Sezon MotoGP zaczyna się już 7 kwietnia. Dla kibiców czas najwyższy, by zaplanować, które Grand Prix warto zobaczyć.
Na skróty:
Wielu fanów MotoGP bywa w Brnie (w tym roku 25 sierpnia). Jest blisko, w miarę tanio i bilety są dostępne od grudnia u polskiego dystrybutora, w firmie GRANDys duo. Jednak w sposób subiektywny chciałbym zachęcić Was do odwiedzenia także innych Grand Prix, gdzie oprócz patrzenia na najszybszych facetów na świecie można też przeżyć inne atrakcji.
Doha
Sezon zaczyna się 7 kwietnia w Doha (w Katarze) i to właśnie pierwsza propozycja. Nocny wyścig na torze Losail dostarcza niezapomnianych wrażeń, a do tego w dzień można poszaleć na skuterach wodnych lub pojeździć po wydmach quadem.
Jedzenie w katarskich restauracjach cenowo odpowiada tym w naszych knajpach, więc nie ma dramatu. Podobnie jest z hotelami. Za przyzwoity pokój zapłacimy od 200 zł za dobę, a to jest przecież cena przystępna. Powiecie, że trzeba tam jeszcze dolecieć. I tu też jest przyjemna niespodzianka, ponieważ do Warszawy zaczęły latać linie lotnicze z Zatoki Perskiej i zrobiło się taniej niż kiedyś. Można tam i z powrotem dolecieć za nieco ponad 2 tys. zł. Do Kataru potrzebujemy wizy, ale szybko załatwia się ją przez stronę internetową tego kraju.
Le Mans
Kolejną propozycją powinno być Jerez (5 maja), ale ceny biletów lotniczych już dziś są tak nieprzyjemne, że nawet nie chcę Was drażnić opisami doskonałej kuchni, jakiej można skosztować w Andaluzji. Dlatego przejdziemy szybko do GP Francji na torze Le Mans (19 maja).
Dlaczego warto zobaczyć akurat te zawody, gdzie prawie co roku pada deszcz? Bo to chyba jedyne GP w kalendarzu, gdzie organizator nie myśli tylko o skasowaniu kibica za bilety na zawody, ale zapewnia mu liczne atrakcje. W piątek i sobotę odbywają się otwarte spotkania z zawodnikami, pokazy stuntu i koncerty. Do tego imprezy w miasteczku Monstera. Tam kibic się nie nudzi. Pod Paryż dolecimy z każdego, większego lotniska w Polsce tanią linią lotniczą za 400-700 zł, ale prościej i często taniej jest wsiąść do LOT-u lub Air France i wylądować na największym paryskim lotnisku.
Z Charles de Gaulle mamy bezpośredni pociąg TGV do Le Mans za 20 euro w jedną stronę (niecałe dwie godziny podróży). Hotele w Le Mans zaczynają się od 300 zł za dobę, ale warto zamieszkać na kempingu i bawić się z innymi przez całą noc.
Mugello
GP w Mugello odbywa się 2 czerwca i tych zawodów nie trzeba chyba przedstawiać żadnemu kibicowi, szczególnie takiemu, który sympatyzuje z Valentino. Teraz, gdy Rossi znów ma szansę wygrywać, na trybunach będzie pewnie komplet kibiców i niezapomniana atmosfera. Do tego doskonała, toskańska kuchnia. Do Mediolanu można dolecieć za 700 zł. Pokój na miejscu wynajmiemy nawet za 80 euro.
Sachsenring
GP Niemiec na torze Sachsenring w połowie lipca to propozycja dla tych, którzy nie lubią dalekich podróży. Tor położony jest niecałe 200 km od Zgorzelca, a rodzinne hoteliki rozrzucone po okolicy przyjmą nas za 50 euro za dobę. Do tego stałe niemieckie atrakcje: piwo, kiełbaski i orkiestra w wielkim namiocie dla kibiców.
Laguna Seca
Tydzień później (21 lipca) klasa MotoGP startuje na torze Laguna Seca w Kalifornii. Wspaniały tor, atmosfera i dodatkowo wyścigi amerykańskich Superbike. Niestety, do Stanów potrzebna jest wiza, a bilety do San Francisco są dosyć drogie (około 4 tys. zł). Ten wyjazd najlepiej połączyć z małą wycieczką i przy okazji odwiedzić Los Angeles czy Las Vegas. Wynajęcie samochodu w USA to nieduże pieniądze, gorzej z hotelem w Monterey, bo to przynajmniej 600 zł w podrzędnym motelu.
Misano
Misano (15 września) to najbardziej domowe GP dla włoskich zawodników. Prawie każdy z jeżdżących w czołówce ma rzut beretem od domu. Do tego mamy plażę, tanie hotele (na Riwierze są ich tysiące) i świetną kuchnię za nieduże pieniądze. Doskonałe połączenie wakacji i kibicowania. Do Bolonii można kupić tani bilet lotniczy, albo polecieć do Wenecji i przy okazji trochę pozwiedzać. W okolicy jest też wspaniały park rozrywki z wieloma atrakcjami.
Kuala Lumpur I Philip Island
Ostatnie propozycje to końcówka sezonu. Gdy w Polsce wszyscy zaczną przepraszać się z szalikami, my podczas GP Malezji (13 października) możemy powygrzewać się na basenie. Ceny hoteli w okolicy toru to 250 zł za dobę, a jedzenie jest tańsze niż w Polsce. Do tego można poszaleć na zakupach w chińskiej dzielnicy Kuala Lumpur.
Największym kosztem jest samolot, ale tu znów z odsieczą przychodzą nam linie lotnicze z zatoki. Już dziś śledząc promocje Emirates i Qatar można upolować bilet nawet za 2200 zł. Gdyby ktoś chciał tydzień później być też na Philip Island (20 października) łączony bilet WAW-KUL-MEL-WAW nie będzie kosztował więcej niż 4200 zł.
Do Australii potrzebna jest wiza, ale załatwia się to bezpłatnie przez internet. Na miejscu wspaniałe widoki, dobra kuchnia oraz najmniejsze na świecie pingwiny. Pokój w hotelu na wyspie to niestety 600 zł za noc. Jeśli pojedzie się w kilka osób, taniej jest wynająć domek, a wtedy możemy sami sobie gotować.
Nie polecamy
Których GP nie polecamy? Na pewno Indianapolis. Tam oprócz legendarnej nazwy toru nie ma nic ciekawego, więc jeśli akurat nie jesteście z wizytą u rodziny w Chicago, szkoda czasu i pieniędzy. Osobiście nie znoszę też Silverstone, ale jeśli ktoś pracuje w Anglii, albo trafi bilet za 1 zł na Luton, może pomarznąć przez 3 dni na tym dawnym lotnisku. Aragon jest w samym środku niczego i żeby zamieszkać za rozsądne pieniądze trzeba liczyć się z dojazdami nawet 40 km.
No to zacznijmy planować sezon 2013!