Reszel, kiedyś jeden z grodów pruskich plemion władających okolicą, nim podbili ją Krzyżacy, dziś jest miejscem przyjaznym motocyklistom. Tutejszy zamek biskupów warmińskich chętnie ich gości. Stąd wyprawimy się na ziemie dawnych Prusów.
Na skróty:
Motocyklem do krzyżackiej warowni
Kiedy podjeżdża się do zamku, wjeżdża na obszerny dziedziniec zamkowy, można mieć wrażenie, że to warownia krzyżacka. W istocie, gdy z rąk Bartów wydarli ten gród zakonni rycerze, zaczęli wznosić strażnicę, lecz Reszel jeszcze przechodził z rąk do rąk. Sam zamek wznosili już biskupi warmińscy (w XIV w.), którym miasto zostało oddane. Był jedną z rezydencji ostatniego biskupa warmińskiego, Ignacego Krasickiego, którego brat, Marcin, był w Reszlu proboszczem (niestety, plebania, którą zajmował, najstarszy budynek mieszkalny w mieście, z 1444r., jest w stanie ruiny).
Aktualnie w zamku jest hotel (na dziedzińcu zamkowym mieści się nawet kilkadziesiąt współczesnych „rumaków”). Przy gościnności jego zarządców można tutaj urządzić nawet ekskluzywny zlot motocyklowy! Ba, był tu taki! Dwa lata temu – międzynarodowy zlot Indiana (o czym informuje kamienna płyta przy bramie i o czym pisaliśmy w ŚM). Okolice obfitują w piękne krajobrazy i mnóstwo ciekawych miejsc.
Diabelski Kamień i kiepska droga
Z Reszla kierujemy się na zachód, do Bisztynka. Warto zatrzymać się przy Diabelskim Kamieniu, z którym związanych jest wiele legend. Jadąc z Bisztynka znakomitą drogą w stronę Bartoszyc, nie wolno przegapić miejscowości Galiny. Jest tu obszerny kompleks pałacowy ze stadniną koni, starym spichlerzem, kuźnią, stajniami i parkurem dla chcących zażywać hippiki. Wnętrze pałacu wymaga jeszcze wielu zabiegów, ale w skrzydle pałacowym już funkcjonuje hotel. Po dojechaniu do Bartoszyc, wbijamy się w stare miasto i przejechawszy obok kościoła o średniowiecznym rodowodzie, parkujemy przy kolejnej Bramie Lidzbarskiej. To najstarszy świecki zabytek w tym mieście, jeśli nie liczyć kamiennych, pruskich „bab”, stojących na miejskim skwerze (podobne można zobaczyć w Gdańsku czy Olsztynie).Stąd wyruszamy w stronę Szczurkowa drogą 512. Po chwili jednak odbijamy w prawo, kiedy pojawi się kierunkowskaz na Wirwilty. Lekko wytrzęsieni nie najlepszą nawierzchnią, ale od czasu do czasu mając na widoku wijącą się wśród pól i łąk Łynę, docieramy do, z daleka już widocznego, gotyckiego kościoła w Sępopolu. Położony w widłach rzek Łyny i Guber, w średniowieczu wtapiał się w mury miejskie. Budowany od drugiej połowy do końca XIV w., od 1523 r. był świątynią ewangelicką. Ciekawostka – początkowo odprawiano tu również polskie nabożeństwa! Po II wojnie światowej wrócił w ręce katolików.
Holenderski wiatrak i piękne widoki
Wyjeżdżając z Sępopola, przecinamy Guber, który potem, w Sątocznie (gdzie na pobliskim polu miejscowy rolnik znalazł 12 lat temu bezcenny, rycerski relikwiarz) po kratownicowym moście przejeżdżamy znów, aby osiągnąć Korsze. Kiedyś to był duży węzeł kolejowy, o czym przypomina parowóz stojący na postumencie.
Dalej, drogą nr 590 jedziemy w stronę Barcian. W Drogoszach (będzie stosowna tabliczka) kierujemy się w lewo, aby obok kościółka dotrzeć do pałacu Denhofów. Bryła pałacowa wygląda nawet owszem, ale w środku jest niestety niewiele do oglądania. Zresztą pałac nie jest udostępniony do normalnego zwiedzania. Trzeba mieć trochę szczęścia, aby trafić na oprowadzającą chętnych osobę. Po dotarciu do Barcian (w XIII wieku grodu plemienia Bartów), warto rzucić okiem na bryłę krzyżackiego zamku z XIV wieku. Wykupiony po transformacji ustrojowej z rąk „pegieeru” przez prywatnego nabywcę, miał na tyle szczęścia, że zyskał choć dach. Nie widać jednak dalszych postępów jego renowacji i zagospodarowania.
Z Barcian można ruszyć bezpośrednio do Kętrzyna, ale warto jeszcze przejechać się biegnącą wzdłuż szpaleru starych drzew drogą nr 650 do Srokowa i obejrzeć stojący przy rynku, typowy dla tego rejonu kościół i ratusz. Przed Kętrzynem, w Starej Różance, zerknijmy na murowany wiatrak typu holenderskiego, tzn. taki, w którym śmigi ustawiane były w stronę wiatru przez przekręcanie jedynie hełmu wiatraka.
Kętrzyński zamek
W Kętrzynie przekonamy się, że nie wszystkie zamki krzyżackie przytłaczały rozmiarami. Wejście do kętrzyńskiego zamku ginie wśród drzew. Całość sprawia wrażenie raczej budynku mieszkalnego. Naprzeciwko jest potężna bazylika św. Jerzego. Jej charakterystyczną cechą jest, że oś nawy głównej w stosunku do prezbiterium jest przesunięta i nie tworzy jednej linii. Najpiękniej bryła kościoła wygląda z drogi nr 591 na Mrągowo. My jednak wracamy na zamek w Reszlu.
Po przejechaniu kilkunastu kilometrów drogą 594 nie sposób nie zatrzymać się przed kościołem w Świętej Lipce. Niedawno gruntownie go odremontowano i już bez rusztowań syci oczy harmonicznym pięknem. Stąd do Reszla jest kilka kilometrów.
Reszel to niezwykle malownicze miasteczko. Bywał tu Mikołaj Kopernik, a jego wuj, biskup Łukasz Watzenrode wzniósł nowe mury obronne. Było tu świetne, jezuickie kolegium, w którym w XVII w. uczyli się i katolicy, i protestanci.
Warto wiedzieć, że Reszel jest pierwszym w Polsce miastem, które przystąpiło do Międzynarodowego Stowarzyszenia Citt-slow. To organizacja, której celem jest oparcie się homogenizacji miast poprzez popieranie różnorodności kulturalnej i promocję tradycyjnych, lokalnych produktów. Inspiracją dla ruchu jest organizacja Slow Food.
W rynku (na którym w 1811 r. zapłonął ostatni w Europie stos dla czarownicy) serwują znakomitą pizzę (w „Feniksie”). Po jedzeniu – koniecznie spacer. Przeszedłszy unikatowy, gotycki most na Sajnie, schodzimy na jej bulwary. Zalesionym wąwozem wychodzimy z drugiej strony miasteczka. Jest stąd wspaniały widok.