Głęboki wykop osiedlowy powstał na okoliczność wymiany rur. Jego wnętrze zajęło kilku chłopców w wieku od ośmiu do dziesięciu lat. Każdy z nich ma poważną minę
na umorusanej buzi…
Na skróty:
Są ubrani w bawełniane powyciągane koszulki. Jeden z nich ma na szyi klucz od mieszkania. To ja, jest 1986 rok. Nerwowo poprawiam części wyposażenia. Nic nie może się teraz zaplątać lub przemieścić. W rękach trzymam pistolet maszynowy zrobiony z połamanego na ten kształt drewnianego krzesła. Niektórzy już mają w rękach grudki ziemi gotowe do rzutu. Za chwilę zaatakują Niemcy.
Przysłowie mówi, że chłopcy nigdy nie dorastają, a tylko zabawki są coraz droższe. Coś w tym jest. Czasem jednak się zdarzy, że poza samą zabawą można zrobić coś więcej. To właśnie ludzie ogarnięci pasją i wrażliwością historii tworzą widowiska towarzyszące dziś obchodom ważnych wydarzeń narodowych. Ci ludzie to rekonstruktorzy. Dziś prawie każdy słyszał o inscenizacji bitwy pod Grunwaldem. Na średniowiecznych zamkach podziwiamy turnieje rycerskie, a sporo osób miało przyjemność oglądać jedną z wielu inscenizacji bitew września 1939 roku. Imprezy te odbywają się przy zaangażowaniu wielu ludzi, których pasja historyczna jest tak wielka, że są oni w stanie dociekać takich szczegółów życia w dawnych epokach, jak faktura tkanin odzieży.
Odtwarzanie dawnych wydarzeń to praktyka znana od stuleci.
Już w czasach rzymskich na potrzeby igrzysk, organizowano spektakle gdzie publiczności pokazywano heroiczne czyny wojsk na polach bitew. W obecnych czasach rekonstrukcja to najlepsza możliwość „dotknięcia historii” i potężna pomoc naukowa. Pasjonaci odtwarzają nie tylko bitwy. Znane są pokazy bardziej statyczne, gdzie możemy namacalnie przekonać się o trudach życia codziennego w dawnych epokach. Tam, gdzie odtwarzane są dzieje wieku dwudziestego jest oczywiście więcej urządzeń technicznych i pojazdów. To one dodają dynamizmu na spektaklach nowożytnych, tak jak galopujące konie podczas potyczek średniowiecznych. W okresie II wojny światowej dwa rodzaje pojazdów zdominowały wszystkie fronty. Była to ciężarówka i motocykl. My z wiadomych powodów przyjrzyjmy się tym drugim.
Każda armia biorąca udział w globalnym konflikcie wykorzystywała motocykle solo i wyposażane w boczne wózki. Pełniły one rozmaite role. Na lekkich maszynach podróżowali kurierzy, łącznicy i zwiadowcy. Te cięższe wyposażane w boczne wózki były niekiedy ruchomymi punktami ogniowymi z zainstalowanymi ciężkimi karabinami. Motocykle również nadzorowały szlaki komunikacyjne, jeździli nimi żandarmi, korespondenci wojenni, medycy, a nawet holowano nimi lekki sprzęt bojowy. Oczywiście każda armia miała inną wizję zastosowania tych maszyn. Najwięcej przeznaczeń znaleźli maszynom Niemcy. Motocykle stanowiły nawet podstawę wyposażenia batalionów motocyklowych. Przez cały czas trwania wojny doktryny się zmieniały, ale pojazdy te wciąż były wykorzystywane i możemy je dziś oglądać w praktycznie każdej kronice filmowej z frontu.
Drogie pojazdy i ryzyko ich ujeżdżania
Dziś maszyny te zdobią kolekcje prywatne i muzea na całym świecie, osiągając w niektórych przypadkach horrendalne ceny. Całe szczęście są jeszcze ludzie, którzy ponad stawianie pomników cenią sobie cel, w jakim dawni twórcy budowali dzisiejsze zabytki motoryzacji. Oni jeżdżą. To za sprawą takich osób na trasach wielkich rajdów zabytkowych pojazdów w kurzu i znoju możemy oglądać kołowe perły wszech czasów. Tacy sami właściciele w historycznych mundurach nie obawiają się brudu pól bitewnych. Oni u boku piechoty i pojazdów pancernych tworzą widowiska historyczne. Są bowiem tacy, którzy rekonstrukcję traktują na tyle poważnie, że żadnych imitacji nie tolerują. Oczywiście w miarę możliwości oryginalne wyposażenie zastępują doskonale wytworzone repliki. Dotyczy to praktycznie wszystkich mundurów i oporządzenia.
W przypadku pojazdów sprawa jest trudniejsza. Oryginały osiągają niebotyczne ceny, a prawdziwa jazda niesie za sobą ryzyko. Akcesoria replikowane są mile widziane, ale nie zastąpią wszystkiego. Jednak dla chcącego nic trudnego. Pojawiły się motocykle wykonane niemal w 90% jako repliki. Mało tego, maszyny te są nie do odróżnienia od oryginału! Można jeździć bez obaw. Ten trend dotyczy wprowadzenia na pole nawet takich pojazdów jak czołgi i wozy pancerne Trzeba nadmienić, że Polacy, obok naszych południowych sąsiadów, stanowią w tej branży europejską elitę. Istnieją oczywiście widowiska, gdzie za niemiecki zaprzęg z wózkiem, cały czas podstawia się radziecki motocykl z lat nawet osiemdziesiątych. Całe szczęście jest takich zjawisk coraz mniej i na inscenizacyjnych frontach mamy coraz więcej zacnego zabytkowego sprzętu lub jego doskonałych kopii.
Ludzie wielkiej pasji i wyobraźni
Oczywiście nie spotkamy na inscenizacjach tylko „niemieckich” motocyklistów. Patrol Military Police na Harleyach ma niebywały wygląd. Polacy w bitwach września 1939, na Sokołach 600 i 1000 to klasa sama w sobie. Podobnie Żołnierz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie na brytyjskim Royal Enfield lub BSA. Nieco gorzej jest z Rosjanami. Popularne M72 zostały wprowadzone na front dość późno. To, co powinno towarzyszyć wschodnim inscenizacjom, to TIZ AM 600 i IŻ 9. Miejmy nadzieję że i takie tuzy pojawią się na imprezach, a póki co i na Harleyu z UNRRA Czerwonoarmista nie wygląda źle.
Co to wszystko daje ludziom, którzy mają takie hobby? Dla osób zainteresowanych historią, rekonstrukcja jest sposobem na dopełnienie wyobrażenia „jak to naprawdę było”. Kiedy ubierzemy się w odzież sprzed kilkudziesięciu lat i dosiądziemy pojazdu z epoki, to zupełnie inaczej zaczynamy postrzegać wydarzenia znane ze szkoły. Dodajmy możliwość strzelania ślepą amunicją z prawdziwej historycznej broni, a historia wtedy zaczyna mieć smak i zapach. Ma też wagę, bo żołnierz przecież nosił masę sprzętu. Mało? Żeby było jeszcze bardziej „prawdziwie”, musiałem stanąć na progu drzwi samolotu ubrany w mundur niemieckiego strzelca spadochronowego i tradycyjny desantowy spadochron. Ten prawdziwy krok do przodu w „otchłań” zmienił wagę książek, które czytam. Motocykle na ziemi i grupa kolegów sformowana w drużynę daje możliwość naprawdę ambitnej weekendowej aktywności.
Tekst i zdjęcia Michał Mazurek
Autor dziękuje za pomoc w przygotowaniu materiału kolegom Grupy Rekonstrukcji Historycznej FJR 1