fbpx

Trudno wskazać taką część rynku, w której Yamaha nie miałaby czegoś do zaoferowania, a w klasie miejskich skuterów wybór jest po prostu tak szeroki, że modele tej marki już można dopasowywać do garnituru lub torebki. Nie przeszkadza to japońskiej firmie dorzucić jeszcze czegoś nowego. NMax z wyrazistym i żywiołowym charakterem, sportowym stylem, komfortem „pierwszej klasy” […]

Trudno wskazać taką część rynku, w której Yamaha nie miałaby czegoś do zaoferowania, a w klasie miejskich skuterów wybór jest po prostu tak szeroki, że modele tej marki już można dopasowywać do garnituru lub torebki. Nie przeszkadza to japońskiej firmie dorzucić jeszcze czegoś nowego. NMax z wyrazistym i żywiołowym charakterem, sportowym stylem, komfortem „pierwszej klasy” zarówno dla wyższych jak i niewysokich podróżujących ma być – jak deklarują Japończycy – bazowym, miejskim skuterem w segmencie premium. Do listy przymiotów należy też dopisać oszczędność.

Dynamiczne nadwozie jest inspirowane modelami sportowymi. Jeśli w wyobraźni postawimy obok siebie NMaksa i X-Maksa, to dostrzeżemy pewne podobieństwa a różnice można zamknąć w syntetycznym stwierdzeniu, że nowy skuter jest bardziej jak naked (krótsze zwisy, skromniejsza osłona przed wiatrem). Wygląd trochę definiuje odbiorcę: raczej młodego, raczej aktywnego, na pewno typowego mieszczucha. Fakt, że w bagażniku pod kanapą mieści się jeden kask integralny plus drobiazgi też na coś wskazuje, choć oba miejsca – jak zapewnia producent – mają być komfortowe.

Najciekawsze rozwiązania, które decydują o dynamice NMaksa i oszczędnym obchodzeniu się z benzyną, znajdziemy w silniku. Chłodzony cieczą czterosuwowy jednocylindrowiec ma czterozaworową głowicę (to już żadna nowinka), ale przy tym zawory ssące sterowane są przez system VVA (Variable Valve Actuation). To rozwiązanie pozwala – w zależności od aktualnych obrotów – przełączać się między dwoma krzywkami wałka rozrządu. Dzięki temu, stosownie do potrzeb silnika, zawory mogą się otwierać w nieco większym lub nieco mniejszym stopniu. Rezultat końcowy jest taki, że kierowca ma odczucie solidnego a przy tym równomiernego przyspieszania, szczególnie w dolnym i średnim zakresie obrotów. Przy tym silnik optymalnie wykorzystuje paliwo i w znormalizowanych testach spalania zadowala się ok. 2,2 litrami benzyny na 100 km.

Wiele pracy inżynierowie Yamahy włożyli w obniżenie wewnętrznych oporów silnika: zoptymalizowany został offset cylindra (czyli jego przesunięcie względem płaszczyzny wału korbowego), by zredukować tarcie tłoka o jego ścianki, dodatkowo pokryte warstwą DiASil-u (dalej obniżającego opory). Straty energii zmniejsza też ułożyskowanie dźwigienek zaworowych oraz – to z zupełnie innej dziedziny – wykorzystanie całkowicie LED-owego oświetlenia (potrzebuje mniej prądu, więc wystarczy alternator o mniejszej mocy). Elastyczne, absorbujące drgania mocowanie silnika podnosi komfort podczas jazdy.

Ciekawostką jest umieszczenie chłodnicy z boku, z prawej strony skutera. To rozwiązanie uwolniło nieco miejsca przed silnikiem i pozwoliło wygospodarować go więcej na nogi kierowcy.

Nowa, sztywna i lekka, kompaktowa rama rurowa została opracowana z myślą o komforcie jazdy, lecz także o tym, by kierowca dobrze czuł pracę przedniego koła. Skuter wyróżnia się też układem hamulcowym z pokaźną tarczą z przodu (230 mm) i układem ABS w standardzie, jak twierdzi Yamaha – po raz pierwszy w tej klasie. Komfort i stabilność podczas jazdy podnoszą też 13-calowe koła.

Czy i kiedy NMax trafi na nasz rynek? To nie jest przesądzone. Na razie wiadomo tylko, że na najważniejszych dla Yamahy rynkach skuter ma się pojawić w czerwcu.

KOMENTARZE