Ten sprzęt ma w sobie coś absolutnie niespotykanego. Pierwszy elementem rozpoznawczym jest pozycja za kierownicą. Nie znam drugiego, współczesnego motocykla, na którym siedziałoby się w ten sposób. Nogi są rozstawione na podnóżkach dość szeroko, co wymusza odsunięcie kolan od zbiornika paliwa. Tułów jest delikatnie pochylony do przodu. Na tyle delikatnie, żeby nie przenosić ciężaru ciała […]
Ten sprzęt ma w sobie coś absolutnie niespotykanego. Pierwszy elementem rozpoznawczym jest pozycja za kierownicą. Nie znam drugiego, współczesnego motocykla, na którym siedziałoby się w ten sposób. Nogi są rozstawione na podnóżkach dość szeroko, co wymusza odsunięcie kolan od zbiornika paliwa. Tułów jest delikatnie pochylony do przodu. Na tyle delikatnie, żeby nie przenosić ciężaru ciała na kierownicę i nie obciążać rąk. Ustawienie nóg i kształt kierownicy przywołują na myśl wyścigowe maszyny H-D z odległych czasów, z lat 50. i 60-tych… Punkt pierwszy do zapamiętania – to nie jest chopper!
Styl, w jakim utrzymano model Roadster, jest absolutnie ponadczasowy. Ale dziś to za mało, żeby zdobyć klientów. Kolejnymi składnikami receptury sukcesu są precyzyjne wykonanie, solidne zawieszenie, skuteczne hamulce i mocny silnik. I o ile specyficzna charakterystyka oddawania mocy w tym motocyklu pozostaje kwestią dyskusyjną, to układ hamulcowy, zawieszenie i wykończenie nie powinny nikogo zawieść, ani budzić zastrzeżeń. Na krętych drogach w okolicach Marsylii szybko podomykaliśmy opony. Do przytarcia podnóżkami potrzeba naprawdę solidnego złożenia. Roadster pozwala na wiele. Punkt drugi do zapamiętania – ten motocykl potrafi hamować i jeździć po zakrętach!
I znów wszystko sprowadza się do grupy docelowej. Za kierownicą Roadstera, zamiast brzuchatego pana z brodą umoczoną w piwie, ma siedzieć młody, wystylizowany hipster z wielkiego miasta. Broda może być, ale tylko taka równo przystrzyżona i starannie wypielęgnowana przez barbera. I od razu się tłumaczę, że nie mam nic do hipsterów, ani panów z brzuchem i długą, zaniedbaną brodą. Każdy ma swój własny styl i niech pozostanie mu wierny. Ważne, że teraz każdy może mieć także własnego Harleya. Punkt trzeci do zapamiętania – Roadster to Harley dla hipstera.
Wygląda na to, że Roadster będzie prawdziwym rodzynkiem w stajni H-D. Nie jest pozbawiony wad, ale koniec końców, gdybym dziś kupował dla siebie Harleya, nie zastanawiałbym się nawet przez chwilę. Brałbym Roadstera! Chociaż wcale nie uważam się za hipstera…
Obszerny test znajdziecie na łamach papierowego wydania Świata Motocykli, w numerze lipcowym.