Sport trialowy Trial jest obok wyścigów drogowych najstarszą dyscypliną sportów motorowych. Za jej kolebkę uznaje się Anglię, gdzie po raz pierwszy rozgrywano rajdy obserwowane. Nie liczyła się prędkość, tylko technika pokonywania przeszkód, precyzja i równowaga. Dopiero znacznie później przeszkody połączono w zamknięty tor i zaczęto mierzyć czas – tak powstał motocross. Od lat 60. zaczęto […]
Na skróty:
Sport trialowy
Trial jest obok wyścigów drogowych najstarszą dyscypliną sportów motorowych. Za jej kolebkę uznaje się Anglię, gdzie po raz pierwszy rozgrywano rajdy obserwowane. Nie liczyła się prędkość, tylko technika pokonywania przeszkód, precyzja i równowaga. Dopiero znacznie później przeszkody połączono w zamknięty tor i zaczęto mierzyć czas – tak powstał motocross.
Od lat 60. zaczęto organizować mistrzostwa Europy, a od 1975 roku eliminacje do mistrzostw świata w tej dyscyplinie. Na początku królowali w niej Brytyjczycy, a technika jazdy i motocykle różniły się znacząco od współczesnych. Praktycznie nie używano sprzęgła i nie stosowano zatrzymań. Za zatrzymanie z podparciem groziło 5 punktów karnych.
Z czasem sport trialowy zaczął tracić swój „analogowy”, płynny i finezyjny charakter na rzecz ultralekkich i dopracowanych konstrukcji, które umożliwiały „cyfrową” technikę jazdy. Zaczęto używać sprzęgła do pokonywania przeszkód, zatrzymań oraz „nadrzucania” kół w celu optymalnego ustawienia motocykla przed przeszkodą czy pokonania ciasnych zakrętów. Dyscyplina ta zyskała przez to na widowiskowości, jednak przestała być dostępna dla amatorów i zwróciła się w stronę profesjonalizmu. Spotkało to wiele dyscyplin sportowych, ale – moim zdaniem – ze szkodą dla nich.
Trial zasługuje na popularność
Na skutek presji wytwórców motocykli trialowych FIM (Międzynarodowa Federacja Motocyklowa) wprowadziła w sezonie 2013 zasadę „non – stop”. Za każde zatrzymanie czy brak ruchu w przód są przyznawane punkty karne. Zlikwidowano również limity czasowe na pokonanie odcinka. FIM uzasadnia tę zmianę wprowadzeniem większego dynamizmu do zawodów. Obniżenie poziomu trudności przeszkód ma spowodować większą dostępność tej dyscypliny dla jeźdźców ze środka stawki oraz amatorów.
Wśród zawodników zmiany mają zwolenników i przeciwników. Toni Bou, obecny mistrz świata (dominujący w tej dyscyplinie od 2007 r.), krytykuje je, zarzucając FIM, że to krok w tył. Czy zmiany proponowane przez FIM pomogą trialowi odzyskać ludzką twarz? Miejmy nadzieję, bo ten piękny sport zasługuje na większą popularność.
Dyscyplina dla rodziny
W Polsce w zasadzie nie spotkałem się ze zjawiskiem amatorskiego czy rekreacyjnego uprawiania trialu. Szkoda, ponieważ trening na motocyklu trialowym możemy rozpocząć w praktycznie każdym wieku i na każdym poziomie wtajemniczenia. Jest to dyscyplina, którą może uprawiać amatorsko cała rodzina, czerpiąc wiele frajdy z tej formy aktywnego spędzania czasu.
Obecnie dostępne są motocykle dla dzieci już od 4-5 roku życia, z automatyczną skrzynią biegów, a nawet elektryczne, w których nie występuje ryzyko poparzenia o gorący wydech (prezentowaliśmy je w ŚM 5/2014 – red.). Motocykle trialowe są przy zakupie tańsze od crossowych, a mniej wysilone jednostki napędowe nie wymagają wymiany tłoka co 6 motogodzin.
Trening trialowy niesamowicie wyrabia technikę jazdy, koordynację, poczucie równowagi. Poprawa techniki jazdy, a nabyte umiejętności doskonale przydają się w jeździe na motocyklach enduro czy nawet szosowych. Poza tym to wysiłek fizyczny, poprawiający ogólną kondycję.
Potrzebny Małysz trialu
Zawody organizowane przez PZM kierowane są do osób na niemal każdym poziomie wtajemniczenia, od KJM (Konkurs Jazdy Motocyklem), gdzie możemy spróbować sił bez licencji zawodniczej, przez Puchar Polski, na Mistrzostwach Polski kończąc.
Dlaczego ten sport jest więc wciąż niszowy? Może potrzebujemy Adama Małysza trialu, który odniósłby sukcesy na arenie międzynarodowej? Tylko jak przełamać zaklęty krąg? Bez adeptów, ośrodków szkoleniowych i dobrych trenerów nie można liczyć na sukcesy w świecie. Może więc większa popularność trialu amatorskiego pozwoli rozruszać trochę już skostniałe struktury i wychować następców Andrzeja Kwiatkowskiego, Roberta Błachuta czy Tadeusza Błażusiaka.
Ile trzeba wydać na trial?
Na typowo trialowe motocykle dla dorosłych w klasie 125 ccm trzeba wydać ponad 20 tys. zł (przykładem może być Beta Evo 125 2T – 23 700 zł). Modele z czterosuwowym silnikiem większej pojemności (250-300 ccm) kosztują już ok. 30 tys. zł (więcej informacji można znaleźć np. na www.betapolska.pl).
Lepsze wiadomości czekają tych, którzy chcą zainwestować w swoje pociechy. Wydatek na motocykl dla starszych dzieci (do ok. 12 lat) wyniesie ok. 14 tys. zł. Przykładami mogą być Beta Evo Junior 80 2T za 14 200 zł czy Gas Gas TXT Boy 50 2T, który, według zapowiedzi szykującego się do wejścia na rynek importera, ma kosztować ok. 13,5-14 tys. zł.
Sprzęt dla najmłodszych adeptów trialu kosztuje od ok. 4 tys. zł (np. elektryczne modele Gas Gas TXT E8 – ok. 4 tys. zł, E 12 – ok. 4,5 tys. zł, elektryczny motocykl Beta Mini-Trial – 6,5 tys. zł, a w wersji spalinowej – 9,5 tys. zł).