fbpx

Do napisania tego tekstu zmotywowały mnie pewne przemyślenia. Mamy połowę kwietnia. Zostało jeszcze półtora miesiąca, a Oni już są po pierwszych spotkaniach i ustaleniach dotyczących organizacji tegorocznej imprezy. Podziwiam ich. I uwielbiam za to, co robią.

Do napisania tego tekstu zmotywowały mnie pewne przemyślenia. Mamy połowę kwietnia. Zostało jeszcze półtora miesiąca, a Oni już są po pierwszych spotkaniach i ustaleniach dotyczących organizacji tegorocznej imprezy. Podziwiam ich. I uwielbiam za to, co robią.

Nie, oni wcale nie mają więcej wolnego czasu niż Ty, czy ja. Mają tak samo ważną pracę, rodzinę i psa, z którym trzeba wyjść ”na siku„. Opcjonalnie kota z biegunką. Też muszą spłacać kredyt za mieszkanie, wymienić w aucie opony na letnie i kupić nowy akumulator do motocykla. I też musieli wczoraj dłużej posiedzieć w pracy, ale później rzucili wszystko i pojechali na spotkanie w sprawie akcji. Każdy zrobi tyle, ile może.

Hasło: ”Wieziemy uśmiech na dwóch kołach„. Brzmi fajnie, ale obserwując wszystko z boku, często nie mamy pojęcia, ile czasu trzeba poświęcić, żeby ten uśmiech dowieźć na miejsce. I żeby był na czas. Transportowanie uśmiechu to niełatwa sprawa. Zanim dowiozą go do celu, nieraz muszą przejechać pół Polski. Na szczęście termin płatności za transport uśmiechu nie jest odroczony. Zapłata spływa w całości w dniu dostarczenia uśmiechu pod właściwy adres.

Członkowie Stowarzyszenia nie szukają poklasku. Znam ich i podejrzewam, że za napisanie tego tekstu w tonie stawiającym ich w pozycji bohaterów mogą się na mnie trochę dąsać. To im niepotrzebne. Za wszystko przecież płacą dzieciaki z CZD. Płacą uśmiechem i dają przy tym ogromny napiwek. Buźki, które w poprzednich dniach często bywałe zapłakane, w Dniu Dziecka rozświetla uśmiech. Choć na te parę chwil. I taki uśmiech jest najpotężniejszą walutą na świecie. Przebija dolary, złoto, diamenty. Można będzie za niego kupić energię do działania przy organizowaniu kolejnej akcji, za rok.

Zarodek imprezy dla CZD powstał 10 lat temu. Zaczęło się od prostego, spontanicznego pomysłu płynącego z serca – ”powoźmy dzieciaki ze szpitala na motocyklach, niech im będzie miło„. Tak wszystko się zaczęło. Akcja nie zginie, dopóki nie zabraknie ludzi, którzy przyjmują płatności we wspomnianej w poprzednim akapicie walucie. Pamiętaj o tym, gdy pewnego dnia ktoś ze Stowarzyszenia Motocyklistów VFR Polska zapuka do drzwi Twojego biura i spyta, czy możesz jakoś pomóc. A pomóc można na milion sposobów. Nie wszystkie dzieci mogą wyjść ze szpitala. Nie wszystkie można wozić na motocyklach po placu. Te, które muszą leżeć w swoich łóżkach, na oddziałach szpitala, pozostaje obdarować upominkami. I gromadzenie tych upominków to jedno z najważniejszych zadań. Żeby dowieźć uśmiech do celu, Stowarzyszenie potrzebuje paliwa. Tym paliwem jest mała książeczka z bajkami, plastikowy samochodzik, pluszak, albo kilka baloników. A może masz w szufladzie trochę kolorowych gadżetów reklamowych, które zostały po ostatniej konferencji? W Dniu Dziecka motocykliści znów przebiorą się za króliki, żabki i klauny, po czym wyruszą na oddziały rozdać uśmiechy i upominki. Na placu przed budynkiem zorganizują przejażdżki, pokazy i mnóstwo innych atrakcji. Już nad tym pracują!

Masz pomysł, chcesz pomóc, dać coś od siebie? Kontakt: beni@vfr.com.pl, tel. 662-105-020 (Jarek).

Nie masz pomysłu? Pomóż pojawiając się na miejscu! Po prostu bądź. W tym roku akcja odbędzie się 4 czerwca od godz. 9.00. Adres: Al. Dzieci Polskich 20, 00-999 Warszawa.

KOMENTARZE