Dla kogoś kto nigdy nie jeździł w terenie gleba to jedna z najgorszych spraw jaka może wydarzyć się w trakcie sezonu. Wizja porysowanego czy uszkodzonego motocykla nie tylko przeraża, ale skutecznie potrafi pohamować zapędy kierowcy na zbieranie nowych doświadczeń i szlifowanie umiejętności już nabytych.
Na skróty:
Nikomu nie życzymy wywrotek – szczególnie na asfalcie, a już w ogóle przy większych prędkościach. Jednakże są warunki, w których wywrotki to chleb powszedni i po prostu powinniśmy się do tego przyzwyczaić – zwłaszcza jeśli jeździmy ciężkim turystykiem w terenie.
Motocykl turystyczny. A co to?
Zacznijmy jednak od zdefiniowania pojęcia „motocykl turystyczny”. Możemy tak nazwać w zasadzie każdą maszynę, która służy nam do rekreacyjnego poruszania się po drogach i nie tylko. Dlatego chciałbym uściślić, że chodzi mi o motocykle bardziej przystosowane do zjazdu z utwardzonych nawierzchni. Oczywiście nie mam zamiaru w tym tekście nikogo przekonywać do opuszczania utwardzonych dróg, a skupić się na sytuacjach, gdy już znaleźliśmy się w sytuacji podbramkowej.
Wywrotki się zdarzają i jest to normalna kwestia. Dlatego nie powinniśmy się tym jakoś szczególnie martwić, pod warunkiem, że sprzęt którym jeździmy nie jest wychuchanym rodzynkiem. To oczywiście jest indywidualne podejście do sprawy, dlatego zanim udasz się w cięższy teren pomyśl czy będą Cię bardzo bolały pierwsze rysy. Mnie bolą bardzo, dlatego do takich zabaw używam motocykla, na którym znajdują się dziesiątki barw wojennych. Ale wiesz co? Zdarzyło mi się potknąć na praktycznie nowym motocyklu – przecież wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Nie mówię tu rzecz jasna o wywrotkach przy dużych prędkościach i nieudanych popisach, ale o zwykłym powinięciu nogi. Co zrobić w takim przypadku?
Tylko spokój nas uratuje
Najważniejszą radą, która sprawdza się zawsze, jest zachowanie spokoju. W pierwszym roku jeżdżenia na dorosłym motocyklu terenowo-turystycznym zaliczyłem kilka paciaków (na trawie, w błocie czy piachu). W związku z tym, że był to mój pierwszy dorosły motocykl, na który sporo się naodkładałem, gorąca głowa brała górę i za wszelką cenę próbowałem poderwać sprzęt z pozycji bocznej „nieustalonej”. Bez odpowiedniej techniki i umiejętności wychodziło to różnie. A to przewróciłem się raz jeszcze potęgując straty, a to przerzuciłem motocykl na drugą stronę czy wyrwałem kanapę – wolałbym tego nigdy nie powtarzać. Z perspektywy czasu wiem, że wystarczyło jednak chwilę się zastanowić, pomyśleć, albo poprosić kogoś o pomoc. Straty byłyby mniejsze, a ja dzisiaj nie musiałbym się przed Wami poniżać…
Pamiętaj o dwóch najważniejszych czynnościach: pierwsza to zgaszenie motocykla (jak najszybciej), druga to kilka głębokich oddechów i uspokojenie głowy. Co z tego, że sprzęt leży? Przecież nic więcej mu się nie stanie.
Nie najlepszym pomysłem jest również odpalanie silnika tuż po podniesieniu w celu sprawdzenia czy wszystko jest tak jak być powinno. Dlaczego? W przypadku silników gaźnikowych mogło dojść do przylania świecy – odczekanie chwili sprawi, że rozruch będzie łatwiejszy, a jeżeli nie masz zbyt dużo czasu i naprawdę musisz szybko odpalić sprzęt do warto choć trochę otworzyć przepustnicę – dzięki temu przylanej świecy łatwiej będzie zapalić mieszankę. Wszystkich motocykli czterosuwowych dotyczy też fakt, że chwila postoju po podniesieniu pozwoli by olej spłynął z powrotem na swoje miejsce (wszystko zależy od pozycji w jakiej pojazd znalazł się po wywrotce i czasu jaki spędził „na boczku”). Nie dziw się również, że tuż po odpaleniu Twój sprzęt „przykopci” – to najprawdopodobniej wynik zalania.
Rozgrzewka, kwestia kluczowa
Dobra rozgrzewka przed jazdą w terenie, to dla wielu osób „oczywista oczywistość”. Jednak złapałem się już kilka razy na zapominaniu o tym, szczególnie podczas wycieczek turystycznych. Wyobraź sobie sytuację, w której pokonujesz 200 kilometrów jadąc po autostradach i drogach ekspresowych. Trwa to mniej więcej dwie godziny (oczywiście w zależności od tempa jazdy), w końcu zjeżdżasz z drogi głównej i dojeżdżasz do miejsca, w którym kończy się droga asfaltowa, a dalej jest już tylko szutrówka – a to jeszcze przecież nie jest teren godny rozgrzewki…
W końcu orientujesz się, że droga którą wybrałeś jest zła i starasz się zawrócić, niestety przednie koło zjeżdża z duktu, a Ty próbujesz opanować motocykl, dla którego prawa fizyki są bezlitosne. Zaczynasz się szarpać i coś sobie naciągasz, zaczynasz czuć ból w plecach czy kolanie. To zupełnie normalne, przecież przez ostatnie dwie godziny każdy element Twojego ciała spoczywał w bezruchu. Uważam, że jest to kwestia godna zastanowienia i przemyślenia. Przecież w tym przypadku nie poruszaliśmy się w żadnym terenie, a do „terenowej” walki doszło całkowicie przez przypadek.
Zabezpieczenia
Tak naprawdę do każdego motocykla możesz znaleźć odpowiednie zabezpieczenia przed skutkami upadku. Najbardziej popularnymi są gmole, a więc orurowanie, dzięki któremu motocykl kładąc się na boku nie dotyka bezpośrednio nawierzchni. Możemy również wyposażyć się w crashpady (najczęściej zakładamy je do motocykli sportowych).
Największą zaletą gmoli jest równomierne rozkładanie sił powstałych w wyniku uderzenia o powierzchnie, przez co motocykl wydaje się najlepiej chroniony. Dobry gmol zabezpieczy Twój motocykl przed otarciami oraz spowoduje, że ryzyko przygniecenia przez motocykl jest dużo mniejsze. Gmole mają jednak swoje wady. Przede wszystkim: wygląd. Nie muszą się każdemu podobać i w pełni to rozumiem. Jednak warto mieć z tyłu głowy, że w trakcie szeroko pojętej wyprawy motocyklowej o cechach wyjazdu enduro może dojść do różnych sytuacji, w których gmole uratują lakier silnika czy newralgiczne punkty sprzętu. Nie ma niestety nic za darmo. Może dojść do sytuacji, w której na orurowaniu dojdzie do najróżniejszych naprężeń, co może znacząco utrudnić ich demontaż, a później montaż w ramach różnych napraw czy czynności serwisowych.
Drugim niezwykle ważnym elementem są handbary, które chronią dłonie kierowcy przed uderzeniem np. o drzewo, a w momencie wywrotki sprawiają, że elementy takie jak manetki czy dźwignie na kierownicy są chronione przed złamaniem. Na rynku znajdziemy w zasadzie dwa typy tych zabezpieczeń: pełne – takie które z każdej strony są przymocowane do kierownicy oraz listki – mocowane tylko po wewnętrznej stronie kierownicy. Oba rozwiązania mają swoje zalety i wady.
Pierwsze rozwiązanie w pełni zabezpieczy klamki w momencie wypadku oraz uchroni dłonie kierowcy przed uderzeniem. Jest także kolejny element, za który możemy chwycić motocykl w trakcie podnoszenia. Z drugiej strony może dojść do sytuacji przy uderzeniu w przeszkodę, że dłonie puszczą chwyt i wpadną między kierownicę a osłonę. W przypadku listków to mało prawdopodobne, ale dłonie w bezpośrednim uderzeniu chronione są słabiej. Z drugiej strony musimy pamiętać, że masa motocykla turystycznego jest spora przez co ochrona kierownicy musi być mocniejsza, a przecież raczej nikt z nas nie planuje popisowych lotów i jazdy na granicy możliwość, dlatego wspomniane wcześniej ryzyko jest minimalne i bardziej dotyczy wyczynowych motocykli terenowych.
Jak się do tego przygotować?
Jest kilka metod, które sprawiają, że jazda ciężkim motocyklem w terenie jest mniej ryzykowna dla sprzętu. Pierwszym sposobem jest „odpuszczenie” śrub. Chodzi o to, żeby połączenia manetek czy lusterek z kierownicą były skręcone z taką siłą, aby przy uderzeniu dźwignia np. sprzęgła zmieniła swoje położenie, ale się nie złamała. Oczywiście na rynku znajdziemy klamki z zawiasem, dzięki któremu złamanie tego elementu jest praktycznie niemożliwe, ale jednak są to dodatkowe koszty.
Na szczęście większość producentów tak konstruuje motocykle, że byle „paciak”, czy lekka wywrotka rzadko kiedy mają wpływ na stan techniczny pojazdu. Motocykle turystyczne są relatywnie odporne na tego typu przygody, chociaż musimy pamiętać, że nie do takich warunków zostały przygotowane przez konstruktorów. Dlatego, aby bez sensu się nie rozpłaszczać na kamieniach czy piachu, warto przygotować się pod kątem odpowiedniego doboru opon, ciśnienia czy ustawienia motocykla, dzięki któremu jazda w terenie będzie łatwiejsza. Jednak najważniejsze jest zachowanie zdrowego rozsądku oraz unikanie sytuacji podbramkowych – tak dla dobrego samopoczucia i nie tylko…