fbpx

Jednym z najpopular­niejszych, polskich motocy­kli była SHL. Nie wszyscy wiedzą, że skrót ten ozna­czał „Suchedniowską Hutę Ludwików”, a w 1938 r., gdy rozpoczęto tam produkcję pierwszych motocykli (wów­czas jeszcze z licencyjnym silnikiem Villiers o pojem­ności 98 ccm), niektórzy od­czytywali go jako „Setka Hu­ty Ludwików”.

Nasz przemysł motocyk­lowy przestał istnieć i należy też chyba pożegnać się z nadzieją na odrodze­nie się go kiedykolwiek w przyszłości. Jeśli ktoś ma jeszcze złudzenia, że pojeź­dzi nowym motocyklem pol­skiej produkcji, niech zapozna się z najnowszymi konstrukcjami obowiązującymi wśród współczesnych jednośladów i sam odpowie na pytanie – czy nas na to stać? Przepaść pomiędzy możli­wościami potencjalnych, ro­dzimych wytwórców a roz­wijającym się światem jest z roku na rok większa.Dzi­siaj trudno uwierzyć, że przed kilkudziesięciu laty krajowi producenci byli w stanie zapełnić nasz rynek motocyklami. Istniały wszak takie wytwórnie jak SFM, WFM czy SHL oferujące kil­ka typów motocykli. Obe­cnie nazwy te znaczą tylko tyle, ile wiedzą o nich nie­liczni posiadacze tych hi­storycznych już pojazdów.Jednym z najpopular­niejszych, polskich motocy­kli była SHL. Nie wszyscy wiedzą, że skrót ten ozna­czał „Suchedniowską Hutę Ludwików”, a w 1938 r., gdy rozpoczęto tam produkcję pierwszych motocykli (wówczas jeszcze z licencyjnym silnikiem Villiers o pojem­ności 98 ccm), niektórzy od­czytywali go jako „Setka Hu­ty Ludwików”. Mocna i lekka konstrukcja spodobała się na ostatnich przed woj­ną Międzynarodowych Tar­gach Poznańskich, gdzie za­prezentowano ją szerokiej publiczności. Niestety podkielecka fabryka podzieliła los tysięcy polskich zakładów rozgrabionych i znisz­czonych w czasie wojny. Z około 1000 wyprodukowa­nych SHL 98, do dzisiaj za­chowało się przypuszczalnie kilkadziesiąt, ale zobaczyć sprawny i jeżdżący egzem­plarz jest bardzo trudno. Na dalszy ciąg historii SHL trzeba było czekać do 194 7 roku, kiedy to wzno­wiono produkcję znanego sprzed wojny, lecz zmodyfi­kowanego modelu. Podsta­wowa zmiana dotyczyła sil­nika – angielski Villiers za­stąpiony został przez wyko­nany w Polsce, lecz będący kopią silnika DKW RT 125. Ta modyfikacja pociągnęła za sobą następne, dotyczą­ce ramy i osprzętu, lecz pod­stawowa konstrukcja pozo­stała niezmieniona. Podwój­na rama ze stalowych ce­owników, widelec trapezo­wy wytłoczony z blachy, stalowe siodło obszyte skó­rą wciąż łudząco przypomi­nały starą „setkę”. Zmiany, nieuniknione w trakcie mijających lat dotyczyły głów­nie podwozia. Silnik nazwa­ny S 01 oparł się działaniu zarówno czasu, jak i konstruktorów, którzy mogliby go zmodyfikować. Jednost­ki napędowe, montowane w motocyklach WSK do samego końca (który nastąpił o wiele lat za późno), nie różniły się zbytnio od swego pierwowzoru.Pierwszy powojenny mo­del SHL oznaczony został M 02 i sądząc po numerach ramy – od 10001 do 10203 wyprodukowano go w ilości 203 sztuk. Następny M 03 (numery ramy 10204 do 10553) oraz M 04 (od numeru 10554 wzwyż) różniły się konstrukcją pod­wozia. Ostatni z nich wy­prodµkowany został w iloś­ci ponad 18000 sztuk (nie­które źródła podają liczbę ok. 35000 sztuk). W 1951 r. produkcję mo­tocykli przeniesiono z Kielc do nowo powstałej War­szawskiej Fabryki Motocykli, gdzie przyszedł na świat następny model SHL M 05 wyposażony już (do­piero!) w widelec telesko­powy.A później były kolej­no WFM-M 05, WFM-M 06, WSK-M 06 (produkowany w Świdniku) i powrót w 1958 r. do dawnych zakładów SHL przemianowanych na Kieleckie Zakłady Wyro­bów Metalowych. Tam też nastąpiło przywrócenie sta­rej nazwy i dobrze znane­go emblematu – splecionych złotych literek w niebieskim kole (identyczny zna­czek widniał także na elek­trycznych pralkach pocho­dzących z KZWM). Przez trzy lata kontynuowano produkcję modelu M 06, aż rok 1961 przyniósł zupełnie nowy motocykl, nazwany SHL-M 11.Widując przed laty te maszyny, zetknąłem się z wieloma pochlebnymi opiniami dotyczącymi ich trwałości, a ku memu zdu­mieniu, wertując stare nu­mery angielskiego, nieist­niejącego od lat pisma Mo­tor Cycle z 1964 r., znalaz­łem reklamę zachęcającą do kupna tego właśnie no­wego modelu! Eksportowa­liśmy eshaelki do Anglii – kraju będącego wówczas największą potęgą moto­cyklową i wydaje się, że model M 11 był szczyto­wym osiągnięciem firmy.Ostatni akord to Gazela, nosząca technicze oznaczenie SHL 175-M 17. Siły konstruktorów opracowują­cych ten motocykl chyba wy­czerpały się po nadaniu mu „nowoczesnego” wyglądu i jakby zapomniano o najistotniejszym – o niezawod­ności, co znalazło wyraz w porzekadle ,,wsiądź w niedzielę na Gazelę, a na pewno tłok ci zmiele”. A potem znikła zasłużona Sucha Elka produkowana przez ponad 30 lat, co jest niezagrożonym rekordem wśród polskich wytwórców motocykli. Do niedawna „sztywną eshaelkę”, jak zwykło się potocznie określać model M 04, traktowano jako „złom użytkowy”, a najbardziej pa­sującym do niej określe­niem było „stary motor”. O­becnie do powszechnej świa­domości zaczyna docierać pojęcie – motocykl zabyt­kowy.Te dwa słowa ozna­czają więcej niż się na po­zór wydaje. Dla pojazdów takich jak SHL są szansą na przetrwanie. Przecież ten motocykl spełnia wszelkie warunki, aby traktowano go z szacunkiem należnym zabytkowi kultury technicz­nej. Wiek – ponad 30 lat, sztywne tylne zawieszenie, trapezowy przód, pojedyncze siodełko, złote paski na czarnym lakierze i to, że jest polski – to rzeczywiś­cie historia. Przyjrzyjmy się uważnie zdjęciom – tak wygląda ostatni nasz jed­noślad pochodzący z ery przedwahaczowo-telesko­powej. Ostatni z wszystkimi rozwiązaniami charaktery­stycznymi dla historycznych konstrukcji.Obiektywnie oceniając SHL, trudno wyliczyć jej za­lety czy też wyjątkowe wła­ściwości. Cóż może być niebywałego w tej 125-ce z przełomu lat 40. i 50.? Ani konstrukcją, ani materiała­mi, ani wykonaniem nie dorównuje nowoczesnym mo­tocyklom swych czasów. Jedna z wielu wariacji na temat DKW. Natomiast po­siada coś, czego nie mają najlepsze nawet obce maszyny – jest częścią naszej historii i polskiego przemy­słu motocyklowego. Tym skromnym dorobkiem trud­no się chwalić, ale należy go chronić.

KOMENTARZE