Pod koniec lat 90-tych Yamaha nie miała w swojej ofercie mocnej, uniwersalnej sześćsetki. Ślamazarna i archaiczna XJ 600 Diversion mimo przeprowadzonych modyfikacji nadal nie mogła być uznawana za motocykl dla jeźdźca lubiącego trochę emocji. Firma traciła również klientów w klasie uniwersalnych sześćsetek na rzecz mocniejszego Bandita. W 1998 roku narodził się FZS 600 Fazer. Przepis na sukces był prosty – zmodyfikowany silnik z YZF 600 Thundercat, mocne hamulce, stalowa rama, zwarta sylwetka i niskie koszty eksploatacji. Taka mieszanka musiała się dobrze sprzedać i tak jest do dzisiaj. Używany Fazer pierwszej generacji nadal jest ciekawą propozycją.
Na skróty:
Fazer nie jest pięknym motocyklem. Patrząc od przodu śmiało można powiedzieć, że arcydziełem jeśli chodzi o stylistykę z pewnością nie jest. Małe reflektory wyglądają jak zmrużone oczka, zadupek przyciężki, tablica wskaźników nie powala na kolana. Motocykl ratuje piękne lakierowanie i dolny, akcesoryjny pług. Nie szata zdobi człowieka, ale z pewnością jest w stanie odmienić motocykl. Tak oto brzydkie kaczątko zmienia się w dostojnego łabędzia. Bryła motocykla stała się harmonijna. Nie ma za to zastrzeżeń do wykończenia i ergonomii. Typowo jak dla większości motocykli japońskich wszystko jest pod ręką, nie trzeba wertować instrukcji obsługi, wystarczy intuicja. Klamka hamulca ma regulację położenia, tak samo jak dźwignie obsługiwane nogami. Nie ma za to możliwości ustawienia położenia klamki sprzęgła, ale położenie fabryczne powinno zadowolić praktycznie wszystkich. Od 2000 roku dostępny jest przełącznik świateł awaryjnych. Cieszy wskaźnik poziomu paliwa, nie zawsze spotykany w motocyklach tej klasy.
Wady, które mogą się stać zaletami
Pozycja za kierownicą jest typowo miejska, wyprostowana, wręcz komfortowa. Chwilami czułem się na Fazerza jak na Supermoto. Tylko większa masa i inny dźwięk silnika przypomina, że mamy 4 cylindry i prawie 100 KM. FZS prowadzi się łatwo i przyjemnie. W porównaniu ze sportowymi motocyklami zawieszenie wydaje się miękką kanapą. Szkoda, że nie zestrojono go trochę twardziej, chwilami w istotny sposób brakuje tłumienia i to zarówno z przodu jak i z tyłu. Aż chciałoby się mieć w Fazerze przednie zawieszenie z bratniego Thundercata, gdzie nie zapomniano o regulacji tłumienia.
Ratować można się zalaniem gęstszego oleju oraz zamontowaniem sprężyn progresywnych. Nie można jednak wszystkiego oceniać w czarno-białych barwach. Owa miękkość oszczędza kręgosłup kierowcy na dziurawych i poniszczonych miejskich drogach. Warto jednak skręcić mocniej napięcie wstępne sprężyn (dostępne po 2000 roku) bo w przeciwnym przypadku przód potrafi dobić. Przy wyższych prędkościach zaczyna dokuczać wiatr, owiewka spełnia swoje zadanie tylko częściowo, a wysoka kierownica utrudnia złożenie się na zbiorniku paliwa. Nie ma róży bez kolców, to co się okazuje bardzo przydatne w mieście i przy spokojniej jeździe, zaczyna dokuczać w czasie szybkich przelotów. Ale dla chcącego nic trudnego – Fazerem można spokojnie podróżować z prędkością około 160 km/h nie narażając się na wielkie zmęczenie.
Mało problemów, ale za to w cenie
Miałem duże obawy co do tego, jak tak komfortowe zawieszenie sprawdzi się na winklach. Okazały się one nieuzasadnione i po chwili przyzwyczajenia okazało się, że Fazerem można łoić po zakrętach aż miło. Motocykl sam wpisuje się w zakręt, nie należy mu tylko przeszkadzać. Nie powinien również nikogo dziwić widok Fazera śmigającego po torze, gdyż i tam doskonale da on sobie radę, oczywiście w amatorskim i typowo rekreacyjnym wykonaniu. W parze z dobrym prowadzeniem idą doskonałe hamulce znane z wielu modeli Yamahy. W FZS sprawują się one bardzo dobrze ze względu na niska masę motocykla. Wykonanie efektownego stoppie dla wprawnego jeźdźca nie stanowi najmniejszego problemu i wystarczą do tego tylko dwa palce na klamce. Jak zawsze, warto jest zainwestować w przewód w stalowym oplocie, który jeszcze podniesie i tak dobrą dozowalność. Tylny hamulec można uznać za wystarczający, tak na prawdę przyda się on głównie w czasie jazdy z pełnym obciążeniem czy podczas gumowania, do którego FZS rwie się ochoczo.
Niektóre motocykle wspomnianą wcześniej zdolność do poruszania się na gumie okupiło awariami skrzyni biegów, a konkretnie dwójki. Wbijanie jej na siłę, szczególnie podczas jazdy na kole nie jest najlepszym pomysłem. Nie jest to nagminna usterka, ale kilka odnotowano. Wymiana części drugiego biegu jest nie tylko kosztowna jeśli chodzi o materiały, lecz również pracochłonna. Do rozpołowienia silnika trzeba także zdjąć głowicę z cylindrami. Panowie inżynierowie ukryli tam dwie śrubki, które uniemożliwiają rozebranie silnika bez ingerencji w jego górę. Tak więc przy zmianie biegów wskazana jest delikatność, wtedy nie powinno być problemów. Inną spotykaną bolączką Fazera jest pękanie krócców ssących. Ta typowa dla Yamahy usterka znana jest właścicielom już od czasów starych XJ. Potęguje to elastyczne zamocowanie silnika w ramie. W czasie każdego dodania gazu silnik minimalnie porusza się w przód i w tył, co skutecznie powoduje napięcie połączenia gaźników z głowicą. W rocznikach 1998 – 99 dość niefortunnie skonstruowano odpowietrzenie zbiornika paliwa. W czasie nieuważnego montażu po serwisie możliwe jest załamanie przewodu. Wydajna pompa paliwa powoduje podciśnienie w zbiorniku, co może kończyć się nawet pęknięciami lakieru. Odpowietrzenie poprawiono w 2000 roku. Poza tymi bolączkami Fazer jest praktycznie bezawaryjnym motocyklem. Sam serwis też nie nastręcza problemów zarówno pod względem jego pracochłonności, jak też częstotliwości. Przeglądy przewidziano co 6 tys. km, a od 2001 roku co 10 tys. km. Luzy zaworowe wymagają regulacji co 42 tys. km, co bardzo ogranicza koszty eksploatacji motocykla. Poza tym koszty serwisu nie różnią się bardzo od innych motocykli, nawet tych wyższej klasy. Opony o rozmiarach 110/60-17 i 160/60-17 nie są dużo tańsze niż typowo dzisiaj stosowany zestaw 120 – 180. Tak samo ma się sprawa odnośnie klocków hamulcowych, napędu itp. Jednym, co odróżnia FZS od większych motocykli to spalanie, które mieści się w zakresie 5 do 6 litrów na 100 km.
Zmiany i modyfikacje
Pierwszy Fazer miał kilka drobnych wad, które zostały dopracowane w modelu na rok 2000. Dołożono regulację napięcia wstępnego sprężyn, co pozwoliło ograniczyć dokuczliwe dobijanie przodu podczas hamowania. Tylne podnóżki wraz z wydechem opuszczono o 45 mm, oraz przesunięto do przodu. Wraz z minimalnie wyższym siodłem dla pasażera daje to więcej komfortu, szczególnie w długich trasach. Zbiornik zyskał dwa litry pojemności (do 20 l) poprzez przebudowanie wlewu paliwa. Poza tym dokonano kilku mniej widocznych zmian w mechanice (dłuższa dźwignia zmiany biegów, czy też przekonstruowane sprzęgło ułatwiające ciche zapinanie jedynki przy zimnym silniku).
Właściciele pierwszych egzemplarzy strasznie narzekali na kiepskie światła mijania. Wielu z nich decydowało się na przeróbkę oświetlenia tak, by świeciły się obie lampy, a nie tylko lewa. Fabryka poprawiła sprawę w 2000 roku i zamiast żarówki H4 montowany jest wydajniejszy reflektor z żarówką H1. Efekt jest wyczuwalny, aczkolwiek nie spektakularny. Jazda nocą nadal nie jest przyjemna. Poważniejsze zmiany FZS przeszedł w 2002 roku, kiedy to zewnętrznie upodobnił się do litrowego brata. Wersja „kocie oczy” różni się efektowniejszą obudową, zupełnie nowymi zegarami i lepiej wyprofilowanym, zbiornikiem paliwa powiększonym do 22 litrów. Poszerzone zostały ramiona lusterek, co poprawiło widoczność do tyłu. Z powodzeniem mogą być one zaadoptowane do starszej wersji. W 2004 roku pojawił się zupełnie nowy model mający z dotychczasowym tylko wspólną nazwę, o ile posiada owiewkę.
Nie tylko do miasta
Śmiało można powiedzieć, że Fazer najlepiej czuje się w mieście lub na wąskich krętych drogach. Nie oszukujmy się, nie będzie to wół roboczy, jest wiele lepszych motocykli do jazdy we dwoje czy z bagażami. Z pasażerem odnosi się wrażenie, że cała para idzie w gwizdek, a bynajmniej nie wożę kumpla z baru tylko drobnej postury dziewczynę.
W takim przypadku wskazane jest wkręcanie silnika na wyższe obroty, jak również zwiększenie napięcia wstępnego tylnej sprężyny. Na pocieszenie można powiedzieć, ze pasażerka nie będzie narzekać na brak komfortu (w modelu po 2000 roku), nogi nie są bardzo ugięte, kierowca nie jest też narażony na „dzięcioły” w tylną część kasku. Ambitni mogą zapakować na Fazera nawet 3 kufry i ruszyć w dalszą trasę, chociaż w takim przypadku lepiej nastawić się na spokojne podróżowanie. Jak już chcemy wyżywać się na kawałku autostrady lepiej zrobić to solo z minimalną ilością bagażu, wtedy podróż taka może być dynamiczna i przyjemna.
Co kupić?
Za względu na dokonane modyfikacje najbardziej opłaca się kupować dopracowane modele oferowane od 2000 roku. To, czy wybrać starszego Fazera, czy wersję z ładniejszą owiewką zostawiam tylko kwestiom estetycznym, gdyż technicznie jest to jeden i ten sam motocykl. Bardziej trzeba zwrócić uwagę na przeszłość powypadkową. Jak to często bywa w przypadku motocykli lekkich i zwinnych, FZS ma tendencje do wszelkiej maści gleb. Wiele motocykli jest niedbale poskładanych, a i dotychczasowa eksploatacja nie napawa optymizmem. Dłuższa jazda próbna, z pełnym wykorzystaniem silnika jest jak najbardziej wskazana (ze szczególnym zwróceniem uwagi na skrzynię biegów).
Warto zerknąć na króćce, pamiętając że ich wymiana nie jest kłopotliwa, ale za to naprawdę kosztowna. Nie ma większych trudności z oceną przeszłości powypadkowej, albowiem wszystkie newralgiczne elementy motocykla są widoczne jak na dłoni. Z silnika nie powinny dochodzić niepokojące stuki, jest to konstrukcja wykazująca się wysoką kulturą pracy. Czasami miałem wrażenie, że napędem nie jest silnik spalinowy, tylko turbinowy. Na rynku najczęściej spotykane są modele z przedziału 2000 do 2003 roku, w cenie od 11 do około 15 tys. zł. Cena najczęściej jest wprost proporcjonalna do stanu technicznego, nie ma co na siłę sugerować się tylko rokiem produkcji, a właśnie stanem maszyny. Drobne oszczędności podczas kupna mogą się zemścić w późniejszym okresie.
Prawie dla każdego
Nie ma motocykli do wszystkiego i Fazer z pewnością taką maszyną nie jest. Osobiście widzę na nim kierowcę, który lubi dynamiczną jazdę, nie cierpi stać w korkach i tylko czasami zapuszcza się w dłuższą trasę z pasażerem i bagażami. Fazer jest królem miasta, globtroterzy niech lepiej zainteresują się TDM`ką. Nie jest to motocykl dla jednej grupy jeśli chodzi o umiejętności. Da on radość zaawansowanemu, który doceni pewne prowadzenie, lekkość i skłonność do różnego rodzaju wariacji. Z drugiej zaś strony nie jest to maszyna narowista, która wystraszy początkującego, dla którego może być to pierwszy mocny motocykl. Decyduje się na niego też wielu byłych właścicieli Yamahy JX 600 czy też wszelkiej maści pięćsetek.