Motocyklami interesuję się od małego, to wszystko zasługa moich dwóch braci. Zawsze za małolata zabierali mnie na wycieczki swoimi sprzętami, przyglądałem się także wielu naprawom, bo wiadomo w tamtych czasach motocykl się więcej naprawiało niż nim jeździło. W wieku 9 lat udało mi się wygrać ogólnopolski konkurs w jednej z gazet. O ile pamięć mnie […]
Motocyklami interesuję się od małego, to wszystko zasługa moich dwóch braci. Zawsze za małolata zabierali mnie na wycieczki swoimi sprzętami, przyglądałem się także wielu naprawom, bo wiadomo w tamtych czasach motocykl się więcej naprawiało niż nim jeździło. W wieku 9 lat udało mi się wygrać ogólnopolski konkurs w jednej z gazet. O ile pamięć mnie nie myli, temat był taki: „co wolisz, motocykl, czy samochód?” Odpowiedź mogła być tylko jedna – motocykl. Udało się wygrać wielką encyklopedię Hugo Wilsona 🙂 To był mój pierwszy mały sukces.
Kolejnym ważnym etapem w moim życiu było – na co mam wydać 100 zł 🙂 czy kupić nagrywarkę CD do PeCeta czy może WSK. Nie wiem ile wtedy miałem lat, ale niewiele 🙂 Pewnie zaskoczę Was tym, co wybrałem, ale tak, faktycznie wybrałem WSK, nie wiem jak nią dojechałem do domu, bo ledwo sięgałem nogami do ziemi, ale jakoś się udało. Musiałem ją ukrywać w namiocie przed ojcem, robiłem to dość skutecznie, bo chyba się nie dowiedział. Nie zorientował się pewnie dlatego, że moto okazało się kompletnym bublem, WSK jakoś dojechała na chatę, potem zgasła i nie dało się jej odpalić. Próbowałem z pychu, pamiętam że nawet zaskoczył silnik na moment i pierwsze co zrobiłem, to wjechałem w stodołę. Palenie z pychu było mi zupełnie obce w praktyce, widziałem tylko jak robią to bracia. Potem chyba była jakaś długa przerwa, bracia wyjechali i zostałem praktycznie sam.
Na 18 urodziny dostałem skuter Keeway Huragan! Woziłem się nim ostro do liceum i zaliczyłem pierwsze szlify, pierwsze próby poderwania na koło i pierwsze zejście na kolano. Kolanko nie było zamierzone, jako niedoświadczony jeździec spieszyłem się do szkoły, a że świeżo popadało i za szybko wszedłem w zakręt, tyłek odjechał i przytarłem nowe dżinsy na kolanie 🙂 Ze skutera przesiadłem się na CBR 600F4, oczywiście nie moją tylko brata. I zgadnijcie co, żyję i mam się dobrze. Sporo nauczył mnie ten sprzęt. Na pierwszych jazdach nic nie szło, ale potem szybko opanowałem technikę, stosowałem między-gaz, widziałem co to przeciwskręt i jazda wyglądała bardzo płynnie. Jak na gamonia w wieku 18 lat, który przesiadł się z 1,5 konnego skuterka, uważam, że całkiem nieźle ;).
Wtedy jako drugie moto pojawiła się Yamaha DT 125r w wersji SUPERMOTO 🙂 ten mały sprzęt dał mi dużo więcej radości niż sportowy motocykl. Zaczęła się zabawa na tylnym, przednim kole, jazda w terenie po torze mx, no i pierwsze moje połamane kości 🙂 To chyba była pechowa sztuka, bo kiedy ją sprzedałem, po tygodniu przeczytałem artykuł w gazecie 🙂 „yamahą w płot”. Okazała się to moja „była” DT. Ten mały SM dał mi tyle frajdy, że CBR została sprzedana i pojawił się kolejny motocykl DRZ. W między czasie przewinął się quad, na którym próbowałem różnych sztuczek, pamiętam, że tamta jazda quadem bardzo mnie relaksowała, słuchawki na uszy i na plac ćwiczyć jazdę na bocznych kołach, na tylnych, na tylnych tyłem itp. – to był bardzo fajny okres w moim życiu. Następnie brat dokupił do DRZ piękne złote koła sm i zaczęła się trochę inna jazda, no i pierwsze torowanie. Pamiętam, jak pojechaliśmy z kolegą na Tor Lublin 🙂
Stoimy i obserwujemy, jak ludzie śmigają. Robiło to na mnie ogromne wrażenie, ale bałem się wjechać. Kolega popatrzył na mnie i powiedział: to co, wjeżdżamy? Daliśmy po stówce i to było drugie najlepiej wydane 100 zł po wyżej wspomnianej WSK 🙂
Jazdy po torze nie da się opisać słowami, tego trzeba spróbować. Poczułem adrenalinkę, wkręciłem się do tego stopnia, że następnego dnia kupiłem kombinezon skórzany (wcześniej jeździłem w spodniach i kurtce tekstylnej). Później dość często odwiedzałem Tor Lublin. Przyszedł czas na pierwszą ważną decyzję, czyli zawody 🙂 Pierwszy start zaliczyłem na torze w Biłgoraju. Pamiętam, że na treningach przytrafiła mi się gleba i pękł dekiel, na szczęście ktoś wymyślił poxylinę i mogłem wziąć udział w wyścigach. Byłem przedostatni. Wtedy wiedziałem już, co chcę robić i co mnie kręci. Szybka sprzedaż DRZ i zakup KTM pochłonęły mnie całkowicie i zaczęła się jazda w SUPERMOTO!