fbpx

Tym razem nieco spóźnieni, ale wracamy z relacją i oczywiście linkiem do powtórki z trzeciej rundy AMA Monster Energy Supercrossu 2019. Seria najbardziej prestiżowych i widowiskowych wyścigów na świecie powróciła już drugi raz w tym roku na stadion w Anaheim, ale tym razem zawodnicy ścigali się w nieco innym formacie niż zazwyczaj.

Trzy wyścigi finałowe w klasie SX250 i SX450 dawały sumę punktów równą wszystkim trzem zdobytym pozycjom. Te z kolei przekładały się na najważniejsze – miejsce w klasyfikacji generalnej. Przekonajcie się sami, jakie tym razem zaserwował nam supercross.

Bolesna gra

Mimo, że trasa była zupełnie inna niż ta, po której ścigali się zawodnicy podczas inauguracji sezonu, to również potrafiła sprawić sporo problemów, a te nie ominęły najlepszych. Szczególnie pod koniec trzech około 10-minutowych finałów (każdy kolejny jest dłuższy), kiedy skoki były poprzecinane głębokimi koleinami, a w zakrętach pojawiły się śliskie elementy. 

 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Post udostępniony przez Motocross and Supercross (MaS) (@masracing_)

Justin Barcia boleśnie poznał koszt błędu, nie dojeżdżając do końca zawodów. Po 7 i 3 miejscu, w trzecim finale zaliczył ostrą wysiadkę, ale podobno nie jest z nim źle i być może zobaczymy go podczas kolejnej rundy. Byłoby dobrze, bo dzięki zwycięstwie w Anaheim, nadal jest czwarty w generalce i traci tylko 7 oczek do lidera.

Debiutant na szczycie

We wszystkich trzech finałach świetną formę pokazał Cody Webb, który nie tylko w tym sezonie debiutuje w klasie 450, ale również w zespole Red Bull KTM i wygląda na to, że w końcu potwierdził swój potencjał. Pewnie wygrał pierwsze dwa finały, w pierwszym pokonując na ostatnim okrążeniu Kena Roczena, a w trzecim dowiózł bezpieczne trzecie miejsce, co dało mu pierwsze w karierze zwycięstwo w klasie 450. Na podium dołączył do niego kolega z zespołu – Marvin Musquin, który z wynikiem 3-2-2 i ostrej walce z Codim w trzecim wyścigu pokazał, że ma zamiar jeszcze powalczyć o tytuł w tym sezonie. 

Pudło dopełnił Eli Tomac, który w trzecim wyscigu po świetnym starcie pewnie dojechał na pierwszym miejscu uzupełniając swój wynik 4-4-1. W generalce na prowadzeniu utrzymuje się Ken Roczen, który z problemami, ale skończył zawody na czwartej pozycji i do Oakland pojedzie z czerwoną tablicą lidera.

Walka się rozkręca

W klasie 250 emocji było jeszcze więcej, a walka o zwycięstwo i komplet punktów trwała do samego końca. Po doskonałym początku aktualnego lidera Colta Nicholsa – zwycięstwie w pierwszym wyścigu i problemach Adama Cianciarulo wydawało się, że Colt pewnie zmierza po wygraną. Mimo, że Cianciarulo dalej miał tego wieczoru problemy, to Shane McElrath i Dylan Ferrandis postanowili włączyć się  w walkę o zwycięstwo. Drugi wyścig padł łupem Ferrandisa, który wykorzysał problemy Nicholsa. Również McElrath nie miał skrupółów wobec lidera. Mało tego – zgodnie ze swoją stategią na ten sezon – podkręcił tempo w trzecim wyścigu, który wygrał i dał mu zwycięstwo w całych zawodach. 

W trzecim wyścigu Dylan Ferrandis przegrał bój z Adamem Cianciarulo, który mógł mu dać wygrał, jednak w zaistniałej sytuacji musiał zadowolić się drugim miejscem. Na najniższym stopniu podium stanął Nichols, który w generalce nadal ma dwa punkty przewagi nad McElrathem.

Walka trwa

Przystanek w Anaheim był pierwszym z trzech zaliczanych do dodatkowej klasyfikacji Toyota Triple Challenge, która jest dodatkową atrakcją mistrzostw. Kolejna runda supercrossu, tym razem w klasycznym wydaniu już w najbliższy weekend, tym razem w Oakland! Śledźcie z nami Supercrossowe zmagania!

KOMENTARZE