I odcinek tegorocznego Dakaru miał być rozgrzewką i badaniem nowego terenu. Arabia Saudyjska zdążyła pokazać, że walka w stawce będzie równie trudna i emocjonująca co w latach poprzednich.
Na skróty:
Jak przystało na zeszłorocznego zwycięzcę, pierwszy wśród motocyklistów na odcinek wyruszył Toby Price. Już samo przecieranie szlaków to wielkie utrudnienie dla zawodnika, a w dodatku Australijczyk raptem po 15 km zaczął mieć problemy z roadbookiem. Na szczęście stawka zdążyła się już wymieszać i Toby wypatrzył kurz i ślady innych zawodników, więc utrzymywał się za nimi dopóki nie ogarnął zaciętego roadbooka. Gdy to już nastąpiło, mógł w pełni wykazać się swoim wściekłym tempem, co doprowadziło go do wygranej na tym etapie. Na mecie stwierdził jednak, że tylko na papierze ten wynik wygląda dobrze. Nad głowa wisi mu bowiem widmo kary za prawdopodobne ominięcie punktu kontrolnego – w końcu bez roadbooka ciężko go zaliczyć. To ma się jednak dopiero rozstrzygnąć, gdy sędziowie dokładnie sprawdzą wyniki. 2 minuty za Pricem, na mecie odhaczył się Amerykanin Ricky Brabec.
Dakar 2020? Jak w domu!
W wywiadzie po I etapie nie krył ekscytacji trasą „Teren był fenomenalny. Kamienie, piach, rzeki i szybkie tempo. Zupełnie jak w domu, przez co czułem się naprawdę pewnie i komfortowo. Mam nadzieję, że takich dni będzie więcej.”
Stwierdził zawodnik HRC Honda Rally Factory Team. Z pewnością tego samego nie powiedzą Andrew Short i Adrien Van Beveren, którzy nie tylko mieli problem z trudną na tym odcinku nawigacją, ale i z terenem, przez co zamykają pierwszą dziesiątkę.
Dakar 2020. Stabilny początek
Wśród Polaków najlepiej wypadł Maciej Giemza, który 319 km odcinek zakończył na 29. Miejscu. Za nim uplasowali się Adam Tomiczek na 33. I Krzysztof Jarmuż na 57. Ten ostatni startuje w klasie Original By Motul (kiedyś Malle Moto) czyli bez pomocy zespołu, mechaników i pełnego zaplecza.
Do dyspozycji ma tylko dwie skrzynki z narzędziami i częściami, przewożonymi przez ciężarówkę sponsora. W podobnej sytuacji będą pozostali zawodnicy podczas jutrzejszego 367 km odcinka Maratońskiego, kiedy to zespół nie może tknąć się ich motocykli.
Po równo szczęścia i pecha
Zdecydowanie największym pechowcem pierwszego dnia jest Jakub Przygonski. Jadąc na trzeciej pozycji, po 146 km w jego Mini wysiadła skrzynia biegów. Niestety usterki nie udało się naprawić i Kuba odcinka nie ukończył.
Nawet nie chcemy wiedzieć jaka atmosfera panuje teraz w padoku zespołu Mini X-RAID…
Pierwszy dzień jednak nie jest w stanie wyłonić faworytów rajdu, więc z niecierpliwością czekamy na start jutrzejszego odcinka maratońskiego. Zawodnicy pojadą z miejscowości Al Wajh do Neom, a na trasie czeka ich 367 km odcinka specjalnego.