fbpx

Fajnie jest móc jeździć motocyklem niemalże przez cały rok, jednak nie zawsze jest to przyjemne. Ciężko przecież cieszyć się z jazdy, będąc przemarzniętym, a przecież o to niełatwo podczas okresu jesienno-zimowego. Są jednak sposoby i produkty, które temu zapobiegną.

 

Z racji tego, że ostatnimi czasy zamiast solidnej zimy mamy po prostu nieco chłodniejszą jesień, motocyklem można jeździć przez prawie cały rok. W zeszłą zimę były może dwa tygodnie, kiedy warto było przesiąść się do samochodu lub komunikacji miejskiej. Sprzyjająca jak na ten okres aura, nie oznacza jednak, że jest ciepło (poza kilkoma wyjątkami tej jesieni).

Wszak, „jak jest zima to musi być zimno” – pod jesień też możemy podpiąć to stwierdzenie. Bywa zatem, że nasze ubrania motocyklowe nie zawsze będą w stanie zapewnić nam przyzwoity komfort cieplny. Są na to dwa sposoby – albo kombinować z tym co mamy albo wyposażyć się w ubrania motocyklowe na chłodniejsze dni.

Tradycyjnie, na cebulkę

Powodzenie pierwszej opcji, zależy oczywiście od tego co już mamy w szafie. Wiadomo, że mając cienkie miejskie ciuchy z rozbudowaną wentylacją, czy tym bardziej meshowe, to nie ma przebacz i zawsze będzie nam zimno. Absolutnym minimum w takich warunkach są ciuchy z membraną i podpinką ocieplającą, najlepiej turystyczne. Może być skóra, która odpowiednio gruba, zadbana i zaimpregnowana, znośnie radzi sobie na krótkich dystansach. Z pewnością jednak lepiej sprawdzą się tekstylia, zwłaszcza turystyczne – głównie ze względu na szczelniejsze zamknięcia wentylacji, dłuższą kurtkę i dłuższe mankiety w rękawicach. Takie ciuchy pewnie ma wielu z was, więc połowa sukcesu za wami. Na drugą połówkę składa się ich przygotowanie oraz to co założycie na pierwszą warstwę, a właściwie na kilka „pierwszych warstw”.

Ubieranie się na cebulkę, to rada stara jak świat, ale może się okazać zdradziecka. Jeśli ubierzecie się za grubo i w złe materiały, zapocicie się w moment, co przyniesie odwrotny skutek od zamierzonego. Warto więc zainteresować się bielizną termoaktywną. Z własnego doświadczenia polecam uszytą z Outlastu – w dotyku przypomina bawełnę, ma bardzo dobre właściwości termoregulacyjne, szybko schnie i nie powoduje przykrego zapachu, tak jak klasyczne ciuchy termo. Oczywiście ten ostatni efekt uboczny nie występuję u każdego, a zwykła bielizna termoaktywna też jest dobrym rozwiązaniem. Co fajne, do wyboru są także różne grubości, ale jeśli jeździsz po mieście, spokojnie powinna wystarczyć ta cieńsza opcja. Jeśli nie lubisz obcisłych koszulek, to moim zdaniem dobrym (a nawet lepszym) rozwiązaniem będą bluzy/golfy termoaktywne zakładane na zwykłą koszulkę. W temperaturach ok. 5-7°C w małych wyjazdach turystycznych, taka bluza spokojnie zastępowała mi podpinkę ocieplającą, a jeśli zechcemy ją wpiąć, to bluza i tak nie ograniczy naszych ruchów, bo jest stosunkowo cienka. Dobrym rozwiązaniem jest też cienka bluza Softshell, która jest wiatroszczelna i wodoszczelna, więc dobrze wspomoże membranę w kurtce. Warto także pamiętać o skarpetkach – narciarskie sprawdzą się nieźle, ale nie z każdymi butami ze względu na grubość. Można zatem skorzystać z turystycznych, które dobrze oddychają, a niektóre, dwuwarstwowe także nie wchłaniają wilgoci. Przy dobrych butach, w mieście powinna jednak wystarczyć zwykła, grubsza skarpetka bez technicznych wodotrysków.

 

Na przeciąg, tylko kominiarka

Nie ma jednak substytutów na porządną kominiarkę zwaną także balaclava, najlepiej z kołnierzem. Kaski, w szczególności ze średniej półki bywają nieszczelne, o czym moje zatoki przekonały się nie raz. Do wyboru są dwie opcje – polarowe lub termoaktywne. Te drugie są oczywiście droższe, ale zajmują znacznie mniej miejsca niż polarowe odpowiedniki, a więc są wygodniejsze. Warto jednak pamiętać, że termoaktywne też trzeba wybierać w wersjach zimowych/dwuwarstwowych, inaczej i tak będzie Ci zimno w kiepskim kasku. Jeśli przewiewa tylko w dolnej części, to możesz się zdecydować na mufkę/komin z polaru lub softshellu – do wyboru wersja krótka na szyję lub długa, zachodząca na nos. Dobrze brać te luźniejsze – mniej podrażniają skórę gdy trochę do nich nachuchacie.

Jeśli wybieracie kominiarkę lub komin z długim kołnierzem zachodzącym pod kurtkę, zwróćcie uwagę na jego materiał. Powinien być wodoodporny np. z neoprenu. W innym przypadku, gdy nasiąknie w trakcie deszczu, zmoczy wam ciuchy pod kurtką. W trakcie krótkich przejazdów, nieocenione okaże się także wstępne ogrzanie niektórych ciuchów. Położenie rękawiczek, kominiarki i butów przy lub na kaloryferze na kilka godzin lub na noc, sprawi, że gdy rano będziecie jechali do pracy lub szkoły, przez jakiś czas będziecie mieli prymitywne ogrzewanie. Jak wiadomo przez stopy, ręce i głowę, ciepło ucieka najszybciej, więc taki patent jest naprawdę przyjemny w użytkowaniu!

Laminat mile widziany

Są jednak warunki, w których nie ma zmiłuj się i niektóre, teoretycznie całoroczne ciuchy turystyczne czy miejskie nie wystarczają. Trudno wymagać, żeby ubrania mające się sprawdzać wiosną i latem, gwarantowały komfort również w zimowych warunkach.  Poza tym, w wielu kurtkach i spodniach, wpięcie podpinki sprawia, że zakres ruchów jest mizerny, co bywa naprawdę irytującym doświadczeniem.

Dlatego z myślą o jeździe także w zimę, warto wziąć nieco luźniejszy komplet. Do tego, jeśli rozglądacie się za ciepłym kompletem turystycznym, w grę powinny wchodzić głównie tzw. laminaty. Są to ciuchy, w których, membrana jest wprasowana w wierzchnią warstwę materiału, więc woda spływa po ubraniu, a nie wsiąka w nie. Mając wypinaną membranę, co prawda wy nie zmokniecie, ale materiał będzie cały nasiąknięty, przez co ochłodzi powietrze znajdujące się pod kurtką czy spodniami. Niestety przyzwoity komplet kurtka-spodnie w laminacie to wydatek ok. 4-5 tys. zł lekką ręką, a i 10 tys. nie będzie stanowiło problemu… 

 

Bez półśrodków

Pozostał jeszcze jeden problem. Jeżdżenie na co dzień do pracy/szkoły ubranym jak na porządną wyprawę, nie zawsze jest wygodne – zdejmowanie ciuchów na miejscu i zakładanie z powrotem przed wyjazdem to porażka (chyba, że masz spodnie zakładane na spodnie „cywilne”, o których w dalszej części tekstu). Przerabiałem to i zazwyczaj okazywało się, że podliczając czas na wyrychtowanie, wychodziło tak samo jak bym poruszał się w ciepłym i suchym samochodzie. W takich sytuacjach, największymi wygranymi są skuterowcy i co do tego nie ma dyskusji. Na skuter po prostu zarzucasz koce i mufki (np. Tucano Urbano) i właściwie jeździsz w tych samych ciuchach, co wiosną. Proste, skuteczne i wygodne. Gorzej jest na motocyklu. Co prawda możesz zamontować sobie mufki, chroniące dłonie przed mrozem, ale nie każdy czuje się w nich pewnie.

Drugą opcją są także nakładki ocieplające zakładane na rękawice, ale większość z nich kompletnie ogranicza czucie manetki. Bez doposażenia garderoby, może być więc ciężko. Ciuchy zimowe co prawda są zazwyczaj w cenie dobrych ciuchów turystycznych, więc tanio nie jest, ale po pierwsze jest to towar niszowy produkowany przez marki z segmentu „premium”, a po drugie często uszyty jest z zaawansowanych materiałów, dzięki czemu obędzie się bez ubierania w „termocebulkę” i grzania ciuchów na kaloryferze. Poza tym, będzie Ci ciepło cały czas, a nie tylko podczas krótkich, miejskich dojazdów. Wybór takich ubrań nie jest porażający, ale nie ma tragedii. Zwłaszcza, że do wyboru są ubrania turystyczne oraz eleganckie miejskie, klasyczne, no i co najważniejsze w wersjach damskich i męskich. Jeśli chodzi o kurtkę, to warto zainteresować się nieco dłuższymi, zwłaszcza, jeśli jeździsz po mieście – mniejsza szansa na podwiewanie i możesz sobie oszczędzić zakładanie pasa nerkowego. Brakuje jedynie typowo zimowych butów, ale porządne turystyki z membraną + ew. gruba skarpeta dają radę. Można jeszcze zdecydować się na podgrzewane wkładki elektryczne do butów. Grzałki występują także w rękawicach oraz w kamizelkach i wkładkach do spodni. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, ale dobre ciuchy długo będą dawały radę bez wsparcia elektryczności.

Poniżej podamy kilka przykładów typowo jesienno-zimowych ubrań od różnych marek (wiele z nich ma kilka modeli, więc warto zbadać stronę/sklep producenta – linki podpięte w nazwach). Oczywiście nasze propozycje nie mają na celu nakręcenia was na kupno każdego produktu, bo to byłby pierwszy krok do bankructwa. Czasem może się okazać, że kupno spodni i dobrych rękawic załatwia sprawę. Niemniej, mamy nadzieję, że takie podpowiedzi się przydadzą. Trzymajcie się zatem ciepło i dajcie znać, jakie macie patenty lub w jakich ubraniach jeździcie zimą.

Kurtki

*Dane Tornby (dostępne także w wersji damskiej)

*Spidi Evo Light  (dostępne także damskie odpowiedniki)

*Tucano Urbano Urbis  (dostępne także damskie odpowiedniki)

*Rukka Armarone

Spodnie

(tu warto zwrócić uwagę na spodnie z suwakami na całej długości nogi. Dzięki temu, nie trzeba ich zdejmować razem z butami i można założyć je na zwykłe spodnie – doskonałe rozwiązanie do miasta, nie tylko w zimę)

*Spidi X65 Superstorm  (dostępne także w wersji damskiej)

*Modeka Kenai 

*Dane Nyborg 

*Rukka Armarone

Rękawice

*Dane Basic  (dostępne w wersji damskiej. Ta marka ma największy wybór zimowych rękawic, w tym ogrzewane elektrycznie)

*Spidi Globetracker (dostępne damskie odpowiedniki)

*Rukka GTX3 Chamb

*Modeka Stavanger  (dostępny model damski)

*Tucano Urbano Super Insulator  (unisex)

*Halvarssons Ajax

*IXS Sonar Glo  (dostępne wersje damskie)

Producenci ubrań z elektrycznym ogrzewaniem

Harley-Davidson

Gerbing

Aerostich

Dane

KOMENTARZE