Prezentowaliśmy niedawno w naszym serwisie używaną Hondę CBR 1100XX Blackbird. Przedstawiamy opinię użytkownika.
Przez krótki czas był najszybszym, seryjnym motocyklem na świecie. Ustąpił miejsca „Hayce”, ale wciąż elektryzuje. Dziś służy swoim właścicielom, takim jak ja, do zupełnie innych celów, niż bicie rekordów prędkości.
Honda CBR 1100XX Blackbird Opinie Świata Motocykli
Dla mnie Blackbird miał być tańszą (a okazał się pod wieloma względami lepszą), turystyczną alternatywą dla VFR 800RC z 2008 roku. Po wyposażeniu „Iksa” w komplet kufrów, staje się on bardzo sprawnym narzędziem do przenoszenia dwóch osób i ich bagażu w ciągu maksymalnie dwóch dni w każdy zakątek Europy.
Prowadzi się wyśmienicie. Zapomnijcie o shimmy, małej stabilności przy bardzo wolnej jeździe. CBR 1100 prowadzi się jak po sznurku i nieważne, czy jedziesz 60, 160 czy 260 km/h. Trakcja jest naprawdę wzorowa, a szeroki rozstaw osi sprawia, że motocykl nie ma tendencji do niechcianego wheelie przy ruszaniu.
Blackbird nie jest lekki, ale dzięki doskonałemu wyważeniu, które sprawiło, że już po jednym dniu jazdy poczułem się z tym motocyklem zżyty, nie czuje się jego masy. Silnik pracuje bardzo równo (mój egzemplarz jest z 2000 roku, więc już ma wtrysk), a budzenie go do życia nigdy nie trwało dłużej, niż 1,5 sekundy.
Hamulce z systemem CBS (nie mylić z ABS) według wielu osób są bardzo dobre. Ja trochę na nie narzekam. Źródłem mojego niezadowolenia są 14-letnie, gumowe przewody. Już nie mogą wykonać swojej roboty tak, jak jestem do tego przyzwyczajony. Można je wymienić na nowe, oryginalne, z Hondy (kosztują majątek), ale także, co wydaje się rozsądniejsze, kupić przewody w stalowym oplocie. Niestety, cały system hamulcowy składa się z tylu elementów, że to też sporo kosztuje. Przyzwyczaiłem się zatem do miękkiej klamki i trzytłoczkowe zaciski zmuszam bardziej zdecydowanie do pracy.
Silnik XX to generator naprawdę wysokich mocy. Wysoki moment obrotowy pozwala rzadziej wachlować lewą nogą. Moc wytwarzana przez tę jednostkę jest więcej niż wystarczająca. Oczywiście, można porównywać „Iksa” z mocniejszymi sprzętami, ale biorąc pod uwagę, że nawet najmłodsze egzemplarze mają 8 lat (lata produkcji 1996-2006), i tak jest to jedno z najtańszych tej wielkości stad koni dostępnych na rynku. Motocykl ma umiarkowany apetyt na paliwo i wynik 6,5 litra w trasie przy spokojnej jeździe pojawił się wielokrotnie. W mieście mój egzemplarz pali średnio około 7,5 litra na 100 km.
Minusy – dla mnie są trzy. Pierwszego, czyli problemów z regulatorem napięcia (podobno w XX trwałość tego elementu to około 10 tys. km) nie doświadczyłem. Poprzedni właściciel go wymienił. Drugi słyszę codziennie – hałasujący kosz sprzęgła. Niegroźna przypadłość każdego „Iksa” z normalnym przebiegiem (mój ma 44 tys. km). Ostatni feler to coś, czego nie odczują niższe osoby: mało miejsca na nogi. Kolanami dotykam zbyt obszernych jak dla mnie owiewek, (mam 190 cm wzrostu i wyjątkowo długie nogi).
Można narzekać na przeglądy z wymianą olejów co 6 tys. km, na bardzo często włączający się wiatrak przy jeździe z małymi prędkościami, ale ogólnie Blackbird to solidny i godny uwagi motocykl. Bardzo dobra propozycja dla motocyklowego turysty, który nie chce wydać całych swoich oszczędności na sprzęt, lecz zostawić trochę grosza na zwiedzanie Polski lub Europy.