niż w innych Harleyach, które napędza i chętniej wkręca się na obroty. Poprawiona charakterystyka oddawania mocy bardzo przypadła mi do gustu i dostarczyła sporo bardzo pozytywnych wrażeń. Maksymalnie udało się rozpędzić „Tłustego Boba” do 170-180 km/h, choć granicę komfortowej prędkości podróżnej, zanim zaczyna dokuczać wiatr, określiłbym na poziomie 130-140 km/h. Trudno mi zgadywać, jakie może być zużycie paliwa w trasie. Jeżdżąc dynamicznie po mieście, często przeciskając się w korku z prędkością 30 km/h, uzyskałem wynik na poziomie 7,3 l/100 km. Przedstawiciele marki niewiele mówią o szczegółach technicznych, ale charakterystyka pracy silnika Twin Cam 103 została wyraźnie dostosowana do natury tego modelu tak, by Fat Bob stał się agresywnym, „tłustym dzikiem”.

Woli prostolinijność

Fat Bob lubi jeździć na wprost. Prowadzi się przy tym bardzo stabilnie i z przyzwoitą skutecznością połyka nierówności. Gdy spróbujesz złożyć motocykl w zakręt, spotkasz się z pewnym oporem. Niechęć do szybkich zmian kierunku jazdy nie bierze się w tym przypadku z konstrukcji podwozia, tylko najprawdopodobniej z użycia szerokich, mięsistych opon. Fat Bob nie jest sprzętem stworzonym do szybkiej jazdy po zakrętach. Oferuje jednak znakomitą stabilność i zwartość konstrukcji.

Fat Bob lubi jeździć na wprost. Prowadzi się przy tym bardzo stabilnie i z przyzwoitą skutecznością połyka nierówności. Gdy spróbujesz złożyć motocykl w zakręt, spotkasz się z pewnym oporem. Niechęć do szybkich zmian kierunku jazdy nie bierze się w tym przypadku z konstrukcji podwozia, tylko najprawdopodobniej z użycia szerokich, mięsistych opon. Fat Bob nie jest sprzętem stworzonym do szybkiej jazdy po zakrętach. Oferuje jednak znakomitą stabilność i zwartość konstrukcji. Za kierownicą czujesz się bardzo pewnie i masz poczucie pełnej kontroli, choć ta kierownica trochę utrudnia przeciskanie się w korkach. Jednak po pewnym czasie nabierasz pewności siebie i zaczynasz nią sprawnie „wiosłować”. Operowanie klamką przedniego hamulca wymaga od kierowcy dość silnego nadgarstka. Jeśli takowym możesz się pochwalić, masz do dyspozycji naprawdę dobrą siłę hamowania. Precyzję poprawionego systemu ABS mogę wreszcie uznać za w pełni satysfakcjonującą.

Czy to magia?

Gdy rozstawałem się z tym motocyklem po całym tygodniu, miałem mieszane uczucia. Wszelkie racjonalne argumenty podpowiadały mi, że w miejskim teście nie mam prawa pozytywnie ocenić Fat Boba. Jest przecież ciężki, nieszczególnie zwrotny i do tego nieekonomiczny. Nie wszędzie się mieści, potrzebuje sporo miejsca do zawracania i niechętnie daje się przerzucać z jednego boku na drugi.

Z drugiej strony nie wyobrażam sobie wystawienia „Tłustemu Bobowi” negatywnej opinii, ponieważ dał mi tyle frajdy z jazdy, że najchętniej jeździłbym na nim do pracy przez kolejny tydzień czy miesiąc. Szybko polubiłem bulgot silnika, oryginalny styl i „pozytywne wibracje”. Może nawet polubiłbym poniedziałki, gdybym mógł je zaczynać od jazdy na tym motocyklu. Widzę tylko dwa wytłumaczenia: albo magia Harleya naprawdę działa, albo trzeba mnie już wysłać na emeryturę. Fat Bob to duża zabawka dla dużego chłopca, albo inaczej – prawdziwy Harley dla prawdziwego faceta. Pod wieloma względami wymagający i bezkompromisowy, lecz dzięki temu absolutnie wyjątkowy. Polecam go głównie doświadczonym motocyklistom, którzy wiedzą, czego chcą. Warto porwać „Tłustego Boba” na jazdę testową. Wystarczy krótka przejażdżka, aby się przekonać, czy właśnie tego potrzebujesz do szczęścia. Takie motocykle albo się ignoruje, albo chce się je mieć bezwarunkowo i bez względu na wszystko. Również bez względu na cenę, która do niskich nie należy.

KOMENTARZE