Korki – nieodłączny element krajobrazu Warszawy. Zupełnie niezależne od obostrzeń pandemicznych, dni tygodnia i pór roku. Stoją w nich wszyscy: kurierzy, maklerzy, dilerzy, brodacze, łysi, niewysocy w SUV-ach i za wysocy w kabrioletach. To chyba jedna z najbardziej demokratycznych uporczywości wpisanych w życie dużego miasta. Na szczęście my motocykliści mamy na nią wiele sposobów!

Nie wszyscy pewnie wiedzą, że poza pracą w „Świecie Motocykli”, zawodowo zajmuję się również marketingiem branży modowej. Takie rozdwojenie jaźni, którego sam od lat nie potrafię wyjaśnić. Mały wtręt z mojej drugiej pracy – w latach dwudziestych ubiegłego wieku Coco Chanel zaprojektowała coś, co dziś każda kobieta ma w swojej garderobie. „Mała czarna”, bo o niej mowa, to synonim dobrego gustu. Ta z pozoru prosta, elegancka sukienka przez lata stała się niezwykle praktycznym elementem ubioru. Jej motocyklowym odpowiednikiem jest „mała szara”, czyli Yamaha NMAX 125. Dlaczego? Już wyjaśniam!

Jakiś czas temu, w zupełnie luźnej rozmowie, moja żona rzuciła, że może zaczęłaby jeździć do pracy skuterem. Pokazałem jej Hondę PCX i Yamahę NMAX – dwa najpopularniejsze sprzęty na rynku. Zgodnie stwierdziliśmy, że wyglądem Yamaha bije wszystko na łeb. Kilka dni później odbierałem jakiś motocykl testowy z salonu Yamahy, zrobiłem zdjęcia wszystkich wersji kolorystycznych NMAX-a i wysłałem Dorotce z dość sugestywnym pytaniem „Szara najlepsza?”. Po chwili dostałem odpowiedź „Zdecydowanie!”. To popchnęło mnie do skorzystania z oferty leasingowej i zarezerwowania pierwszej wolnej sztuki z nadchodzącej dostawy. W międzyczasie musiałem tylko odbyć rozmowę na temat sensu posiadania kolejnego jednośladu, później było z górki. Umowa, rejestracja, uroczysty odbiór, i w ten oto sposób moja żona stała się posiadaczką szarej Yamahy NMAX.Ostatnio skuterem jeździła jakieś osiem lat temu i miała najgorszego, najmniej cierpliwego i zdecydowanie niezbyt rozsądnego nauczyciela – mnie. Efekt był taki, że skutecznie zraziła się do prowadzenia jednośladów. Na szczęście tym razem w pakiecie ze skuterem dostała od Yamahy dwugodzinny kurs z profesjonalnym instruktorem nauki jazdy. Zanim z niego skorzystała, miałem NMAX-a na kilka dni dla siebie. Odstawiłem wszystkie inne testówki i ruszyłem w miasto.

Miasto moje, a w nim…

Korki. Nieodłączny element krajobrazu Warszawy. Zupełnie niezależne od obostrzeń pandemicznych, dni tygodnia i pór roku. Stoją w nich wszyscy; kurierzy, maklerzy, dilerzy, brodacze, łysi, niewysocy w SUV-ach i za wysocy w kabrioletach. To chyba jedna z najbardziej demokratycznych uporczywości wpisanych w życie dużego miasta. Poranek zaczynam na Żoliborzu. Nie, nie tym z przedwojennymi willami, rozkwitającym na drzewach i krzewach. Raczej na Żoliborzu Przemysłowym, zbudowanym na terenach dawnych fabryk FSO i ZREMB. Niby to wciąż ta sama dzielnica, rządzi się jednak zupełnie innymi prawami. Tu korki zaczynają się już na wyjeździe z garaży podziemnych, a wojny o hałas dochodzący z placów zabaw i wiercenie dziur po godzinie 18 zdają się nie mieć końca.Przekręcam zapłon przełącznikiem podobnym do tego w piekarniku. To komplement, przełącznik jest na tyle wygodny, że nie muszę zdejmować rękawic. Kluczyk w dniu zakupu wrzuciłem do plecaka i dawno o nim zapomniałem. Całą magię załatwia system Smart Key. Odpalam NMAX-a, a raczej daję znak, że chcę ruszyć, bo rozrusznik połączony z alternatorem budzi silnik do życia z niesamowitą ogładą. Od mojej krótkiej przygody z Hondą DJ1 w czasach szkoły podstawowej w skuterach zmieniło się dosłownie wszystko.Przed oczami rozświetla się wyświetlacz LCD z najważniejszymi informacjami: prędkością, stanem paliwa, temperaturą, średnim spalaniem, liczbą kilometrów przejechanych na jednym litrze paliwa. Pojawiają się też te, których nigdy w życiu nie chcę widzieć podczas jazdy: wiadomości SMS i połączenia telefoniczne. Szybko odinstalowuję aplikację MyRide z telefonu i zapominam o tym dobrodziejstwie. Może komuś się to przyda, ja podczas jazdy wolę mieć głowę wolną od spraw, które dybią na mnie w biurze. 

Po co mi motocykl?

Ruszam. Gazem steruje klasyczna linka, jednak skuter rusza płynnie i przewidywalnie. Na skrzyżowaniu Krasińskiego z Broniewskiego przelatuję po torowisku. Być może Piaggio Medley stojące pod redakcją poradziłoby sobie z nierównościami lepiej, bo ma większe koła, lecz do NMAX-a nie można mieć zastrzeżeń. Zawieszenie działa, tak jak powinno działać w skuterze tych gabarytów. Yamaha chwali się, że NMAX za sprawą zupełnie nowej ramy prowadzi się jeszcze lepiej od poprzednika. Ciężko mi wyrokować w tej sprawie, dlatego za kilka tygodni poproszę o to moją żonę. Dla kogoś, kto zaczyna skuterową przygodę, takie różnice będą miały większe znaczenie. Dojeżdżam do placu Wilsona i moja silna wola przegrywa z sercem. Skręcam w Felińskiego i robię szybką przerwę na najlepsze lody o smaku słonego karmelu w cukierni Smaki Warszawy. Zaprawdę powiadam wam, nigdzie nie znajdziecie lepszych! Kask i rękawice wrzucam pod kanapę. Podobno w skuterach tej klasy trwa walka o przestrzeń w schowkach. Yamaha ma zamykany schowek na telefon z prawej strony, otwarty na jakieś drobiazgi z lewej i całkiem spory pod kanapą. O jego faktycznych gabarytach nie zdecyduje jednak to, czy i jaki pomieści kask. To byłoby zbyt proste!Jadę dalej, bo sesja zdjęciowa za 15 minut w centrum. Nieco ponad dwunastokonny silnik całkiem sprawnie radzi sobie z dynamicznym przeciskaniem się pomiędzy autami, a przy pustej drodze wielokrotnie mógłby przyczynić się do utraty uprawnień. Zaczynam się zastanawiać, po co do tej pory wyciągałem motocykle do jazdy po mieście. Facjata wciśnięta w modny kask Bell Bullitt cieszy mi się dokładnie tak samo na skuterze, jak na wielokrotnie mocniejszych motocyklach. Czyżbym do reszty zdziadział podczas tej pandemii? Nie! Po prostu dojrzałem do tego, by to pojazd był dopasowanych do moich potrzeb, a nie ja do jego wymagań. Jadę w motocyklowych trampkach Rev’it, kurtce Broger California, która za cholerę nie przypomina kurtki motocyklowej, a ma wszystkie niezbędne protektory i certyfikaty. Jest wygodnie.Mijam grupkę motocyklistów. Żaden nie macha. W Polsce skuterzyści dla motocyklistów to wciąż gorszy sort. Nie mam żalu, bo i tak od dawna wkurzały mnie fałszywe koalicje zawiązywane na czerwonych światłach i rozpadające się przy pierwszej możliwej okazji. Wystarczy jedno pytanie na grupie na Facebooku i trach! „Jedna rodzina” murem podzielona. Ostatnio popis dali chłopcy od customów, gdy jakaś dziewczyna zajmująca się stylizacją sesji ślubnych zapytała, czy ktoś użyczy motocykla do sesji. Z komentarzy powstała epopeja narodowa o tym, że jeśli nie jeździsz, to nie masz prawa robić sobie zdjęć z motocyklem. Festiwal hipokryzji. Chłopcy zapomnieli, że ich cafe racery pierwotnie miały służyć do srogiego ścigania, a nie bulwarowego toczenia się dla fejmu.Jadę dalej. Na Generała Andersa prawie pusto, choć i tak auta stojące na czerwonym rozjeżdżają się na widok małej szarej. Coś się zmieniło u kierowców aut w postrzeganiu skuterów. Może to zasługa pandemii i armii dzielnych dostawców diet i obiadów. Teraz skuterzysta nie jest insektem na drodze, tylko żywicielem, a jak wiadomo, nie gryzie się ręki, która karmi. Na Bankowym daję w lewo do Senatorskiej i dalej do Wierzbowej. Na Placu Piłsudskiego spore zamieszanie. Kilkudziesięciu policjantów pacyfikuje grupkę protestujących pod pomnikiem ze schodami. Zatrzymuję się na tyłach Teatru Wielkiego, szybko ustalam z Tomazim, jakie kadry ma złapać i jadę kręcić się wokół biurowca Metropolitan. Tak właśnie wygląda robienie zdjęć do gazety. Ustalamy miejsce i kręcimy się jak na karuzeli. Hamowanie na pasach pozwala sprawdzić działanie ABS-u. Jest. Robi to, co powinien. Pomimo słusznej wagi kierownika, skuter zatrzymuje się prawie w miejscu. Wygłupy zaczynają mi się podobać coraz bardziej.

NMAX wyposażony jest też w kontrolę trakcji. Ta w przypadku wystąpienia uślizgu tylnego koła na moment zmniejsza przełożenie napędu, zapewniając przyczepność. Ktoś powie, że to zbędne w skuterze, ale to jeden z tych systemów, które sprawiają, że jazda tym sprzętem będzie sprawiała przyjemność nawet początkującym. A przecież o to tu chodzi – jeździć z uśmiechem na twarzy w każdej sytuacji.

Po sesji ruszamy z Tomazim w kierunku redakcji, czyli na Bielany. NMAX 125 w miejskiej dżungli okazuje się być równie skuteczny co Aprilia RS 660. Ma nad nią jeszcze jedną przewagę. Żaden potężny silnik nie robi w tym czasie jajecznicy z mojego krocza. Po drodze wpadamy na szybką kawę do najlepszej moim zdaniem kawiarni w Warszawie, Czytelni na Alei Zjednoczenia. Są kawiarnie, jest Czytelnia. Są skutery, jest Yamaha NMAX 125. To proste.

Skuter doskonały

Mógłbym szukać tańszego skutera z Chin. Mógłbym kupić PCX-a od Hondy, bo prowadzi się równie, a dla wielu nawet lepiej od NMAX-a. Nie chcę! Yamaha jeździ doskonale, nawet z pasażerem manewrowanie nią jest dziecinnie proste, a do tego świetnie wygląda. Jest niczym mała czarna w kobiecej garderobie. Każdy, niezależnie od ilości i mocy posiadanych motocykli, powinien sprawić sobie taki skuter. Dlaczego?Ano dlatego, że to najwygodniejszy środek transportu. Nie chodzi mi o kanapę, w którą moje cztery litery wklejają się, jak w domową podczas odpalania Netflixa. Nie chodzi też schowek pod kanapą, który przeszedł najcięższy chrzest – zmieścił i bez najmniejszego ubytku dowiózł trzy pełne lunche składające się z zupy, drugiego dania i deseru, a musicie wiedzieć, że jak redaktor naczelny nie zje „lanczyku”, robi się markotny jak trzylatek. Nie chodzi o gabaryty czy wszystkie gadżety, choć te są po prostu doskonałe.

Chodzi o komfort umysłu podczas jazdy skuterem. Na motocyklu muszę myśleć za siebie i wszystkich dookoła, bo nie oszukujmy się, przyspieszenie i osiągane prędkości są zawrotne. Na skuterze jadę bez napinki. Gdy ktoś wymusił mi pierwszeństwo pod muzeum Polin, miałem czas, by wyhamować. Mógłbym nawet rozwiązać ze trzy krzyżówki typu jolka, gdybym tylko miał je pod ręką. Nic i nikt nie jest w stanie podnieść mi ciśnienia, a wciąż mam pod sobą sprzęt rozpędzający się do ponad 100 km/h. Czy w mieście potrzeba czegoś więcej? Nie. Szkoda, że doszedłem do tego dopiero teraz.

Niestety, wszystko co dobre, nie może trwać zbyt długo. Moja żona skończyła kurs, zaczęła jeździć NMAX-em do pracy, a ja mogę co najwyżej wziąć skuter w weekend, jeśli oczywiście odpowiednio ładnie poproszę.

Zdjęcia: Tomasz Parzychowski

Dane techniczne

Yamaha NMAX 125

SILNIK
Typ:czterosuwowy, chłodzony cieczą
Układ:jednocylindrowy
Rozrząd:SOHC, cztery zawory na cylinder
Pojemność skokowa:125 ccm
Średnica x skok tłoka:52 x 58,7 mm
Stopień sprężania:11,2:1
Moc maksymalna:12,2 KM (9 kW) przy 8000 obr./min
Moment obrotowy:11,2 Nm przy 6000 obr/min
Zasilanie:wtrysk paliwa
Smarowanie:mokra miska olejowa
Rozruch:elektryczny
Zapłon:TCI
PRZENIESIENIE NAPĘDU
Skrzynia biegów:automatyczna z pasem klinowym
PODWOZIE
Zawieszenie przednie:widelec teleskopowy, skok 100 mm
Zawieszenie tylne:wahaczowe, skok 85 mm
Hamulec przedni:hydrauliczny z pojedynczą tarczą, ABS
Hamulec tylny:hydrauliczny z pojedynczą tarczą, ABS
Opony przód / tył:11/70-13M/C 48P / 130/70-13M/C 63P, bezdętkowe
ELEKTRONIKA
ABS:tak
Kontrola trakcji:tak
Inne:Smart Key, CCU Bluetooth
WYMIARY I MASY
Długość:1935 mm
Szerokość:740 mm
Wysokość:1160 mm
Wysokość siedzenia:765 mm
Rozstaw osi:1340 mm
Masa własna:131 kg (gotowy do jazdy)
Zbiornik paliwa:7,1 litra
DANE EKSPLOATACYJNE
Zużycie paliwa:2,2 l/100 km (wg producenta)
CENA
od 13 999 zł
Importer: https://www.yamaha-motor.eu/pl
KOMENTARZE