Zapraszamy do rozmowy z Tadkiem Błażusiakiem o Erzbergrodeo Red Bull Hare Scramble, niesprawiedliwej karze i szalonej pogoni na Extreme XL Lagares, Red Bull 111 Megawatt, motocyklach, na których w tym roku będzie się ścigał oraz całej serii WESS.
Taddy: Cześć! Nastawienie oczywiście bojowe. Forma jest taka, jak trzeba. Motocykl działa bardzo dobrze, także myślę, że wszystko jest gotowe na walkę. Mam już za sobą ostatnie treningi, więc teraz zostało dobrze wypocząć przed startem. Robota zrobiona, więc zobaczymy, czy szczęście będzie po naszej stronie.
Właśnie to szczęście jakoś ostatnio nie jest po mojej stronie, bo przecież jeszcze w sezonie Mistrzostw Świata SuperEnduro złośliwość rzeczy martwych pozbawiła mnie szansy na siódmy tytuł. W Portugalii też nie wszystko poszło po mojej myśli. Mam jednak nadzieję, że limit pecha został wyczerpany i teraz będzie już tylko lepiej.
Wracając jeszcze do Extreme XL Lagares – opowiedz, co dokładnie się tam wydarzyło.
W Portugalii, podczas piątkowego endurocrossu, w basenie z wodą, tuż po starcie, przewrócił się mój kolega z zespołu Red Bull KTM – Nathan Watson i ja próbując go ominąć, zahaczyłem o motocykl i wyjeżdżając z basenu wypadłem z niego na bok. Według przepisów FIM na trasę trzeba wrócić w pierwszym najbezpieczniejszym miejscu, bez zyskiwania przewagi. Ja przewróciłem się, więc nic na tym nie zyskałem i wróciłem na trasę od razu za przeszkodą, więc według regulaminu wszystko było w porządku. Dyrektor sportowy zawodów uznał jednak, że powinienem wskoczyć z powrotem do basenu, co jest kompletnym bezsensem według przepisów międzynarodowych. On miał jednak takie prawo, a ja musiałem zaakceptować jego decyzję. Mogło to mi popsuć nie tylko zawody, ale i cały sezon. W konsekwencji w wyścigu głównym w niedzielę startowałem z ostatniego miejsca i robiłem, co mogłem, żeby odrobić jak najwięcej pozycji. Zostawiłem tam bardzo dużo energii, żeby dojechać do tego czwartego miejsca i zdobyć jak najwięcej punktów. Nie ukrywam jednak, że zabolała mnie ta decyzja, bo myślę, że przewinienie nie było adekwatne do otrzymanej kary.
(śmiech) Jest to prawda, że gdy takie rzeczy się dzieją i mówisz sobie „Ja wam pokażę” to człowiek jest w stanie wykrzesać z siebie dużo więcej. Zdecydowanie wolałbym jednak wycisnąć z siebie jak najwięcej w normalnych okolicznościach i walczyć o zwycięstwo niż ratować punkty podejmując ogromne ryzyko.
Zawsze powtarzam, że Erzberg ma specjalne miejsce w moim sercu za to, co się stało tam 12 lat temu. Do dzisiaj, jak tam przyjeżdżam to te wspomnienia są bardzo żywe. Poza tym to niesamowite zawody, bo chyba nigdzie indziej na świecie nie ma drugiego takiego przystanku hard enduro. Jeżeli nigdy nie byliście tam osobiście to oglądając relację na Red Bull TV możecie zobaczyć rozmach tej imprezy. Zawsze przyjeżdża tam kilkadziesiąt tysięcy kibiców, mimo że nie są to łatwe zawody do oglądania. Panuje tam jednak niepowtarzalna atmosfera, której nie znajdziecie nigdzie indziej na świecie. Jedziemy teraz tam walczyć o jak największą liczbę punktów, bo nie są to już pojedyncze zawody, a jedna z rundy cyklu WESS. Wiadomo, że najlepiej byłoby tam wygrać, ale to nigdy nie było i na pewno nie będzie łatwe.
Czemu nie? Bardzo by mi pasował numer sześć, chociaż kto wie, może w przyszłości i siódemka by mi również pasowała?
Super, dzięki!
To są bardzo ciężkie zawody pod względem fizycznym i psychicznym i pod każdym innym. Jednak samo wyzwanie jest bardzo ciekawe. Jest to piekielnie ciężka robota, ale jak się już ją zrobi to satysfakcja jest niesamowita. To jest tak, jak z ciężkim treningiem – jak się już go ma za sobą to można być z siebie zadowolonym.
Podczas World Enduro Super Series będziemy zmieniać motocykle i ja użyję trzech różnych modeli. We wszystkich zawodach Hard Enduro wystartuje na EXC 300. Dlaczego akurat dwusuw? Głównie dlatego, że jest niezniszczalny, jest dobry w ekstremalnych sytuacjach, kiedy trzeba jeździć technicznie i ruszać z miejsca – ma bardzo dobrą przyczepność i nie grzeje się tak mocno, jak czterosuw. To jednak nie znaczy, że takim EXC 350 nie dałoby się tam ścigać, bo uważam, że byłby bardzo konkurencyjny.
Wystartuje jeszcze na KTM EXC 350, który wyglądem będzie przypominał maszynę z Mistrzostw Świata SuperEnduro, ale specyfikacja oczywiście będzie zupełnie inna. Wybiorę go na wszystkich klasycznych rundach enduro, czyli np. na Treflu, czy w Gotland oraz prawdopodobnie w Hawkstone Park. Ostatnim motocyklem będzie natomiast crossowa czterysta pięćdziesiątka, którą pojadę w ostatniej rundzie, czyli w wyścigu po holenderskiej plaży. Na Red Bull Knock Out jest strasznie długa prosta startowa, która przekłada się na jakąś minutę na zaciętym gazie, więc bez dużej mocy, nie uda się osiągnąć dużej prędkości i wbić do czołówki, co potem może być już nie do odrobienia na dziurach.
To zupełnie nowa seria i nikt nie wie, czego możemy się spodziewać. To znaczy, ja się trochę spodziewam, ale niczego nie można być pewnym. Na pewno będę starał się na każdej rundzie o jak najlepszy wynik i zdobycie jak największej ilości punktów, żeby cały czas utrzymywać się w czołówce. Myślę, że to będzie klucz do wygrania mistrzostwa.
Z Erzbergu lecimy prosto do Francji, gdzie zaliczymy ostatnie zawody we dwójkę, a potem już Maksiu wzmocni nasze szeregi. Także timing jest idealny i wszystko jest ustawione, jak w zegarku. Z pewnością będzie to też dodatkowa motywacja do jeszcze ostrzejszej walki.
Oczywiście zmiany w trasie są obowiązkowe, bo cały czas chcemy, żeby poziom szedł do góry, a ściganie było jeszcze ciekawsze. Pod względem organizacyjnym impreza będzie na pewno tak samo dobra, a postaramy się żeby było jeszcze lepiej. Ja też się nie mogę jej doczekać, bo start w Bełchatowie przed polskimi kibicami jest dla mnie bardzo ważnym punktem w sezonie.
Na pewno tak… Za porządnym przygotowaniem do tych zawodów również, bo ostatni raz jak startowałem w Red Bull 111 Megawatt to byłem w trakcie sezonu endurocrossowego w Stanach i przyjechałem trochę bez przygotowania. Tym razem będę miał czas, żeby być w pełni gotowym do startu.
Dokładnie, taki jest plan. W całym sezonie WESS celuję w zwycięstwa, więc podczas polskiej rundy nie może być inaczej.
(śmiech) Na co dzień wstaję tak, jak jestem wyspany. Codziennie bardzo dużo trenuję, więc wstaję tak, jak dyktuje mi to organizm. Jeżeli jestem wyspany o 7:30 to o tej godzinie wstaję, jeżeli natomiast budzę się o 8:30 to znaczy, że trening był bardzo mocny i byłem porządnie zmęczony. Tak więc moje pobudki są uwarunkowane bardziej od treningu niż od zegarka.
Jeżdżąc, trenując i startując z wieloma profesjonalnymi zawodnikami staram się obserwować co robią inni, co im to daje i wyciągać z tego najlepsze wnioski dla siebie, bo można się sporo nauczyć. Nie ma jednak jednej konkretnej osoby.
Zapraszam wszystkich do oglądania transmisji z Erzbergrodeo Red Bull Hare Scramble w niedzielę o 14:00 na Red Bull TV. Ścigamy się tam razem! Wy trzymajcie kciuki, a ja będę trzymał gaz!
My tylko dodamy, że transmisję z Erzbergrodeo Red Bull Hare Scramble będziecie mogli również oglądać na żywo za pośrednictwem naszej strony – swiatmotocykli.pl. Znajdziecie u nas player, który pozwoli Wam na cztery godziny przenieść się do światowej stolicy Hard Enduro oraz serca cyklu WESS. Kibicujcie Tadkowi razem z nami i trzymajcie mocno kciuki za jego szóste zwycięstwo na Żelaznym Gigancie!