fbpx

Motocykle Royal Enfield przeciętnemu miłośnikowi jednośladów kojarzą się z jednocylindrówkami o pojemności 350 ccm i wdzięcznej nazwie Bullet.

Nadal w produkcji

Popularność jednocylindrowych Royal Enfieldów nie jest zaskoczeniem. Wiele modeli tej marki przez lata bazowało na znanej jeszcze z początku lat 30. minionego wieku konstrukcji jednocylindrowej 350. Wytwarzane seryjnie maszyny na stałe wpisały się w historię motocyklizmu. Dzięki sprzedaży licencji do Indii w latach 50. marka Royal Enfield nie odeszła w zapomnienie. Choć sygnowane tym znakiem motocykle nie są już rodowitymi „anglikami”, nadal schodzą z taśmy produkcyjnej, czasami zaskakując niekonwencjonalnymi rozwiązaniami.

Zobacz także: Triumph Bonneville, Kawasaki W 800, Royal Enfield Bullet Classic 500 – porównanie

W latach 90. doczekał się nieco kontrowersyjnej, lecz skutecznej wersji: pierwszej na świecie z silnikiem diesla. Dzisiejsza oferta nowych-starych Enfieldów na bazie Bulleta obejmuje wiele modeli o różnych charakterach. W jednym pozostają spójne: nostalgiczny kształt motocykli, pomimo zmian, niewiele różni się od ostatnich pojazdów opuszczających angielskie zakłady.

Uśmiech proszę!

Zakłady Royal Enfield zaczynały, jak niemal wszystkie podobne firmy, od wytwarzania rowerów w latach, gdy jeszcze nikt nie śmiał pomyśleć o zaprzęgnięciu grzmiącej machiny do napędu pojazdu. Na przełomie XIX i XX w., gdy wizję tę można było już urzeczywistnić, w siedzibie firmy w Redditch do rowerowej ramy zamontowano pierwszy silnik, stwarzając podwaliny późniejszych konstrukcji motocyklowych. W miarę upływu lat konstrukcje napędzanych silnikami rowerów ewoluowały w kierunku, który bardziej przypomina dzisiejszy motocykl.

Zobacz także: Royal Enfield Bullet Classic & Electra Classic

Znana coraz bardziej z dobrych jakościowo pojazdów marka Royal Enfield praktykowała z motocyklami różnych wielkości. Montowano silniki innych producentów, w końcu decydując się na stworzenie własnej konstrukcji. Jednocylindrówki czy widlaste silniki o dużej pojemności nie były obce Enfieldowi. Co ciekawe, w czasach, gdy czterozaworowa głowica była jeszcze synonimem sportu, Royal Enfield wprowadził ją w swojej sztandarowej, seryjnej konstrukcji na początku lat 30., mniej więcej 50 lat przed konkurencją.

Pomimo że firma miała sprawdzone konstrukcje, jak wiele innych, nie wytrzymała nagłego ataku i późniejszej hegemonii dalekowschodnich najeźdźców. Relatywnie tanie i dobre konstrukcje wyparły angielskich nestorów motocyklizmu, wytyczających dotąd kierunki rozwoju jednośladów na świecie.

Konstelacja Meteora

Aby mógł powstać Meteor Mniejszy, wiele wody musiało upłynąć w Tamizie. W 1948 roku na bazie ramy i elementów silnika popularnego modelu Bullet, powstała dwucylindrówka 500 Twin: motocykl o dobrych własnościach jezdnych, sprawnym silniku i relatywnie tani.

Niską cenę zapewniało użycie standardowych elementów z innych modeli. Pierwsza z powojennych dwucylindrówek cieszyła się dobrą opinią, dzięki czemu pozostawała w ofercie firmy przez dziesięć kolejnych lat.

Pomimo dobrych własności i dynamiki, 500 Twin nie cieszył się szaloną popularnością na Wyspach Brytyjskich. Klient zza Atlantyku miał jeszcze większe oczekiwania: większej pojemności, wyższej prędkości i lepszej dynamiki. Odpowiadając na to oczekiwanie, w 1952 roku Royal Enfield stanął w szranki z konkurencją, prezentując model Super Meteor. Podobnie jak u poprzednika, i w nowym pojeździe wykorzystano części innych modeli. Maszyna o pojemności 700 ccm charakteryzowała się dobrymi własnościami jezdnymi oraz prędkością maksymalną na poziomie 160 km/h. Produkowana do 1962 roku doczekała się semisportowego wydania – modelu Constellation, w którym dwa gaźniki zapewniły jeszcze lepszą dynamikę, nieznacznie wyższą prędkość maksymalną i nową stylistykę.

Rynek amerykański wydawał się otwarty na szybkie pojazdy. Spełnienie oczekiwań technicznych i dotyczących wysokiej prędkości maksymalnej czy dobrej trakcji nie gwarantowało jednak pełnego sukcesu. Czego trzeba było rzetelnie wykonanym motocyklom Royal Enfield? Drapieżnego wyglądu, którego nie zbywało nieco wolniejszej konkurencji.

Meteor mniejszy

Meteor Minor powstał w 1958 roku jako kontynuacja Twin 500 i mniejszy brat modelu Super Meteor. Wypróbowana metoda wykorzystania elementów innych modeli dawała wiele benefitów. Prócz niskiej ceny (dzięki masowej produkcji), nowy model opierał się na sprawdzonych elementach konstrukcyjnych, pozwalając na ograniczenie do minimum chorób wieku dziecięcego i poważniejszych usterek.

Model wytwarzano w trzech odmianach: Standard – z pojedynczym siedzeniem, lepiej wyposażony De Luxe z kanapą i Sport, w którym przy zmianie krzywki zaworów dolotowych uzyskano dodatkowe 3 KM, dając ważącej niespełna 200 kg maszynie 33 KM. Ta szybka i relatywnie lekka konstrukcja prowadziła się bardziej jak mała „dwieściepięćdziesiątka” niż motocykl klasy 500. Było to zasługą dobrze rozłożonych mas i nisko położonego środka ciężkości maszyny, w której korpus silnika stanowił element nośny.

Wymienione zalety nie bardzo trafiły w gusta rynku. Dość charakterystyczna, ciężka linia motocykla z małymi kołami o rozmiarze 17″ nie dawała modelowi niezbędnej siły przebicia. A do tego ta nazwa: Minor Sport – niby sportowy, a jednak mniejszy. Przy nowocześnie wystylizowanej konkurencji o błyskotliwych nazwach wyważony wizerunek Royal Enfielda po prostu się nie sprzedawał. A jeśli obok stał Super Meteor, wybór okazywał się aż zbyt prosty: mniej prężący muskuły braciszek pozostawał w kącie.

Siła tradycji

Meteor Minor Sport nie został dobrze sprzedany. Stojąc obok lepiej wypromowanych modeli pokrywał się kurzem. Czy słusznie? Ten niepozorny w kształtach motocykl ma wiele zalet. Prócz osiągów i trakcji oczywiście.

Dwa cylindry w rzędzie, ustawione poprzecznie, mają oddzielne głowice, co ułatwia niezbędne zabiegi serwisowe. Dobrze skrojony silnik (skok/średnica tłoka) pracuje bez nadmiernych wibracji. Układ smarowania z suchą miską olejową ma zbiornik oleju wewnątrz korpusu silnika, co ogranicza do minimum konieczność prowadzenia przewodów a więc minimalizuje ewentualne przyczyny przecieków, z których angliki słyną. Prowadzenie, hamulce i komfort jazdy pozostawały na poziomie ponadprzeciętnym, z czego producent był znany od lat.

Z ciekawostek warto wspomnieć, że motocykl wyposażony w 6V instalację z zapłonem bateryjnym można uruchomić bez sprawnego akumulatora. W takim przypadku iskra podawana jest na jeden cylinder. Po uruchomieniu silnika i osiągnięciu wymaganych obrotów, a wraz z nimi napięcia z prądnicy, zapłon otrzymuje również drugi cylinder.

Bardzo przydatnym rozwiązaniem jest zastosowanie dodatkowej dźwigni skrzyni biegów, która pozwala na redukcję czwartego przełożenia bezpośrednio do pozycji neutralnej, bez mozolnego przechodzenia przez kolejne przełożenia. Rozwiązanie to proste i bardzo ułatwiające życie kierowcy. Dziwi tylko fakt, że jeszcze w latach 50. i 60. na Wyspach skrzynie biegów w większości motocykli montowano oddzielnie, tak, jak cały świat robił to czterdzieści lat wcześniej. Czyżby nowsze rozwiązania tam wówczas nie docierały? Czy to tylko brytyjskie przywiązanie do tradycji?

Mały też może

W deszczowe popołudnie na zamkowy bruk podjeżdża Royal Enfield Meteor Minor Sport. Pod rosłym kierowcą wydaje się malutki, niepozorny. Odstawiony na bok, w moich oczach nabiera kształtów. Twin z ciekawie uformowanym układem wydechowym może się podobać. Jest przysadzisty, zwarty w swojej budowie. Patrząc na jego elementy, można powiedzieć: na wskroś angielski, od obudowy reflektora z małymi światełkami, poprzez „odwrotne” dźwignie nożne, na tylnej lampie kończąc.

Zrzeszony w kaszubskim Old Bike Club Jarosław Milewczyk opowiada o swoim motocyklu:

„Ten egzemplarz opuścił wytwórnię „The Enfield Cycle Co. Ltd” dokładnie 28 lipca 1959 roku. Można się domyślać, że przez cały czas jeździł po Wielkiej Brytanii”.

Pan Jarosław kupił go w 2011 roku, w angielskim serwisie aukcyjnym, nie zdając sobie sprawy, że jest tak filigranowy. Siedemnastocalowe koła tylko pogłębiają to wrażenie. Cóż było jednak robić, skoro maszyna, po kilku tygodniach od zakupu, stała pod domem? Jeździć! Szczęśliwie, motocykl stracił wszelkie przywary po ruszeniu w trasę. Przebieg niemal 5000 km w pierwszym sezonie wydaje się potwierdzać pozytywne opinie o nim i jego mocnych stronach. Pomimo wyglądu i niezbyt błyskotliwej nazwy. O dziwo, mały też może…

Tekst i zdjęcia Tomasz Tomaszewski

Publikacja Świat Motocykli 12/2012

KOMENTARZE