Yamaha XSR900. Szybszy synek, lepszy synek
To zwykły syndrom sztokholmski. Podobno wystarczy trzydzieści batów, by ofiara zakochała się w swoim oprawcy. W przypadku jazdy moją ukochaną XJR1300 po zalanej deszczem „siódemce” wystarczy 30 wspólnych kilometrów i dwa, no, może trzy srogie uślizgi... Czytaj cały...