fbpx

Każda historia, także sportowa, musi mieć swój początek… i koniec. Po dekadzie startów w MotoGP, sezon 2020 okazał się ostatnim w wykonaniu Cala Crutchlowa jako pełnoetatowego zawodnika. Od przyszłego roku charyzmatyczny Brytyjczyk będzie pełnił rolę kierowcy testowego Yamahy. Co zapamiętamy z dziesięciu lat startów Cala w klasie królewskiej?

Przez Superbike’i do MotoGP

Urodzony w Coventry Crutchlow imię otrzymał na cześć amerykańskiego zawodnika Cala Rayborna. Początkowo jednak Brytyjczyk próbował swoich sił jako piłkarz, ale marzenia te porzucił po odniesieniu kontuzji kolana.

Pierwszy motocyklowy sukces odniósł w 1999 roku, mając 14 lat, kiedy to wygrał UK Junior Challenge. Dwa lata później zwyciężył w zawodach Aprilia RS125 Challenge, a w 2006 zrobiło się o nim głośniej, gdy wygrał w Brytyjskich Supersportach. Rok później Cal zadebiutował w rodzimych Superbike’ach, notując udany sezon. W klasyfikacji generalnej zajął bowiem dziewiąte miejsce, zdobywając podium w Brands Hatch. W kolejnym sezonie do statystyk dorzucił dwa zwycięstwa, kończąc mistrzostwa na trzecim miejscu.

Dobre starty Cala sprawiły, że Brytyjczyk podpisał kontrakt z fabrycznym zespołem Yamahy na starty w serii World Supersport. W każdym z wyścigów Crutchlow plasował się w czołowej czwórce, a rund w Brnie i na Imoli nie ukończył z powodu problemów sprzętowych. Równa jazda, zwieńczona pięcioma zwycięstwami doprowadziła go do mistrzowskiego tytułu. Nic więc dziwnego, że w kolejnym sezonie Yamaha zaproponowała mu start w mistrzostwach Superbike’ów. Crutchlow nie tylko pokazał się w nich z dobrej strony, ale też kibice po raz pierwszy mogli też poznać cięty język Brytyjczyka. Jego kolega z drużyny, James Toseland, żartował w jednym z wywiadów, że Cal jest jak Marmite: albo go kochasz, albo nienawidzisz.

Pierwsze kroki w Yamaha Tech 3

Przygoda Crutchlowa z MotoGP rozpoczęła się w sezonie 2011 w ekipie Yamaha Tech 3. Dla 25-latka był to swego rodzaju krok w nieznane. Wielu nie odważyłoby się na takie posunięcie, jednak Cal nie byłby sobą, gdyby nie podjął wyzwania. I po raz kolejny udowodnił wszystkim, że była to bardzo dobra decyzja. Jego najlepszym wynikiem okazała się czwarta lokata na torze w Walencji. W całym sezonie uzbierał zaś siedemdziesiąt oczek, co dało mu dwunastą pozycję w mistrzostwach i tytuł Debiutanta Roku.

Pierwsze podium

Sezon 2012 w wykonaniu Cala Crutchlowa był jeszcze lepszy. Brytyjczyk spisywał się świetnie już podczas zimowych testów, co potwierdził także na początku sezonu. Podczas weekendów w Katarze i Hiszpanii finiszował na czwartym miejscu, a dobrej dyspozycji nie pogrzebała nawet kontuzja, jaką odniósł podczas treningu przed GP Wielkiej Brytanii. Pomimo złamania lewej kostki, Crutchlow przeszedł test sprawnościowy na torze i został dopuszczony do swojego domowego wyścigu, w którym wywalczył… szóste miejsce!

Pierwsze chwile chwały w MotoGP Cal przeżył w Brnie. To właśnie na czeskim torze Brytyjczyk zdobył swoje pierwsze podium w karierze MotoGP. Sukces ten powtórzył też w Australii, a cały sezon zakończył na bardzo dobrej, siódmej pozycji. Rok później Crutchlow spisał się jeszcze lepiej. Dwa drugie i dwa trzecie miejsca, a także kolejnych jedenaście miejsc w TOP7 – pozwoliły mu zająć piąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Nie można zapomnieć także o pierwszym w karierze pole position na torze w Assen oraz drugim, a jakże, w Brnie.

Przez Ducati na Hondę

Świetna dyspozycja Crutchlowa zaowocowała dwuletnim kontraktem w fabrycznym zespole Ducati. Sezon 2014 nie potoczył się jednak tak, jakby sobie tego życzył. Problemy z maszyną i odniesione kontuzje sprawiły, że ukończył zaledwie połowę z osiemnastu wyścigów, ale też raz stanął na podium – był trzeci na torze w Arago, gdzie przecież do samej mety walczył z Aleixem Espargaro, ustępując mu na finiszu o zaledwie 0.017sek! Dokładnie rok po podpisaniu kontraktu z Ducati Crutchlow ogłosił, że to koniec jego przygody na Desmosedici i na sezon 2015 przechodzi do ekipy Lucio Cecchinello. Brytyjczyk zajął na Hondzie miejsce Stefana Bradla. Jak miało się wkrótce okazać, czas spędzony w LCR Hondzie okazał się być najlepszym w jego karierze, a także i w historii zespołu. Crutchlow miał udane wejście do drużyny, bo już w trzecim starcie, w Argentynie, wywalczył miejsce na podium – to było pierwsze „pudło” LCRa od 2013 roku i zarazem dopiero trzecie w klasie królewskiej. Do końca roku Crutchlow regularnie finiszował w czołowej dziesiątce i zajął na koniec roku ósme miejsce w „generalce”.

2016 – najlepszy rok w karierze

Opowiadając o kolejnym sezonie w wykonaniu Cala, wielu mogło pomyśleć, że to sen. Do dziś można zastanawiać się, które miejsce zająłby ostatecznie Crutchlow, gdyby ukończył kilka wyścigów więcej. Brytyjczyk nie dojechał bowiem do mety aż w 1/3 z Grand Prix! A gdy już to robił, to zarówno kibice, jak i drużyna, mogli mieć powody do dumy. Po słabszym początku sezonu Cal wywalczył drugie miejsce na Sachsenringu. Niestety też dobre występy, jak chociażby szóste miejsce w Katalonii, przeplatał słabszymi rezultatami.

Historyczne zwycięstwo w Brnie

Niezwykłe okazało się Grand Prix na torze w Brnie. W szalonym, mokrym wyścigu Crutchlow okazał się szybszy od całej śmietanki zawodników, odważnie wybierając opony i w pokonanym polu zostawiając chociażby Valentino Rossiego, Marca Marqueza, czy ówczesnego obrońcę tytułu – Jorge Lorenzo. Było to zarówno pierwsze zwycięstwo w karierze Brytyjczyka, jak i teamu LCR Honda w klasie MotoGP. I pomyśleć, że Crutchlow wygrał w zaledwie kilkanaście dni po narodzinach córeczki Willow, która to zresztą szybko stała się gwiazdą całego paddocku. Zwycięstwo Cala było też pierwszym brytyjskim triumfem w klasie królewskiej od 35 lat! Ostatnim zwycięzcą przed #35 był bowiem Barry Sheene.To nie był jednak koniec popisów Crutchlowa. W kolejnej, domowej rundzie na torze Silverstone Cal finiszował na drugim miejscu, a potem do puli dorzucił jeszcze zwycięstwo w Australii. To sprawiło, że sezon zakończył zaś na siódmej pozycji jako najlepszy zawodnik satelicki. I to wszystko w 20-lecie startów LCR Hondy w Grand Prix.

Crutchlow zwany Crash-low’em

Mały przerywnik. Wielu przez lata żartowało, że Crutchlow powinien mieć raczej na nazwisko Crashlow, a wszystko przez to, że regularnie się przewracał. Gdy brać pod uwagę, ile tysięcy kosztuje jeden upadek w MotoGP, LCR Honda musiała mieć niezły budżet. Kiedyś w wywiadzie dla The Telegraph szef mechaników Cala – Christophe Bourguignon wspominał, że nie ma czegoś takiego jak tani upadek w MotoGP. Ceny gleby startują od 10-15 tysięcy euro, a mogą też kosztować i 100 tysięcy! 

Policzyliśmy, że przez 10 lat startów w MotoGP podczas wszystkich rund Brytyjczyk upadał w sumie 146 razy, a wystartował w 167 rundach. Rekordowe były sezony 2016 i 2017, kiedy Cal gruzował swoją Hondę kolejno 26 oraz 24 razy. Łatwo policzyć, ile to kosztowało.

Don’t doubt me!

W kolejnych sezonach Crutchlow utrzymywał dobrą dyspozycję i przynajmniej raz meldował się na podium. Tak było w 2017 roku w Argentynie. Rok później na tym samym torze odniósł trzecie i ostatnie zwycięstwo w karierze. To właśnie tam po wyścigu wykrzyczał do kamery słynne już „Don’t doubt me!”. W 2018 roku Brytyjczyk potwierdził dobrą formę, do zwycięstwa dokładając bowiem 3. miejsce na Misano i 2. na Motegi.  

Niestety, sezon zakończył z poważną kontuzją. Podczas drugiego treningu na Philip Island, Crutchlow upadł tak niefortunnie w pierwszym zakręcie, że złamał prawą kostkę niemal w 20 miejscach! Crutchlow przeszedł dwie operacje, a noga została obciążona dodatkowym kilogramem tytanowych płytek. Brytyjczyk przyznawał w wywiadach, że z tak poważnym urazem nie zmagał się w całej swojej karierze i nie wiedział, czy nie będzie jej musiał przedwcześnie zakończyć. Kluczowa była więc przerwa zimowa, którą Cal tradycyjnie spędził wraz z rodziną w Kalifornii. Tam, pomimo że nie mógł chodzić, spędzał na rowerze 25 godzin tygodniowo. Kolarstwo, będące pasją Crutchlowa, w tak trudnej sytuacji okazało się remedium.

Brytyjczyk wrócił na motocykl dopiero po kilku miesiącach – w lutym podczas testów na Sepang. Jak sam przyznawał, było to straszne uczucie i do końca nie wiedział, co się w trakcie jazdy dzieje. Przed startem sezonu Crutchlow przyznał, że jest gotów do rywalizacji w 70%. Jednak to, co stało się w Katarze na inaugurację nowego cyklu zmagań, przeszło najśmielsze oczekiwania… w zasadzie wszystkich.

„To jak spełnienie marzenia”

Początek weekendu w Katarze był taki, jakiego można się było spodziewać. Problemy ze znalezieniem tempa i ograniczone ruchy w kostce sprawiły, że trudno było doszukiwać się w #35 tego zawodnika, który wygrywał wyścigi w MotoGP. Rozgrzewkę Crutchlow zakończył na czternastej pozycji. W wyścigu zaprezentował się jednak fenomenalnie. Od startu utrzymywał się w czołówce i nie ustępował zarówno Dovizioso, jak i Marquezowi. Kontakt z tą dwójką stracił dopiero na ostatnim okrążeniu, gdzie musiał odpierać ataki czwartego Alexa Rinsa. Brytyjczyk utrzymał pozycję i zameldował się zaledwie 0,3s za zwycięskim Dovizioso. „To, że tu jestem, znowu się ścigam, a na dodatek wywalczyłem podium, to jak spełnienie marzenia. Tak naprawdę w pewnym momencie nawet nie wiedzieliśmy, czy w ogóle będę w stanie wrócić, a tym bardziej być konkurencyjnym” – mówił zaraz po wyścigu. Później Crutchlow jeszcze dwukrotnie stawał na podium, zdobywając trzecie miejsce na Sachsenringu oraz drugie… w Australii, gdzie upadek 12 miesięcy prawie wykluczył go z dalszego ścigania!

Ostatnie starty w MotoGP… chyba

Sezon 2020 na pewno nie był takim, jakim Brytyjczyk chciał zakończyć swoją przygodę z MotoGP. „Kiedy powiedziałem córce, że kończę ściganie się w MotoGP, rozpłakała się, bo to znaczy, że będę więcej czasu spędzał w domu” – przyznawał. Nie dość, że świat walczył z pandemią, to sam Crutchlow walczył z kontuzjami. Te nie pozwoliły mu zaprezentować pełni możliwości niemalże do samego końca rywalizacji. Najpierw problemy z przedramieniem, a później niefortunny „wypadek” w Katalonii znacznie pokrzyżowały jego plany startowe.

To nie niedźwiedź, to parmezan

Cal zresztą często miał pecha. Na Montmelo ześlizgnął się ze stopnia wychodząc z testu na koronawirusa i skręcił kostkę. Kilka lat wcześniej poślizgnął się po zejściu z roweru i uszkodził kolano. Trzy lata temu w Jerez w trakcie jazdy pod kombinezon wpadła mu pszczoła i mocno go pokąsała! Cal próbował ją zabić, okładając się pięściami po klatce piersiowej i w pierwszej chwili wyglądając raczej jak Tarzan. Hitem jest jednak to, gdy niemalże nie wystartował w rundzie na Misano w 2017 roku o po tym, jak prawie odciął sobie palec krojąc parmezan! „Chciałbym powiedzieć wam, że walczyłem z niedźwiedziem, czy coś, ale serio, krojenie parmezanu jest niebezpieczne” – żartował.

Kierowca testowy i… „wojenka” z Lorenzo

Sezon 2020 był dziesiątym w karierze Brytyjczyka w MotoGP. Po sześciu latach jego miejsce w LCR Honda zajmie Alex Marquez. Crutchlow miał ofertę od Aprilii, ale jak sam stwierdził, nie chce już stresować się rywalizacją przez cały rok. Brytyjczyk podkreślał w wywiadach, że wciąż może być bardzo szybki, co pokazał chociażby podczas ostatniej rundy w Portimao. Nic więc dziwnego, że z ofertą zwróciła się do niego jego macierzysty pracodawca – Yamaha. W sezonie 2021 Brytyjczyk zastąpi w roli kierowcy testowego Jorge Lorenzo.

Zmiana ta była przyczynkiem do tego, co Cal bardzo lubi – czyli interesującej wymiany zdań. Pierwszy zaczął oczywiście Lorenzo, zarzucając że Yamaha „zamienia złoto na brąz”. Na ripostę Crutchlowa nie musieliśmy długo czekać. Brytyjczyk przyznał: „Szanuję Lorenzo jako kierowcę i pięciokrotnego mistrza świata – on wiele wam powie o tym, że jest pięciokrotnym mistrzem świata! (…) Przyjąłem to z przymrużeniem oka, bo chodzi o faceta, który chodzi i opowiada ludziom wokół różne rzeczy. (…) Jest wyjątkowy na motocyklu. Nie oznacza to jednak, że jest świetnym kierowcą testowym.”.

Komentarz oczywiście nie uszedł uwadze Lorenzo, który wypowiedź Cala skwitował słowami: „Twierdzenie, że jestem słabym testerem jest jak mówienie, że ziemia jest płaska. Cal jest jednym z tych zawodników, który ma więcej upadków niż zwycięstw w ostatnich dziesięciu latach. Myślę, że będzie dobrym testerem… tego, jak wytrzymały jest motocykl”.

Mówi co myśli, a i tak nie ma wrogów

Słowna wojenka z Lorenzo to tylko jedna z licznych batalii, jakie Crutchlow prowadził poza torem przez lata. O specyficznym poczuciu humoru Brytyjczyka nie raz przekonał się jego kolega z ekipy, Taka Nakagami. W 2019 roku Brytyjczyk powiedział w jednym z wywiadów, że dobre wyniki Japończyka nic nie znaczą i nie zasługuje on na jazdę fabryczną Hondą w 2020 roku. Taka przyznał niedawno w wywiadzie, że czasami trudno mu było odróżnić, kiedy Cal żartuje, a kiedy mówi prawdę.

To właśnie przyjazne stosunki z niemal każdym zawodnikiem w padoku były czymś, co wyróżniało Crutchlowa spośród całej stawki. Brytyjczyk jest jednym z nielicznych, który może nazwać Marka Marqueza i Valentino Rossiego dobrymi kumplami. Najbardziej szczególna jest jednak jego relacja z Jackiem Millerem. Zaczęła się ona jeszcze w 2015 roku, gdy obaj ścigali się już dla LCR Honda. Cal pomagał Millerowi stawiać pierwsze kroki w królewskiej kategorii, a na ich przyjaźń nie miała wpływu nawet kraksa na Silverstone, gdy Jack „skasował” Cala i jego marzenia o dobrym wyniku w domowej rundzie. Zresztą, podczas jednej z konferencji, zapytany o to, który z zawodników nadałby się na partnera jego córeczki odparł, że „Żaden! No, poza Jackiem, ale on jest za stary!”

Włam do motorhome’u Mira? A czemu nie!?

Dobre stosunki z zawodnikami sprawiały, że Brytyjczyk był zawsze skory do żartów. Przed ostatnim wyścigiem w karierze Crutchlow podzielił się historią, jaka miała miejsce w nocy po drugiej rundzie w Walencji. Z Calem byli wówczas bracia Lowes, Jack Miller oraz przyjaciel Dakota Mamola. Przed piątą rano imprezowicze zdecydowali się na… włamanie do kampera świeżo upieczonego mistrza świata, Joana Mira! Crutchlow przyznał, że byli pewni, że Mir znajduje się w środku. Drzwi do kampera były w połowie otwarte, więc bez problemu weszli do środka. Jednak w środku nikogo nie było. Cal z kompanami postanowili więc odnaleźć puchar za zwycięstwo w wyścigu i zrobić sobie z nim zdjęcie, ale jego także nie udało się znaleźć.Nieustępliwy na torze, walczący z wszelkimi przeciwnościami losu i dokonujący niemożliwego. W padoku zaś szczery i dowcipny, a prywatnie zapatrzony w 4-letnią córkę Willow. Crutchlow niewątpliwie zapisał się na kartach motosportowej historii, a także w pamięci kibiców. W 10 lat startów Cal ścigał się na motocyklach trzech różnych producentów i wywalczył w sumie 3 zwycięstwa, 19 podiów oraz 4 pole position. Zastanawiamy się, jak długo będziemy czekać na kolejnego Brytyjczyka, który spróbuje wyrównać osiągnięcia #35 w MotoGP?

Zdjęcia: PSP

KOMENTARZE