fbpx

Przesiadłem się na Kawasaki GTR 1400 w 2013 roku, po przejechaniu łącznie 70 tysięcy km na dwóch nowiutkich ZZR 1400 z roczników 2010 i 2012. Ostatniego z nich położyłem na obie strony jak naleśnik w czasie track daya na torze Paul Ricard. Chciałem mieć coś nieco spokojniejszego, chociaż GTR to wciąż prawie sportowa bestia.

Każdy kilometr drogi uczył mnie pokory, 60 kg więcej od ZZR-a to już nie „lekka nadwaga”. GTR 1400 bawił zwinnością i jakością zawieszenia, a dużo lepsze niż w „Zygzaku” heble pozwalały bezpiecznie wyhamować nawet w najbardziej niechlujnie pokonywanych winklach. Po tygodniu wyskoczyłem z żoną na kilkudniowy wypad na Korsykę, najlepszy teren, aby we dwoje sprawdzić wszystkie turystyczne zalety tej maszyny. W listopadzie jest tu prawie pusto, tylko świnie i krowy chodzą po drogach, za to zakrętów nigdy nie brakuje. GTR śmigał prawie przy zerowym wysiłku z jednego winkla na drugi po jesiennej, często mokrej nawierzchni. Podobny był w tym do mojej dawnej Hondy Pan European 1300, z tą niesamowitą różnicą, że tym razem piec miał charakter i mruczał basem jak sportowy, a motocykl reagował na każdą moją komendę i nie tańczył na autostradzie jak ST 1300. Poczułem się jak na ZZR i zapomniałem, że jadę we dwoje motocyklem turystycznym, którym targam na przeciwskręcie niemal jak supermoto.Kropi lekki deszczyk, wrzucam heble na pozycję mniej sportową, tylny zacisk reaguje wcześniej i mocniej, pasażerka mniej walczy i nie wali mnie kaskiem w głowę. Czas na tankowanie i okazuje się, że GTR jest bardziej oszczędny od ZZR-a, 22 litry paliwa to ponad 400 km jazdy. Owiewki genialnie chronią przed deszczem i zimnymi powiewami jesiennego wiatru. Kufry są wielkie i pakowne, mamy dodatkowo 40-litrowy centralny i tankbag na małe pierdoły. Zmieściło nam się wszystko na tydzień, łącznie z moimi aparatami, rewelacja.Lekki rzut oka z aparatu na “Gieteera”, wygląda znakomicie, ma kilka zapożyczonych od ZZR-a elementów, np. zegary. Może nie są przepiękne, ale wszystko jest czytelne i nigdzie nie widać tandety. Mój GTR 1400 w cztery lata odwiedził większości alpejskich przełęczy i kilkakrotnie Polskę, był w Rumunii i na Bałkanach oraz dowoził mnie codziennie 100 km do pracy. Przez 78 tysięcy km był niezawodny, chociaż nie – w tym czasie wymieniłem dwie żarówki, które z nocy robią prawie dzień.Co jak co, ale Kawasaki GTR 1400 to już legenda, nie tylko wśród motocyklistów towarzyszących Tour de France, ale również w Polsce, gdzie zdobywa coraz więcej wielbicieli.   

Zdjęcia: autor

KOMENTARZE