Harley-Davidson Servi-Car, trzykołowy pojazd do wszystkiego, dla domokrążców, hydraulików, sprzedawców lodów, a nawet policjantów, to maszyna stworzona do ?brudnej roboty?. Mimo wszystko to wciąż legenda.
Na skróty:
Harley z paką
Harley-Davidson to legenda, do której motocykl jest tylko dodatkiem – tak mówią wszyscy, którzy wiedzą, dlaczego jeździ się maszynami tej marki. Są jednak i tacy, dla których był nie tyle stylem życia, ile częścią profesji, narzędziem pracy. W trudnych czasach wielkiego kryzysu praktyczny pod wieloma względami Servi-Car był, ze względu na ekonomię eksploatacji i użyteczność, tańszą alternatywą dla samochodu.
Prototypy harleyowego trójkołowca powstały pod koniec 1931 r. Produkcja ruszyła w 1932 roku. Harley-Davidson Servi-Car przeznaczony był do pracy w warsztatach samochodowych, jako pojazd, którym wyjeżdżano na „wizyty domowe” – serwis u klienta. Dlatego jednym z głównych założeń konstrukcyjnych Servi-Cara był na tyle duży schowek, aby mieścił jak największy zestaw narzędzi i części wymiennych.
Jeśli na miejscu okazywało się, że mechanik nie był w stanie dokonać naprawy, mógł przymocować trójkołówkę do zderzaka lub haka holowniczego samochodu i za jego kierownicą wracać do warsztatu (jeśli tylko zepsuty pojazd mógł poruszać się o własnych siłach). Holowanie Servi-Cara było praktykowane również w drugą stronę, gdy mechanik po naprawie zwracał auto klientowi (mógł wrócić na trójkołówce).
Inną zaletą skrzyni bagażowej była też stosunkowo duża powierzchnia burt, które można było wykorzystać jako nośnik reklamy. Ponadto Servi-Car był przyjazny użytkownikom, którzy wcześniej nie zdobyli doświadczenia w prowadzeniu motocykla – nie wymagał umiejętności utrzymywania równowagi.
W 1933 roku produkcja w fabryce Harleya drastycznie spadła. Servi-Carów powstało nawet mniej, niż 200 sztuk (w kilku kolejnych latach produkcji maksymalnie przekraczała 500 sztuk), ale i tak, po latach, okazało się, że fabryka przetrwała trudny moment także dzięki tej właśnie, trzykołowej wersji motocykla. Była to też najdłużej wytwarzana seria jednego modelu z Milwaukee. Produkcja trwała aż do 1973 roku.
Servi-Car korzystał z podzespołów innych motocykli HD. Na początku produkcji, do roku 1936, był napędzany „widlakiem” serii R o pojemności 45 cali sześciennych. Była to unowocześniona wersja poprzedniej serii D. W 1937 roku wprowadzono silnik z serii W, w którym otwarty, tzw. stratny obieg układu smarowania nareszcie zastąpiono zamkniętym. Poczynając od ramy, przez układ jezdny, a kończąc na silnikach i elementach sterowania, była to typowa konstrukcja, wspólna z innymi modelami.
Fot. Bartosz Biesaga
Fot. Bartosz Biesaga
Odmienna z natury rzeczy musiała być tylna część, ze sztywną tylną osią, z dyferencjałem oraz układ hamulcowy tylnych kół. Most był mocowany bezpośrednio do ramy. Takie rozwiązanie przyjęto, ponieważ jazdy testowe prototypem wypadły niepomyślnie: pojazd z tylnym zawieszeniem zachowywał się niestabilnie. Resorowanie na sprężynach i amortyzację miała za to… skrzynia ładunkowa (żeby przewożony towar zanadto się nie tłukł, a były też przecież odmiany z ławeczką dla pasażera).
Na początku, oprócz bębnowego hamulca przedniego, stosowano pojedynczy hamulec bębnowy w obudowie dyferencjału. Od 1937 roku pojawiły się dwa hamulce bębnowe przy tylnych kołach. Od 1951 roku do ich sterowania wykorzystano układ hydrauliczny. W ostatnim roku produkcji korzystano nawet z hamulców tarczowych przy wszystkich kołach.
Stosowane od początku skrzynie bagażowe występowały w dwóch wersjach pojemnościowych. W 1942 roku zdecydowano się na jeden, pośredni rozmiar skrzyni. Produkowała ją dla Harleya firma Abresh Co.
W 1966 roku skrzynie, wykonywane dotychczas ze stali nierdzewnej, zastąpiono lżejszymi, z włókna szklanego. Co ciekawe, w 1964 roku, czyli jeszcze rok przed debiutem modelu Electra Glide, Servi-Cary jako pierwsze, cywilne modele Harleya dostępne były z elektrycznym rozrusznikiem. Skrzynia biegów miała trzy przełożenia do jazdy w przód i bieg wsteczny.
Z kredą na drągu
Servi-Cary zostały przystosowane do różnorodnych zastosowań. Dużą popularność zdobyły jako pojazdy dla policjantów patrolujących miasta. Mundurowi mogli nimi niespiesznie przemierzać ulice, a dzięki temu, że nie trzeba było utrzymywać równowagi, wolną ręką, przy pomocy kredy umieszczonej na długim drągu oznaczali opony tych pojazdów, które na przykład zostały zaparkowane w nieprzepisowy sposób.
W wielu egzemplarzach, aby do maksimum ułatwić pracę policjantom, odwrotnie instalowano rollgaz na kierownicy – po lewej stronie. Prawa ręka była wolna i nieprawidłowo parkujące pojazdy można było oznaczyć nawet bez zatrzymywania się. Po patrolu kij odkładany był na specjalny uchwyt na skrzyni.
Servi-Car na zdjęciach pochodzi z Gary, miasta założonego w 1906 r. w południowej części aglomeracji Chicago przez US Steel, koncern przemysłu stalowego. W latach 60. XX w., podobnie jak wiele innych, amerykańskich, miejskich ośrodków przemysłowych, opierających swoją egzystencję tylko na jednej branży, wraz ze wzrostem konkurencji zagranicznego przemysłu stalowego miasto zaczęło chylić się ku upadkowi. US Steel został zmuszony do zwolnienia znacznej części pracowników w miejscowych zakładach. W krótkim czasie dotychczasowa, niska przestępczość niechlubnie wzrosła do rekordowych poziomów.
Być może dlatego w prezentowanym, policyjnym Servi-Carze z 1966 roku, z rozrusznikiem, nie przewidziano uchwytu na wspomniany drążek parkingowego, choć egzemplarz pochodzi z końcówki produkcji serii z solidną skrzynią ze stali nierdzewnej. Nie służył do ścigania tych, którzy źle zaparkowali, ale należał do „gliny” patrolującego upadające, przemysłowe miasto, w którym bywało „gorąco”. Jego zadaniem było zapewne sprawdzanie każdego kąta i pilnowanie, aby żaden podejrzany typ nie kręcił się przy bramach, dokach i magazynach.
Do Polski motocykl trafił dwa lata temu w stanie prawie kompletnym, ale z przerdzewiałą skrzynią bagażową i złuszczonym lakierem. Zachowane w oryginale insygnia policyjne, informujące o przynależności do jednostki, były w tak złym stanie, że nie przetrwały renowacji. Silnik również nie dawał żadnych oznak życia. Przez wiele lat tułaczki od policyjnych garaży, często przez chciwe łapska handlarzy, zmarniał.
Do Odolanowa trafił jako pozornie niewiele wart. Tam odzyskał życie dzięki Robertowi, zajmującemu się wyszukiwaniem i importem amerykańskich perełek oraz nowemu właścicielowi z Działoszyna. Ciekawe, że ocalała i okazała się sprawna oryginalna, umieszczona na przednim błotniku, mechaniczna, policyjna syrena alarmowa, uruchamiana klamką przy lewej ręce, napędzana od koła jadącego motocykla. Na jej dźwięk po prostu trudno powstrzymać napływające gdzieś z pamięci obrazy ze starych, amerykańskich filmów gangsterskich…