Mark Hawwa, organizator The Distinguished Gentleman’s Ride, to postać nietuzinkowa. Pewnego ranka postanowił jeździć na motocyklu i jeździ. Potem postanowił zebrać podobnych mu i zebrali się. A gdy zobaczył, ilu ich, postanowił spożytkować wspólną energię, by pomagać. To, co Mark zaczął w Sydney kilka lat temu, dziś jest wielką, ogólnoświatową akcją. Lecz Mark nie zatrzymuje się – ma kolejne postanowienia!
Monika Harwas-Drzymulska: Któregoś dnia młody, dwudziestopięcioletni chłopak z Sydney budzi się i postanawia całkowicie odmienić swoje życie. Przybliż nam swoją historię…
Mark Hawwa: Obudziłem się któregoś ranka i postanowiłem nauczyć się jazdy na motocyklu. Wszystko, co wydarzyło się potem, było wynikiem tej decyzji i czystej radości z poruszania się na dwóch kołach. Zapisałem się na kurs prawa jazdy, znalazłem motocykl i zabrałem się do nauki.
Kilka miesięcy później, podczas podróży po Japonii, zakochałem się w customowym klimacie, który tam spotkałem. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie niezliczone wariacje na temat Yamahy SR400, a każda unikalna, oryginalna, dopasowana do gustu swojego właściciela.
Wróciłem do Sydney, kupiłem swoją SR, przerobiłem i jeździłem, gdzie tylko się dało. W końcu doszedłem do wniosku, że jeżdżenie w pojedynkę mi nie wystarcza i że chciałbym poznać innych motocyklistów. Nie miałem żadnych, jeżdżących znajomych, więc stworzyłem Sydney Cafe Racers – społeczność, której zadaniem było zrzeszenie miłośników cafe racerów i bobberów w moim mieście. Klub szybko rozrósł się i rozpączkował na Perth, Melbourne, Brisbane i Newcastle. Główną misją wciąż było jednoczenie motocyklistów. Informacje o moich działaniach powoli zaczynały docierać do innych krajów i w tym momencie narodziła się idea The Distinguished Gentleman’s Ride…
…Czyli corocznego przejazdu przez miasto elegancko ubranych mężczyzn i kobiet na motocyklach. Jak zrodziła się idea The Distinguished Gentleman’s Ride?
– Zobaczyłem zdjęcie Dona Drapera, bohatera serialu „Mad Man”. Na fotografii był ubrany w piękny garnitur i siedział na klasycznym Matchlessie. W mojej głowie od razu urodził się pomysł jeżdżenia na motocyklu w stylowym entourage’u. Pomyślałem, że to byłoby świetne – zabawa w „przebieranki”, trochę śmiechu, a przy okazji przełamanie egzystujących, negatywnych stereotypów. To był czas wzrostu social mediów. Wystarczyło skontaktować się z moimi znajomymi w Australii i na świecie, i zachęcić ich do udziału. Na szczęście większość z nich powiedziała „TAK!”.
Pierwsze wydarzenie zgromadziło ponad dwa i pół tysiąca motocyklistów w sześćdziesięciu czterech miastach. Jak myślisz, co sprawiło, że zainteresowanie Twoim przedsięwzięciem było od razu tak duże?
– Myślę, że to od zawsze było połączenie braterstwa, pasji i zabawy. Te sześćdziesiąt cztery miasta to tak naprawdę moich sześćdziesięciu czterech przyjaciół, którzy zostali „gospodarzami” wydarzenia. Wszystkich poznałem dzięki social mediom i dzięki jeżdżeniu na motocyklu. To im i ich zaangażowaniu zawdzięczam ten sukces. Emocje, które wygenerowała pierwsza edycja The Distinguished Gentleman’s Ride i tysiące uśmiechów na twarzach ludzi, których po drodze mijaliśmy – to wszystko sprawiło, że to wydarzenie rozrosło się do obecnych rozmiarów. Dziś w tym dniu odbywają się 582 parady, a w zabawie uczestniczy około 100 000 motocyklistów w 92 krajach.
Kiedy zorientowałeś się, że to nie tylko świetna zabawa, ale i okazja do zbiórki na cele charytatywne?
– Podczas drugiej edycji. Zgłosił się do mnie znajomy, na co dzień pracujący w fundacji walki z rakiem prostaty w Sydney. Współcześni mężczyźni mają problem z regularnymi badaniami. Natura macho sprawia, że nie potrafią rozmawiać o swoim zdrowiu. Pomyślałem wtedy, że moja inicjatywa to idealna okazja, by zachęcić do profilaktyki i do dyskusji na temat zdrowia. Przez te pięć lat udało nam się zebrać ponad 13 milionów dolarów, a ponad 30 mężczyzn napisało nam, że dzięki naszej zachęcie zbadali się, co w konsekwencji ocaliło im życie.
Czego potrzeba, żeby dołączyć do przejażdżki?
– The Distinguished Gentleman’s Ride to przejazd na motocyklach przez centrum miasta. Żeby wziąć w nim udział, potrzebne są dobre maniery, elegancki ubiór i klasycznie wystylizowany motocykl. Niezbędny jest też szeroki uśmiech i szarmanckie zachowanie.
Z roku na rok Twoje wydarzenie gromadzi coraz więcej ludzi. Jak myślisz, co w tym pomyśle tak zbliża motocyklistów do siebie?
– Motocykliści uwielbiają poznawać nowych ludzi, uwielbiają pomagać. To, w połączeniu z odrobiną wytwornego wyglądu i z chęcią przyciągnięcia uwagi, sprawia, że coraz więcej ludzi przyłącza się do rajdu. I najważniejsze – wszyscy po prostu świetnie się bawią!
Zawsze ucz się od ludzi dookoła i od tych, którzy byli tu przed tobą. Najwięcej przeszkód spotkałem na drogach, na których nikt nigdy nie był przede mną. Nie miałem podręcznika, jak to się robi, nikt nie zostawił mi wskazówek.
Czy spodziewałeś się, że to będzie tak wielki sukces? Jakie są Twoje kolejne plany?
– Czułem, że to będzie „coś”, ale nie spodziewałem się, że uzyska aż tak duży wpływ na innych. Ratujemy życie, sprawiamy, że mężczyźni otworzyli się na rozmowy o profilaktyce zdrowotnej, tworzymy społeczności – od małych, lokalnych po międzynarodowe… To naprawdę wspaniała przygoda. Jestem bardzo dumny z mojego zespołu, ze wszystkich gospodarzy, z woluntariuszy, pracujących przy projekcie i z marek, które nas w nim wsparły. Oni wszyscy sprawili, że udało nam się uratować już wiele istnień.
Twój nowy projekt, Ride Sunday, już rusza w tym roku (pierwsza edycja – 3 czerwca – przyp.red.). O co chodzi w tym przedsięwzięciu?
– Jak wszyscy wiemy, The Distinguished Gentleman’s Ride to inicjatywa, która powstała z myślą o klasycznych motocyklach. Ride Sunday ma na celu ustanowienie Światowego Dnia Jazdy Na Motocyklu. Zawsze dziwiło mnie, dlaczego nie ma jeszcze takiego ogólnoświatowego, motocyklowego święta. Motocykliści z każdego zakątka świata, jeżdżący razem w ten jeden dzień – to mój cel. Wspierają nas producenci – uznali, że to dobra promocja motocyklizmu. Zresztą sami chcą jechać z nami w tym dniu! Dilerzy z salonów robią wyjątek, bo to niedziela, i organizują 3 czerwca jazdy dla swoich klientów. W biznesie motocyklowym jest tak dużo ludzi, którzy już zapomnieli, jak wielką radość daje jazda na dwóch kółkach. My chcemy tę radość przywrócić.
Zachęcamy też uczestników do wybierania charytatywnego celu niedzielnej przejażdżki. Można nawet wygrać motocykle! W tym roku firmy Harley-Davidson, Triumph, REV’IT! i Royal Enfield zaoferowały swoje produkty na nagrody dla biorących udział w Ride Sunday. W następnym roku swój udział potwierdziły już kolejne – Dainese, Ducati, KTM, Husqvarna i Indian.
Pewnie zajmie nam to trochę czasu, ale chcemy, żeby pierwsza niedziela czerwca stała się globalnym dniem jeżdżenia na motocyklu.
Nie boisz się planować z rozmachem, nie ograniczają Cię granice państw. Jakiej rady udzieliłbyś komuś z zapałem równym Twojemu i z podobnym pomysłem na życie?
– Rada, dla kogoś, kto chce iść podobną drogą? „Zadzwoń do mnie, żeby nie powtórzyć moich błędów!” A tak na serio – zawsze ucz się od ludzi dookoła i od tych, którzy byli tu przed tobą. Najwięcej przeszkód spotkałem na drogach, na których nikt nigdy nie był przede mną. Nie miałem podręcznika, jak to się robi, nikt nie zostawił mi wskazówek. Musiałem próbować sam. Na koniec wszystko i tak sprowadza się do miłości do jazdy na motocyklu.
The Distinguished Gentleman’s Ride:
2012: ponad 2500 uczestników, 64 miasta
2017: ponad 93 000 uczestników, 582 miasta w 92 krajach
Łącznie około 13 mln dolarów zebranych na cele charytatywne