Co może być ekscytującego w pogłoskach o premierze nowych średniaków? Zazwyczaj nic, ale jeśli bierze się za to KTM i w planach jest Adventure, Enduro czy Supermoto, to można spodziewać się czegoś naprawdę grubego.
Na skróty:
Choć na razie nie dostaliśmy oficjalnej informacji od producenta, to Stefan Pierer już w zeszłym roku potwierdził, że modele z rzędowymi, dwucylindrowymi silnikami 490 niebawem wejdą do produkcji. Ostatnio temat wznowił indianaautosblog.com, który dotarł do zaskakująco wielu informacji, których nie traktujemy jako pewnik, ale brzmią bardzo realistycznie. Silnik ma generować od 55 do 60 KM i ma zostać umieszczony w ramach bazujących na już istniejących konstrukcjach. 490-tka może być zatem świetną bazą dla wielu typów motocykli.
Wedle zapowiedzi, gama ma obejmować aż pięć modeli – Duke, Adventure, RC, Supermoto i Enduro. Nas szczególnie zaciekawił Adventure, bo jeśli KTM przyłoży się do projektowania tak samo jak do Adventure 790, to może się okazać, że wyjdzie z tego prawdziwy rzeźnik. Lekki, dynamiczny i zapewne z ogromnym potencjałem terenowym – potencjalnie idealny wyprawowiec. Jednak nie tylko Adventure może mocno namieszać.
Powrót do lekkich duali
KTM może trafić w potrzeby motocyklistów, także za pomocą enduraka i supermoto. Brakuje na rynku lekkich motocykli dual sportowych, a zainteresowanie jest, co pokazały reakcje na wieść o premierze CRF450L (nie o cenie 🙂 ). Logiczne wydawałoby się skorzystanie z lekko zmodyfikowanej ramy kratownicowej z 690 Enduro i SMC. Teoretycznie 490-tka powinna być motocyklem lżejszym i poręczniejszym niż 690, jednak zastanawiające jest, jak sprawdzi się dwucylindrówka w motocyklu, w którym singiel jest właściwie jedynym słusznym wyborem. Masy wirujące mogą być większe, a jak wiadomo, w terenie lekkość to podstawa. Z drugiej strony, KTM jest mistrzem świata i kosmosu w redukcji mas wirujących.
Pozostaje jeszcze pytanie o cenę. Jeśli będzie oscylowała w okolicach 35 tys. zł to można się spodziewać, że takie sprzęty mogłyby zaprzyjaźnić z enduro i supermoto, naprawdę sporą ilość osób. Co do ceny raczej nie powinniśmy się martwić. Bliska współpraca z Bajajem (jest właścicielem 49% akcji KTM) oznacza, że motocykle będą produkowane w Indiach, co pozwoli na obniżenie kosztów produkcji. Co do jakości, raczej nie ma się co martwić. 390-tki też są tam produkowane i nie można im zarzucić jakiś poważnych niedoskonałości. Liczymy jednak, że KTM nie pójdzie po bandzie z cięciem kosztów i zawieszenie czy hamulce będą z górnej półki.
Robi się ciasno
Można się spodziewać, że gama 490-tek będzie obejmowała także dwa szosowe modele – RC i Duke. Poprzedni sport KTM – RC390 był naprawdę świetnym motocyklem, choć nie cieszył się ogromną popularnością i przegrał rynkową walkę z Kawasaki Ninja 300/400 oraz Yamahą R3. Wprowadzenie nowego, większego i mocniejszego modelu może zmienić nieco sytuację, ale… Jeśli sprawdziłyby się pogłoski o mocy na poziomie 55-60 KM, KTM co prawda miażdżyłby trzysetki pod tym względem, ale nie spełniałby wymagań prawka A2 (chyba, że będzie można założyć kaganiec), a więc poniekąd RC 490 nie miałby za bardzo konkurencji. Byłaby co prawda Ninja 650, ale KTM może pójść bardziej w stronę sportu, którego w Kawasaki brakuje. Pół żartem, pół serio możemy powiedzieć, że RC 490 mógłby być dobrą bazą dla motocykli Lightweight TT w wyścigu Isle Of Man TT.
Druga szosówka austriacko-indyjska to rzecz jasna Duke. Jeśli będzie to po prostu Duke 790 w mniejszej skali, to już go kochamy. Natomiast rodzi się pytanie, jak Duke 490 wpłynie na całą książęcą rodzinę? Czy będzie wtedy miejsce na 690-tkę? To się pewnie okaże po jakimś czasie. Na razie pamiętajmy jednak, że to na razie luźne dywagacje, a 490-tki mogą (choć to mało prawdopodobne), wystąpić w innych formach. Liczymy jednak, że będzie tak jak się spodziewamy.