Prace nad moją BMW pochłonęły trzy lata oraz części od motocykli 14 marek i ośmiu samochodów. Czy warto było?
Ojciec nauczył mnie jeździć, gdy miałem sześć lat. Dosiadałem Rometa, w wieku lat ośmiu miałem własną motorynkę, po pewnym czasie przesiadłem się na Junaka, a dalej jakoś to samo poleciało. Początkowo moim ideałem motocykla (jak pewnie większości młodych motocyklistów) był Harley, z czasem jednak rosła we mnie coraz większa fascynacja niemiecką myślą techniczną i tak zapłonęła miłość do BMW i Zündappów. Jako że możliwości finansowe nie pozwalały na spełnienie marzeń o poniemieckim bokserze, kupiłem jego wschodnią kopię, czyli M-72. Chociaż motocykl sprawował się bez zarzutu, to nie czułem się w pełni usatysfakcjonowany. Los sprawił, że w moje ręce wpadła przywieziona z Rosji dziwaczna rama. Ktoś w ramie Zündappa KS 600 obciął sztywny tył i przyspawał suwakowe zawieszenie od M-ki. Wyglądało to strasznie topornie i najpierw trafiło do kąta. Po jakimś czasie dojrzała we mnie myśl, że na bazie owej ramy można zbudować coś ciekawego i niepowtarzalnego. Zrobiłem przegląd uzbieranych przez lata części. W szopce znalazły się siodła od BMW R12, kierownica od Zündappa, ręczna zmiana biegów od DKW i kilka innych ciekawych drobiazgów, okazało się także, że do ramy idealnie pasuje cały układ napędowy oraz zawieszenia od M-72. Po korekcie geometrii część ramy pochodząca od M-ki (a więc spawana z rur stalowych) została obspawana kątownikami tak, aby pasowała do części pochodzącej z Zündappa (czyli tłoczonej z blachy). Potem był kapitalny remont silnika Emki. Jako że zależało mi na wartościach eksploatacyjnych, wprowadziłem kilka zmian, i tak po wygotowaniu tłoków w oleju spasowałem je z cylindrami z luzem 0,05 mm. Na miejsce cewki zapłonowej z rozdzielaczem trafiła cewka od Malucha podłączona poprzez opornik zapożyczony od Wołgi, która daje się wpasować pod przednią pokrywą silnika, miejsce prądnicy zajął Dnieprowski alternator i po drobnych przeróbkach współpracuje z elektronicznym regulatorem napięcia od dużego Fiata. Wymianie uległy także wnętrzności skrzyni biegów. Oryginalne tryby Emki strasznie oporne na zmiany biegu zastąpione zostały zębatkami ze starego Urala, co znacznie ułatwiło eksploatację bez zmiany wyglądu zewnętrznego. Nie obeszło się również bez zmian w przekładni głównej, gdzie swoje miejsce znalazł szybszy dyfer znany szerzej jako „dziewiątka”. Po przygotowaniu silnika już tylko kilka wypraw na motobazar w Łodzi w poszukiwaniu detali. Tam dostałem poniemiecki przyspieszacz zapłonu na kierownicę, cyferblat do licznika z charakterystyczną biało-niebieską szachownicą, znaczki BMW i wiele, wiele innych drobiazgów. Sporym problemem okazało się zdobycie przedniego błotnika od Irbita, płytkiego z przodu, a głębokiego w tyle, którego jak na razie nie udało mi się zdobyć i brakuje mi go do pełni szczęścia (jeśli ktoś ma coś takiego, to proszę o kontakt). Potem już tylko żmudna robota zgrania kilku skrzynek części w jeden motocykl.
Prace nad moją BMW pochłonęły trzy lata oraz części od motocykli 14 marek i ośmiu samochodów. Czy warto było?
Marek Rybołowicz, Nowe Aleksandrowo, ul. Pogodna 88, 16-002 Dobrzyniewo Kościelne, tel. (0-85) 719 71 08