Ekskluzywna ?chińszczyzna? staje się coraz bardziej popularna także w Polsce. Na szczęście Chinom przytrafił się demokratyczny Tajwan, gdzie od dawna powstają interesujące i niedrogie skutery.
Tajwańskie Kymco, przez dziesięciolecia produkujące licencyjne jednoślady Hondy, jest dziś z własnym asortymentem mocnym konkurentem dla europejskich marek. Losy motoryzacji potoczyły się tak, że w obecnych rankingach popularności skuterów w pierwszej dziesiątce nie ma ani jednej Hondy, a Kymco jest nawet kilka (!). Tajemnica sukcesu największego tajwańskiego wytwórcy skuterów jest prosta – dobra cena plus jakość i osiągi porównywalne z topowymi markami. Co do stylistyki, to tajwańskie skutery nie szokują i już na pierwszy rzut oka widać, że tamtejsi projektanci wykorzystują sprawdzoną metodę zapożyczeń najlepszych rozwiązań konkurentów. Jednak efekt końcowy i tak jest dość dobry. Kolejny atut Kymco to liczne wersje silnikowe niektórych modeli w rozpiętości od 50 do 250 ccm. Przy takim założeniu uniwersalne nadwozie, które ma pomieścić spory jak na skuter motor i radzić sobie z niemałymi obciążeniami, w klasie 50 staje się ciekawostką, dając możliwość dosiadania dużego skutera jedynie z dowodem osobistym, a młodszym kierowcom okazję powożenia maxi-sztuką. Tylko Kymco ma w swej ofercie tak dużą „50” jak Grand Dink 50 czy Bet & Win 50, z których druga – tańsza – dostępna jest także w Polsce jako największa „50” na naszym rynku.
Większy od niejednej „125”, zaprojektowany bardziej w sportowym niż miejskim lub turystycznym stylu, Bet & Win z najmniejszym silnikiem prezentuje się równie imponująco jak „250” o tej samej nazwie. Jak na „50” to kawał „sprzęta”, a do tego ma te same atrybuty nadwozia i osprzętu co średnie skutery. Jest tylko o 5 cm krótszy od B&W 250 i, poza mniejszym blokiem napędowym i wydechem, jedyną różnicą jest bardziej klasyczny zestaw zegarów. Stylistyka jest mało oryginalna, ale i tak nadwozie jest bardzo nowoczesne i estetyczne, opracowane z dużą dbałością o szczegół. Choć to na pozór mało znaczące elementy, na pozytywny odbiór tego ekskluzywnego przecież modelu wpływają takie detale, jak: bardzo efektowne lusterka z ruchomymi zwierciadłami, motocyklowe rączki czy masywne aluminiowe uchwyty dla pasażera. Także z miejsca kie-rowcy wszystko wygląda profesjonalnie. Wśród czterech wskaźników zegarowych jest obrotomierz, a pod kierownicą świetnie rozplanowany, elegancki motocyklowy wlew paliwa i regulowane nawiewy ciepłego powietrza.
Pierwsze wrażenie z bliskiego oglądu jest bez zarzutu. Już w tym momencie, nie wnikając nawet w osiągi, tylko kierując się wyglądem, można przyznać, że ilość dobra za tę cenę jest więcej niż wystarczająca. Ale warto prześledzić temat do końca, gdyż nie ma skuterów bez wad.
Prowadzenie
Wydawałoby się, że duże gabaryty zobowiązują, jednak Bet & Win 50 okazuje się nadzwyczaj łatwy w prowadzeniu. Większa masa pod kierowcą oznacza większą stabilność, toteż za kierownicą tego skutera nawet niedoświadczeni jeźdźcy poczują się pewnie. Gorzej rzecz się ma przy manewrach z małą prędkością, gdzie niewielka moc zablokowanego silnika oraz wysoko umieszczone siodło nie ułatwiają kierowania ważącym 120 kg skuterem. Kierowcy poniżej 170 cm wzrostu mogą mieć problemy z podparciem się obiema stopami, trudniej też manewrować na parkingu w porównaniu ze zwykłą „50”.
Każdy za to, bez względu na wzrost, odczuje przyjemność z jazdy. Bet & Win chętnie się pochyla i jedzie stabilnie z każdą prędkością. spróbowałby inaczej, jeśli radzi sobie z większymi silnikami.
Tylko tylne zawieszenie mogłoby działać nieco lepiej, w wersji 50 jest ono po- jedyncze, bez regulacji. W połączeniu z miękko zestrojonym przodem jazda z cięższym pasażerem po nierównościach powoduje niewielkie kołysanie wzdłużne.
Coś za coś, czyli jeśli duże rozmiary i ciężar, to mniej pałeru. Znany z modelu Super 9 dwusuw chłodzony cieczą w cięższym o ponad 20 kg skuterze w wersji zablokowanej generuje jedynie 3,8 KM i nie oferuje specjalnych wrażeń. Po odblokowaniu moc wzrasta ponaddwukrotnie i dopiero wtedy można poczuć się pewniej w ruchu miejskim. Silnik bardzo ochoczo wkręca się w obroty, a przyspieszenie jest płynne do 50 km/h. Testowany egzemplarz podczas docierania nie osiągnął maksymalnych 80 km/h, ale sądząc po objawach, powinien zamykać szafę. Niestety, już wersja zablokowana wykazuje niemały apetyt na paliwo, a po otwarciu (zastosowaniu większej dyszy), przy dynamicznej jeździe, zużycie może sięgać nawet 4 l/100 km. Jednak duża pojemność zbiornika i tak nie zmusi nas do częstych odwiedzin na stacji paliw.
Mocną stroną modelu Bet & Win są hamulce. Choć tylny bębnowy jest „miękki” i słabowity, to przedni, zaczerpnięty z większych modeli, rekompensuje te niedomogi z nawiązką. Jest superostry, ale łatwo wyczuwalny – wręcz perfekcyjny.
Wyposażenie i funkcjonalność
Także pod tym względem Kymco zachowuje niezły poziom, a Bet & Win oferuje nieco więcej niż niejedna „50”. Ciekawostką w tej klasie jest obrotomierz, ale pośród licznych kontrolek nie zapomniano także o zwykłym zegarku. Funkcjonalny zewnętrzny wlew paliwa jest dokładnie dopasowany do końcówek dystrybutorów, toteż tankowanie jest wygodniejsze niż zwykle.
Na pokładzie mamy także dość pojemny schowek główny i zaczep na dodatkowy bagaż lub kask w przekroku. Jest także nóżka boczna, a przy parkowaniu pomagają potężne uchwyty dla pasażera.
Z minusów należy wymienić niezbyt wygodne na dłuższą metę siodło na miejscu kierowcy, które jest dobrze wyprofilowane, ale zbyt miękko tapicerowane i nie daje pełnego komfortu. Nieco za małe są także zwierciadła lusterek, co utrudnia obserwację, a ich duży rozstaw nie ułatwia przemykania w korku. Dla wyższych kierowców minusem jest wykrojona kosztem stylistyki przednia osłona niechroniąca dostatecznie wrażliwych na zimno kolan. Są za to nawiewy ciepłego powietrza i. wiele innych zalet. Model Bet & Win jest zatem ogólnie ciekawy, a biorąc pod uwagę jego niewygórowaną cenę, rzec by można – bardzo atrakcyjny.