Nie cierpię namiastek. Może dlatego, że kilka pokoleń rodaków zmuszano do mieszkania w namiastkach mieszkań, życia za namiastkę kasy i kazano się cieszyć namiastkami luksusu podrzucanymi od wielkiego dzwonu w postaci wczasów pracowniczych czy innego barachła. Skutery jako namiastki motocykli miały więc u mnie przechlapane z definicji. Do niedawna. Któregoś pięknego dnia przejechałem się jednym […]

Nie cierpię namiastek. Może dlatego, że kilka pokoleń rodaków zmuszano do mieszkania w namiastkach mieszkań, życia za namiastkę kasy i kazano się cieszyć namiastkami luksusu podrzucanymi od wielkiego dzwonu w postaci wczasów pracowniczych czy innego barachła. Skutery jako namiastki motocykli miały więc u mnie przechlapane z definicji. Do niedawna. Któregoś pięknego dnia przejechałem się jednym i nieco zrewidowałem swoje uprzedzenia. Fakt, że chodziło o jeden z mocniejszych modeli. Okazało się, że nie trzeba kupować drogiego, sportowego coupé, by rozpędzać się w siódemkę do setki, doprowadzając jednocześnie do czarnej rozpaczy ścigantów w podrasowanych Lanosach z tylnym spoilerem a la Alfa 156 GTA. Nie trzeba. Wystarczy niezobowiązujący skuterek. Jak choćby T-max.

Nie ukrywam, to nie jest pojazd dla wielbicieli „szlifierek”. 14-calowe koła, brak dźwigni zmiany biegów i zbiornika między nogami nie przypadną im do gustu. I choć T-max przeczy koncepcji lekkiego, wszędobylskiego skutera, jest bardzo udaną konstrukcją. Dlaczego? Bo jak na skuter jest duży, szybki i pioruńsko szybko przyspiesza. Przy ruszaniu na mokrym trzeba uważać, by nie zabuksować kołem. Powyżej „setki” rozpędza się również żwawo, a wskazówka prędkościomierza zatrzymuje się na 170km/h. Takie osiągi usprawiedliwiają niemałe zużycie paliwa, dochodzące do 6 litrów na 100 kilometrów.

Dwie tarcze hamulcowe (przednia o średnicy 282 mm, tylna – 267 mm) skutecznie zatrzymują ten ciężki, ważący niemal 200 kg skuter. Przy wyższych prędkościach nawet na zakrętach rama T-maksa wykazuje nad podziw dużą sztywność. To plus bardzo komfortowe zawieszenie, gwarantuje bezpieczną i przyjemną jazdę.

Oświetlenie jest bardzo dobre. Wysoka przednia szyba i owiewki na nogi to skuteczna ochrona przed wodą, lecącą nie tylko z nieba, ale również spod kół innych pojazdów. Dodatkowo na komfort (nie tylko podczas deszczu) wpływa obszerna, dwuosobowa kanapa z regulowanym oparciem kierowcy. Jest tak szeroka, że niscy kierowcy mogą nie poczuć gruntu pod nogami po zatrzymaniu sprzętu. Pasażerowi nie wystarczy miejsca na nogi na podeście. Znajdzie oparcie dla stóp na rozkładanych podnóżkach. Pod siedzeniem znajduje się olbrzymi schowek. Możemy do niego spokojnie zmieścić kask integralny (ze szczęką), linkę antykradzieżową, dwa litry soku w kartonie, duże chipsy i jeden tom sagi o Wiedźminie (sprawdzone).

Mimo pokaźnych rozmiarów Yamaha sprawdza się w mieście. T-max ma niewielki promień zawracania, przez co można sprawnie lawirować między stojącymi samochodami. We znaki da się nam tylko jego długość (aż 223,5cm).

Wolna jazda nie jest problemem, o ile przyzwyczaimy się do reakcji automatycznego sprzęgła. Przy zamkniętej przepustnicy skuter traci ciąg i zachowuje się, jakby miał włączony luz. Otwarcie gazu powoduje lekkie szarpnięcie. Lekarstwem na to jest umiarkowane choćby przyspieszenie.

Dobre osiągi, niezły komfort, zadowalająca poręczność i pokaźna ładowność sprawią, że po tygodniu lawirowania w korkach podczas dojazdów do pracy kierowcy nie trzeba mocno namawiać do dłuższych podróży, nawet we dwoje. Summa summarum Yamaha T-max to jeden z najmniejszych pojazdów o tak uniwersalnym charakterze.

Kompendium:

Silnik: dwucylindrowy, czterosuwowy, chłodzony cieczą

Pojemność (cm2) 499

Rozrząd /liczba zaworów DOHC/4

Moc max (kW/KM) przy obr/min 24/40-7000

Moment max (Nm) przy obr/min 45,8-5500

Masa (kg) 197

Wysokość siodła (mm) 795

Przyspieszenie 0-100 km/h (s) 7

Prędkość max (km/h) 170

Zużycie paliwa (l/100km) 6

Cena(zł) 40 900