Hondę Lead 50 dostałam w 1995 roku na 15. urodziny i nazwałam czule Gerardem. Silnik zdzierałam do granic możliwości zimą czy latem przez 3 lata, dojeżdżając codziennie 20 km do liceum. W tamtym czasie dziewczyna na skuterze wzbudzała duże zainteresowanie (wszyscy ze szkoły chcieli, żeby ich podwieźć) i zdziwienie. Babcia natomiast martwiła się, że będę […]
Hondę Lead 50 dostałam w 1995 roku na 15. urodziny i nazwałam czule Gerardem. Silnik zdzierałam do granic możliwości zimą czy latem przez 3 lata, dojeżdżając codziennie 20 km do liceum. W tamtym czasie dziewczyna na skuterze wzbudzała duże zainteresowanie (wszyscy ze szkoły chcieli, żeby ich podwieźć) i zdziwienie. Babcia natomiast martwiła się, że będę miała wypadek albo skuter popsuje się, a ja gdzieś utknę (nie było telefonów komórkowych). Dziś te dylematy wydają się śmieszne, a ja po dwóch dekadach posiadania Gerarda (już go tak nie nazywam) doceniłam jego design i technologię. Trzy lata temu postanowiłam wrócić na skuter (przestał w garażu sporadycznie używany około ośmiu lat) głównie z powodu ogromnych korków – budowa metra – w mojej warszawskiej dzielnicy. Pojazd trzeba było od nowa zarejestrować, bo w trakcie wielu przeprowadzek zaginęły jego dokumenty. Wtedy, próbując ustalić dokładny model (precyzyjne dane techniczne są niezbędne do rejestracji), obdzwoniłam większość serwisów w stolicy. Wreszcie trafiłam na pasjonata, który poświęcił mi bezinteresownie mnóstwo czasu, aby ustalić szczegóły. Po wielodniowej wymianie zdjęć, numerów seryjnych i strzępków danych technicznych, które pamiętałam, wyszło na to, że jestem dumną posiadaczką Hondy Lead – pojemność 49 cm sześc., silnik 2,30 kw, ciężar 258 kg. Według znalezionych przez niego w starych katalogach Hondy informacji (nie umiem ich potwierdzić w internecie) – mam wyjątkowe szczęście, bo to ostatnie motorowery, które były produkowane w USA albo miały stamtąd części lub były składane za oceanem. Słowem, dobra stara technologia, „którą rzadko dziś można spotkać w masowo produkowanych w Chinach maszynach. Jeśli są natomiast dobre, to trzeba za nie słono zapłacić” – mówił pracownik jednego z warszawskich salonów sprzedaży skuterów.
Po dopełnieniu formalności z ponowną rejestracją ruszyłam na stołeczne drogi. Technologia rzeczywiście musi być solidna, bo po zmianie akumulatora, przeczyszczeniu filtrów, poprawieniu hamulców i krótkiej wizycie u elektryka – motorower chodzi bez zarzutu i odpala z elektrycznego startera. Choć jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, to potrafi mieć problemy z zapaleniem, kiedy dłużej postoi na dworze (około dwóch tygodni). Ale mimo tego zawsze = po kilku lub kilkunastu minutach – odpala. Po prostu musi się rozgrzać. To jedyna niedogodność. Pięciolitrowy bark wystarcza na ponad tydzień codziennej jazdy około 20-25 km. no i wzbudza powszechny zachwyt.
Sąsiad z bloku, który jest właścicielem motocykla, potrafi „godzinami” stać nad skuterem i opowiadać o jego zaletach. A to chwali go za. zgrabny tyłek, proste światła, zwrotność. Zajrzał nawet do silnika i stwierdził, że jest nie do zdarcia. To akurat wersja optymistyczna, bo obawiam się, że przy codziennej eksploatacji za kilka lat będzie nadawał się od do wymiany.
Ale póki co kilka dni temu młody człowiek w wąskich spodniach i modnych Raybanach chciał ode mnie ten niemal 20-letni pojazd kupić. Studenci potrafią się nawet zagapić i z uśmiechem przepuszczają mnie na pasach, żebym przed nimi przejechała.
Największym powodzeniem mój skuter cieszy się jednak u koneserów starych samochodów – „który to rocznik maleńka” – zapytał mnie niedawno modny czterdziestolatek w odnowionym polonezie. Po krótkiej wymianie zdań usłyszałam: – Ależ piękna maszyna! Lata 90. to były stylowe!
Kask na miarę
„Jak dobrać kask motocyklowy. 7 ważnych zasad” – darmowy e-book od Dobrych Sklepów Motocyklowych jest dostępny dla wszystkich miłośników jednośladów
Naszej głowie należy się dobra ochrona, czyli dobry kask. Warto wiedzieć, jak go właściwie dobrać, na co zwracać uwagę przy zakupie, w czym nasza głowa będzie najbezpieczniejsza.
Kaski motocyklowe na pierwszy rzut oka wyglądają bardzo podobnie. Ale to tylko złudzenie, bo poszczególne elementy, z których są wykonane, różnią się materiałami i technologią wykonania, a od tego zależy jakość kasku oraz komfort i bezpieczeństwo motocyklisty.
Kask może kosztować od kilkudziesięciu złotych – za styropian otoczony plastikiem, ale jest to raczej „okrycie głowy” niż kask, do kilku tysięcy złotych – za najwyższej jakości materiały i zaawansowane technologie. Materiały, z których wykonana jest skorupa i wyściółka, rodzaj wizjera i zapięcia, skuteczność wentylacji, rodzaj antifoga, dostępność elementów zamiennych – to wszystko ma wpływ na cenę kasku motocyklowego. Generalnie – im droższy kask, tym lepszy – bardziej wytrzymały i komfortowy w użytkowaniu, co przekłada się na bezpieczeństwo motocyklisty.
Darmowy e-book przedstawia różne rodzaje kasków, ich zalety i przeznaczenie. Znajdziemy w nim cenne rady ekspertów motocyklistów, na co zwracać szczególną uwagę przy wyborze kasku. Bezpłatny e-book można pobrać wchodząc na stronę www.dobresklepymotocyklowe.pl