2002 – Harley-Davidson V-Rod
Na skróty:
2002 – Harley-Davidson V-Rod
Absolutny szok, a może wręcz zdradziecki cios dla tradycjonalistów. Silnik chłodzony cieczą powstał przy udziale firmy Porsche. Miał dodać sportowej duszy maszynom z Milwaukee, jednak trudno nie odnieść wrażenia, że po ponad dekadzie modele te utrzymywane są w produkcji tylko po to, aby udowodnić słuszność mało trafnej w naszej opinii decyzji sprzed lat.
2004 – Yamaha WR 450 2WD
Wyprodukowany w kooperacji ze szwedzkim Öhlinsem seryjny koncept. Nie przypadł do gustu zbyt szerokiej rzeszy motocyklistów i do dziś uważany jest za motocyklowe dziwadło. Przykład na to, że napęd na dwa koła nie jest właściwie nikomu, do niczego potrzebny.
2004 – Triumph Rocket III
Prawdziwy mastodont. Na pierwszy rzut oka – miniatura małoseryjnego Boss Hossa z Ameryki. Okazał się nad wyraz sprawnie jeżdżącym cruiserem i już po paru latach doczekał się kilku odmian i wersji. Nie stał się obiektem kultu, choć hipnotyczna wartość momentu obrotowego 2,3-litrowego trzycylindrowca wciąż nas uwodzi.
2004 – Buell XB 12S/R
Jeden z najbardziej pokręconych projektów, jakie weszły do seryjnej produkcji. Rama jako zbiornik paliwa, wahacz jako zbiornik oleju, przednia tarcza hamulcowa osadzona na obręczy koła, niesamowicie krótki rozstaw osi i na dodatek silnik prosto z Harleya. Przy swoich przywarach, to jednak nietuzinkowa maszyna. Szkoda, że aktualnie zawieszona przez Harleya-Davidsona.
2005 – Yamaha MT-01
Łubu-dubu. Gigantyczny silnik z największego cruisera upchnięty w ramę agresywnego nakeda. Do dziś robi wrażenie. Może nie osiągami, ale wyglądem. Obserwowanie, jak przy 200 km/h obrotomierz wskazuje 4000 obr/min to wciąż przeżycie. Szkoda, że taka charakterystyka nie przekładała się na niskie spalanie.
2007 – Bimota Tesi 3D
Koncepcja jednostronnego wahacza, choć słuszna i niejednokrotnie udowadniająca swoje niezaprzeczalne walory, nie trafiła do szerokiego odbiorcy. Może dlatego Tesi 3D jest tak wyjątkowa. Jak i cała marka Bimota – niewielka, włoska manufaktura, budująca jedne z najbardziej intrygujących maszyn na świecie.
2008 Suzuki B-King
Największy motocyklowy falstart XXI wieku. Na jego premierę, od pojawienia się na targach motocyklowych w Tokio pierwszej, koncepcyjnej wersji (wyposażonej w silnik z Hayabusy z turbodoładowaniem), czekaliśmy ponad sześć lat. Może dlatego jego faktyczna premiera okazała się przebrzmiała. Doskonale opisuje go anegdota usłyszana od jednego z dilerów Suzuki: „Z B-Kingiem jest jak z kobietą z trzema piersiami. Każdy chciałby zobaczyć, nikt nie chciałby mieć”.
2009 – Yamaha VMax
Wielki powrót króla prostej. Pierwszy V-Max debiutował w 1985 roku i od razu wzbudzał wielkie emocje. Nowy projekt bardzo mocno nawiązuje do pierwowzoru. Moc i osiągi, choć trzymane przez kaganiec elektroniki, robią wrażenie. Szkoda, że piętnastolitrowy zbiornik paliwa często starcza jedynie na przejechanie stu kilometrów.
2010 – BMW S 1000RR
Największy powód do wstydu dla marki BMW. Budując ten najlepszy, obecnie produkowany motocykl klasy superbike, niemiecka firma musiała przyznać, że nie silnik bokser, zawieszenie telelever i paralever oraz napęd wałem Kardana są receptą na sukces, lecz cztery cylindry w rzędzie, zwieszenie typu upside-down z przodu, aluminiowy wahacz z tyłu i napęd łańcuchem. Kto by pomyślał, że BMW sięgnie po najlepsze, japońskie wzorce?
2012 – Ducati Panigale
Motocykl przełomowy. Potrafił przekonać największych ortodoksów, że stalowa rama, suche sprzęgło i napęd rozrządu paskiem wcale nie jest kwintesencją marki. Ma być nią to „coś”. A że tym „czymś” jest dokładnie to samo, co ma cała reszta (aluminiowa rama, łańcuszek rozrządu i mokre sprzęgło), fenomen tego modelu jest tym wyrazistszy. Forma piękna, lecz deklarowane 190 KM podobno mocno dyskusyjne.
Zobacz także
Top 20 | Maszyny 20-lecia Świata Motocykli (cz. I)
Fot. Honda
Fot. Honda
Dziewczyny z padoku Yamahy [FOTOGALERIA]
Fot. Yamaha