fbpx

Jako pierwsi i na razie jedyni w Polsce testowaliśmy najnowsze Panigale 1299 S. Ten sprzęt nigdy nie należał do tuzinkowych motocykli. Tym razem Włosi przeszli samych siebie i stworzyli prawdziwego potwora.

Piszę ten tekst dosłownie chwilę po powrocie z toru wyścigowego w portugalskim Portimao. Nie dość, że zaoferowano nam do jazdy jeden z najbardziej dzikich (jak nie najdzikszy) motocykli świata, to przyszło nam to robić podczas przelotnej mżawki. Tak naprawdę nigdy nie było wiadomo, czy kolejny zakręt będzie mokry, czy suchy. Aura nie zmoczyła asfaltu wystarczająco mocno, żeby można było użyć wet’ów, jednak warunki nie były nawet bliskie tych, w których Pirelli Diablo Supercorsa SC2 pracują optymalnie. Niewykluczone, że owe warunki sprawiły, że wielu testerów będzie przychylnych nowej maszynie z Bolonii. Ducati mogło pochwalić się swoja zaawansowaną elektroniką w iście bojowych warunkach.

Nie będę się bardzo rozpisywał, ponieważ jakoś musimy Was przecież zachęcić do zakupu papierowego wydania Świata Motocykli, w którym pojawi się obszerny test. Wiedzcie jednak, że nowe Panigale ma się czym chwalić. Największa w historii średnica tłoka wynosi 116mm! Skok pozostał bez zmian, jednak teraz silnik ma pojemność 1285ccm! Przekłada się to na moc maksymalną wynoszącą 205KM oraz moment obrotowy na poziomie 144,6 Nm! Wszystko przy wadze 166,5kg (na sucho). Można by rzec: ”Panie, jak tym jeździć?„. Odpowiedź brzmi: szybko, bardzo szybko. Zabieg zwiększenia pojemności miał na celu głównie poprawienie osiągów w niskim i średnim zakresie obrotów. Udało się. Motocykl dosłownie wyjeżdża spod tyłka zaraz po przekroczeniu 5 tys. obr./min. i ciągnie aż do końca obrotów tak mocno, że wożenie pasażera powinno być na nim zabronione. Szanse na przetrwanie takich przyspieszeń mają tylko pasażerki wyspecjalizowane w damskiej kulturystyce. Ambicje wyłączenia elektronicznych systemów wspomagających szybko schowałem do kieszeni. Pełen potencjał motocykla możemy wykorzystać tylko wtedy, gdy jesteśmy bardzo doświadczonymi motocyklistami na torze ”skąpanym„ w słońcu. W każdym innym przypadku powinniśmy skierować się do MENU i włączyć DTC, DWC, ABS, EBC i wszystkie inne literki, które tam znajdziemy. Wtedy bez lęku o własne życie czerpiemy przyjemność z jazdy. Muszę przyznać, że ”faza„ jest konkretna. Elektroniczne zawieszenie wersji S, cała elektronika, potworny silnik i rewelacyjne hamulce budują jedyny w swoim rodzaju klimat.

Panigale uwielbia szybką jazdę. Gdy mocno nie odkręcasz zachowuje się tak, jakby Cię ignorowało. Dopiero kiedy zaczniesz brutalnie obchodzić się z manetką gazu i dźwignią hamulca, pokazuje na co je stać. Żałuję, że zaliczyliśmy tylko jedną suchą sesję. Niedosyt jest ogromny. Krople na szybie i widok kolegów po fachu walących szlify niezbyt motywowały do szukania limitów. Na szczęście udało się zebrać wystarczająco dużo informacji, które przekażę na łamach Świata Motocykli. Tymczasem zobaczcie jak jeździ się na 1299 Panigale S w lekkim deszczu…

KOMENTARZE