fbpx

KTM właśnie ogłosił, że zostaje w MotoGP co najmniej do 2026 roku. Coraz śmielej też mówi o tym, że chce włączyć się do walki o mistrzostwo klasy królewskiej. Czy taki scenariusz w ogóle jest możliwy?

Od deski kreślarskiej do zwycięstw w kilka lat

KTM w MotoGP pojawił się na pełen etat w 2017 roku, po uprzednim starcie z dziką kartą i Miką Kallio w finale sezonu 2016. Zaledwie kilkanaście miesięcy wcześniej motocykl dopiero trafił na deski kreślarskie i do produkcji. Pierwsze występy ekipy reprezentowanej przez Bradley’a Smitha i Pola Espargaro, który satelicką Yamahę w barwach Tech3 porzucił na rzecz fabrycznego, ale totalnie nowego RC16 – nie były łatwe.

„Wejście do MotoGP było ogromnym krokiem i doskonale wiedzieliśmy, że statystyki nam nie służą. Na naszą korzyść działały jednak nasza energia, pomysły i zaangażowanie w ten projekt” – mówił jeden z członków zarządu KTM AG Hubert Trunkenpolz. „W ciągu zaledwie czterech lat staliśmy się częścią establishmentu, a >>pomarańczowi<< wspinają się w górę klasyfikacji”.

Z czasem faktycznie przyszły pierwsze sukcesy. Debiutanckie podium „Polyccio” w szalonym wyścig w Walencji jeszcze w 2018 roku. W kolejnym sezonie zarówno Hiszpan, jak i Johann Zarco (który jednak po kilkunastu wyścigach zerwał kontrakt) startowali nawet z pierwszego rzędu. Okazało się, że to dopiero początek.Pol Espargaro na podium w GP Walencji w 2018 roku

Sukces większy, niż się spodziewano

W szalonym sezonie 2020, teraz to już wiemy, wydarzyło się dużo i jeszcze więcej. W tak nieprzewidywalnych okolicznościach fakt, że KTM stawał na podium – nie był aż tak zaskakujący. Wszystko zmienia się jednak, gdy wziąć pod uwagę aż trzy triumfy austriackiej marki, w tym raz z debiutantem oraz dwukrotnie z satelicką ekipą Tech3.

Konia z rzędem temu, kto postawił na to, że już w swoim trzecim wyścigu Brad Binder sięgnie po zwycięstwo i co ważniejsze, że to nie Pol Espargaro będzie pierwszym triumfatorem w barwach KTM-a w MotoGP. Sam Hiszpan dorzucił do puli co prawda pięć podiów, ale jednak brak triumfu pozostawia słodko-gorzki smak. Tym bardziej, że odchodzący do Repsol Hondy #44 po zwycięstwo na RC16 już nie sięgnie, a przecież miał ogromny wpływ na rozwój tego projektu.Brad Binder i KTM świętujący pierwsze zwycięstwo w MotoGP podczas GP Czech w 2020 rokuOstatecznie KTM w 14 wyścigach w sezonie 2020 wywalczył w sumie osiem finiszów na podium, a trzy zwycięstwa dały drugi – za Yamahą – najlepszy dorobek „triumfowy”. Dzięki temu austriacka marka w klasyfikacji producentów zajęła czwarte miejsce, a indywidualnie Pol Espargaro był piąty w mistrzostwach, co jest jego najlepszym osiągnięciem w karierze zawodnika MotoGP. I chociaż nie jesteśmy zwolennikami tzw. gdybania, zwłaszcza w kontekście sezonu 2020, ale musimy zaznaczyć, że gdyby nie upadki Hiszpana z Brna i Austrii, zdobyłby wicemistrzostwo świata.

Skąd tak dobre wyniki KTM-a?

Szef mechaników Tech3 Guy Coulon w swoim ostatnim sezonie w MotoGP, świętował z Olvieirą dwa zwycięstwa. Teraz Francuz, znany ze swojej szalonej czupryny, uchylił rąbka tajemnicy, gdzie leży źródło tak dużego postępu KTM-a. „Silnik pozostał ten sam, oczywiście z drobnymi zmianami. Zmienił się znacznie sposób produkcji ramy, która jednak, zgodnie z wytycznymi szefa, nadal jest stalowa i pomarańczowa” – wyjaśniał w wywiadzie dla Paddock-GP.com. Duży wpływ na wprowadzenie nowego kształtu ramy miał zresztą tester KTM-a – Dani Pedrosa.

Coulon ujawnił też, że teraz RC16 to maszyna znacznie łatwiejsza w obsłudze dla mechaników. „Kiedyś wielu zmian nie mogliśmy zrobić w trakcie sesji i trzeba było czekać na kolejny trening. Teraz możemy zmieniać niemalże wszystko i to w parę chwil”.Kierowcy KTM-a – Pol Espargaro, Brad Binder i Miguel Oliveira w akcji w sezonie 2020 podczas wyścigu na torze w MisanoZauważalna jest też inna charakterystyka motocykla. Z maszyny powszechnie znanej jako trudna w prowadzeniu, którą trudno zmieniać kierunek jazdy, teraz KTM jest o wiele przyjaźniejszy zawodnikowi. Udało się go także „odchudzić” – z motocykla przekraczającego limity wagowe, RC16 teraz potrzebuje odpowiednich obciążników, by sprostać minimum. Do tego w 2020 roku udało się wyeliminować problemy ze zbyt mocnym zużyciem opon, których często „brakowało” pod koniec wyścigu.

Suzuki daje nadzieje KTM-owi?

KTM jest zatem wyraźnie na fali wznoszącej, a dodatkowego kopa motywacyjnego może dawać wyczyn Suzuki z sezonu 2020. Najmniejszy z japońskich teamów wyścigowych do MotoGP wrócił przecież w 2015 roku po kilkuletniej przerwie. To dwa lata przed wejściem do stawki KTM-a. I w nieco zwariowanym roku, to właśnie producent z Hamamatsu, wraz z dopiero drugorocznym w MotoGP Joanem Mirem, sięgnął po mistrzowski tytuł.

„W 2020 roku przewyższyliśmy nasze cele” – przyznawał szef KTM-a Stefan Pierer w wywiadzie dla Speedweek.com. „Teraz mamy już bazę techniczną, która pozwala wygrywać zawodnikom o różnym typie jazdy. A także stwarzamy odpowiednie środowisko debiutantom, jak rok temu udowodnili to Brad Binder czy Iker Lecuona”.Pol Espargaro oraz Alex Rins i Joan Mir podczas wyścigu MotoGP o GP Walencji w 2020 roku„Naszym celem na następny sezon jest walka o mistrzowski tytuł. A jeśli będzie to możliwe – wygranie go” – zaznaczał Pierer.

Tymczasem Trunkenpolz dodawał: „Oliveira i Binder są w tym biznesie wystarczająco długo. Jeśli chcesz wygrać mistrzostwo MotoGP, musisz zrobić to szybko. W przeciwnym razie, może ci się to już nigdy nie udać”.

KTM mistrzem MotoGP? To możliwe!

Austriacki producent jako pierwszy ze wszystkich oficjalnie ogłosił, że zostaje w MotoGP do 2026 roku. To wystarczająco długo, by robiąc nadal takie postępy, faktycznie sięgnąć po mistrzowski tytuł. I absolutnie nie postawimy przeciwko KTM-owi nawet już w nadchodzącym sezonie 2021!

W końcu w fabrycznej ekipie startować będą dwaj ubiegłoroczni zwycięzcy wyścigów: Brad Binder i Miguel Oliveira. W Tech3, które traci wsparcie Red Bulla, wystąpią z kolei Iker Lecuona oraz przechodzący z Ducati – Danilo Petrucci. Tym samym na czterech zawodników, aż trzech reprezentantów KTM-a ma na koncie zwycięstwo w MotoGP. Nie można też zapominać o kierowcy testowym Danim Pedrosie, który wykonuje genialną robotę za kulisami.Dani Pedrosa testujący motocykl KTM RC16 na torze Red Bull Ring w 2020 roku„Bez względu na to, w jakich mistrzostwach startujemy, w którymś momencie chcemy sięgnąć po tytuł. Identycznie wygląda to w przypadku MotoGP” – dodawał Trunkenpolz. „Nie powiedziałbym, że nie mamy szans walczyć o mistrzostwo już w kolejnym sezonie”.

Sezon 2021 planowo wystartować ma na koniec marca, jednak za kulisami mówi się o przesunięciu GP Kataru o tydzień wcześniej, by nie kolidować z inauguracją rywalizacji Formuły 1.

 

Zdjęcia: KTM

KOMENTARZE