fbpx

Dzień rozpoczął się wspólnym śniadaniem, rozmowami i zwiedzaniem domu. Przewodnikami byli mieszkańcy i ich opiekunowie. Następnie w pozornie łatwym terenie (tor przygotował wcześniej specjalista od quadów) dzieci zgłębiały tajniki jazdy na czterokołowcach, zaskakując wszystkich swoimi umiejętnościami, zacięciem oraz ogromną ciekawością. Kiedy wszyscy już wymarzli, zjedzono wspólny obiad, a dzieci dostały prezenty od znanego wszystkim brodatego […]

Dzień rozpoczął się wspólnym śniadaniem, rozmowami i zwiedzaniem domu. Przewodnikami byli mieszkańcy i ich opiekunowie.

Następnie w pozornie łatwym terenie (tor przygotował wcześniej specjalista od quadów) dzieci zgłębiały tajniki jazdy na czterokołowcach, zaskakując wszystkich swoimi umiejętnościami, zacięciem oraz ogromną ciekawością.

Kiedy wszyscy już wymarzli, zjedzono wspólny obiad, a dzieci dostały prezenty od znanego wszystkim brodatego faceta w czerwonym wdzianku. Dla organizatorów, prezentem były emocje, które towarzyszyły temu spotkaniu.

– Atmosfera spotkania okazała się tak wyjątkowa, że wszyscy w ten sobotni dzień poczuliśmy się jak jedna wielka rodzina – opowiada Piotr Rembikowski, menedżer salonu Yamahy – a mali mieszkańcy domu spowodowali, że niejednemu z nas zakręciła się łza w oku. Zastanawiam się, dla kogo to wydarzenie było większym przeżyciem i doświadczeniem. Dla organizatorów czy dla podopiecznych Domu Dziecka?

Dzieciaki podobno uwierzyły w ”Św. Mikołaja jeżdżącego quadem„. Organizatorzy przepraszają renifery i dziękują wolontariuszom za zaangażowanie i wspaniałą atmosferę.

KOMENTARZE