Często spotykamy się z taką opinią: 800 zł za rękawiczki? Po co? Nawet jak te tańsze, po stówce szybciej się rozlecą, to i tak kupując kilka par zaoszczędzę trochę pieniędzy.
Na skróty:
Zaoszczędzę – tylko co? Pieniądze podczas zakupu – z pewnością. Tyle tylko, że zaoszczędzisz je przy założeniu, że w czasie użytkowania nie złapiesz jakiegoś paciaka na drodze. Bo koszty ewentualnego leczenia będą z pewnością znacznie wyższe niż zaoszczędzona na tanim zakupie kasa.
Czy ufać logotypom?
Markowe ciuchy są zawsze droższe i panuje powszechne przekonanie, że w ich przypadku płacimy głównie za logotyp. Trochę prawdy oczywiście w tym jest, bo firmy produkujące znane marki (nie tylko odzieżowe) wydają znacznie więcej kasy na marketing i reklamę.
Ich produkty przeważnie są też bardziej atrakcyjnie opakowane i sprzedawane w bardziej eleganckich sklepach. To wszystko przecież generuje koszty, które finalnie ponosi kupujący. To prawda oczywista – za markę, czyli dobre psychiczne samopoczucie po prostu trzeba zapłacić. Ale czy to jedyny powód wysokich cen ciuchów z górnej półki? Otóż nie!
Drogie bo dobre?
Droższe ciuchy to też lepsze materiały, bardziej precyzyjne wykonanie, a co za tym idzie – większy komfort, trwałość i bezpieczeństwo. A lepsze materiały, to wyższa cena. Przecież to właśnie ich producenci ponoszą ogromne nakłady na badania i rozwój nowych technologii. Udane eksperymenty obwarowują patentami, niedostępnymi dla konkurencji. Nie ma co się oszukiwać – oddychająca membrana GoreTex – w odróżnieniu od różnego rodzaju wynalazków „no name” zawsze działa i spełnia swoje funkcje a skóra z kangura, czy płaszczki jest zdecydowanie bardziej wytrzymała i odporna na rozdarcie, czy ścierania, niż ta z bezpańskiego psa.
Mówiąc wprost – markowe ciuchy przeważnie dostarczają to – co oferują. Jeżeli kupuję ubiory takich marek jak Klim, Rukka, BMW, Dane (czy kilka innych), to płacę jak za zboże, ale mam niemal pewność że rzeczywiście jest wodoodporna, oddychająca, materiał nie zacznie się rozłazić, a szwy pruć po miesiącu użytkowania. W przypadku kupowania „no name’ów” zawsze jest loteria. Zadziała, albo nie. Kilka razy miałem już okazję testować buty, czy rękawiczki mniej znanych marek, a wyposażonych w „membranę oddychającą” z których po niemal symbolicznym deszczu musiałem wylewać wodę.
Mniej więcej to samo tyczy się ochrony w czasie wypadku. Odporne na ścieranie materiały, prawidłowo pochłaniające energię protektory i mocne nici podnoszą prawdopodobieństwo wyjścia z kraksy w lepszym stanie. Pamiętać jednak musimy, że nawet najdroższe i najbardziej wypasione ciuchy motocyklowe nie stanowią żadnej gwarancji, że z wypadku wyjdziemy cało. To jednak tylko ubrania, a nie pole siłowe z „Gwiezdnych Wojen”. Więc oczywiście czujemy się w nich lepiej, jednak nigdy nie zastąpią zdrowego rozsądku.
Wybieraj rozsądnie
Zakup ubrań motocyklowych to oczywiście nie tylko kwestia upodobań, ale także zasobności portfela. W przypadku tych najdroższych cały komplet potrafi kosztować tyle, co całkiem fajny używany motocykl. Po prostu nie wszystkich na to stać. Jednak między najwyższą półką, a totalnym dziadostwem istnieje jeszcze całe spektrum marek, które produkują zupełnie przyzwoite ubiory za w miarę rozsądną kasę.
Jakim zatem kryterium kierować się przy wyborze ubrań motocyklowych?
Jest to bardzo istotne pytanie, bowiem bądź co bądź to właśnie one odpowiadają (przynajmniej częściowo) za nasze bezpieczeństwo. Tu sztywnych zasad nie ma, są jednak podstawowe reguły:
- poczytać trochę o materiałach używanych do produkcji ubrań motocyklowych i zbadać z czego wykonany jest interesujący nas ciuch
- szukać opinii wśród znajomych motocyklistów i na forach internetowych opinii na temat danej marki i modelu
- wybierać tylko takie produkty, które w razie czego bezproblemowo będziecie w stanie zareklamować. Jednym słowem – strzec się bazarowych zakupów nieznanych marek, nawet gdyby oferowane ciuchy były za półdarmo.