fbpx

O rodzinne pasji przekazywanej z pokolenia na pokolenie, o tym czy chwalić dzieci w motorsporcie, o rodzicielskich obawach i wspólnych radościach

Rozmawiamy z Jackiem Molikiem, wielokrotnym mistrzem Polski w wyścigach kartingowych, zdobywcą Pucharu Polski w wyścigach motocyklowych, dziś instruktorem sportu motocyklowego PZM, członkiem FIM Europe, a przede wszystkim tatą trzynastoletniego Mateusza, który w sezonie 2020 będzie ścigał się w motocyklowej serii Northern Talent Cup.

Tęsknisz do czasów, kiedy się sam ścigałeś?
– Zawsze! Do dziś ścigam się z Mateuszem w każdej możliwej chwili. Rywalizujemy na pit bike, na 250-tce, na 300-tkach, nawet na moim 750cc. Jeszcze tylko tu z nim wygrywam (śmiech). Rywalizujemy na grach Xbox, gramy w piłkę, rzucamy do kosza, ścigamy się na rowerach, kto dłużej na jednym kole przejedzie… U nas zwycięstwo nie jest ważne. Jest najważniejsze! I nikt nie pęka! Ale najgorsze jest to, że coraz częściej z nim przegrywam…

Jakie to uczucie, kiedy widzisz jak syn idzie w Twoje ślady?
-Niesamowita frajda, bawię się tym razem z nim, przeżywam jego sukcesy, jak i porażki, bo jego porażka to moja porażka, a jego sukces to… jego sukces. Ja już swoje nawygrywałem, teraz spełniam się na innym polu. Jesteśmy zespołem, wszystko podporządkowane jest jego sukcesowi. Robię po prostu to, co kiedyś robił ze mną mój ojciec, po prostu spłacam swój dług.

Łatwiej samemu wykazywać się na torze, czy przekazywać wiedzę?
-Nic z tego nie jest łatwe. Wiem co mógłbym u siebie zmienić na torze, ale jeszcze trzeba to zrobić. Wiem co Mateusz musi poprawić, ale on musi to zrobić. Nie mogę ani jemu, ani sobie stawiać niewykonalnych w danym momencie zadań, bo to grozi albo upadkiem albo zniechęceniem. Na wszystko przychodzi czas.

Ty szkolisz na co dzień podczas treningów Speed Day na torze w Poznaniu.. Ale podobno zupełnie inaczej jest z własnymi dziećmi. Niby bardziej słuchają obcych. Jak jest u Was?
-U nas było to samo. Dopóki nie oddałem syna pod opiekę innego instruktora. Mateusz też niekoniecznie w pewnym momencie chciał mnie słuchać, niby coś wykonywał, ale jeździł sobie po swojemu. Wówczas stwierdziłem, że może moje nauczanie nie dociera do niego i najwyższy czas powiedzieć sobie (tak, sobie) że nie potrafię nauczać własnego syna, to się zdarza… Tamten tryb nie przypadł Mateuszowi do gustu. Za to jeszcze bardziej zrozumiał, że tata jednak wiele widzi i koncentruje się tylko na nim co oznacza, że ma trenera na wyłączność. No i jednak ten tata coś się zna, bo jak się wykonuje co mówi to jedzie się szybciej. Tak dziś pracujemy-razem, ale oczywiście musiał się o tym sam przekonać. Jednak, gdy przyjdzie czas i zauważę, że moja wiedza jest za słaba, sam oddam go pod lepsze skrzydła.

 Mateusz Molik

Spędzacie razem czas jakoś inaczej poza tematami motoryzacyjnymi, czy to już totalnie zdominowało Wasze życie?
-Bezsprzecznie zdominowało to nasze życie, ale gramy też razem w piłkę, na konsoli, jeździmy na rowerach, oglądamy razem filmy , no i czasami pracuję jako korepetytor ucząc go, ale oczywiście nie jestem z nim cały czas, muszę utrzymać rodzinę, on musi się uczyć no i nie mam 13 lat,co w zdecydowany sposób eliminuje mnie z niektórych „aktywności” (śmiech).

Jesteś dumny z Mateusza? Powinniśmy to okazywać dzieciom w motorsporcie? Czy raczej studzić ich i mobilizować?
-Zawsze jestem dumny. Nigdy nie miało dla mnie znaczenia – jest pierwszy, trzeci, czy ostatni. Jest cały i zdrowy na linii mety, a to dla mnie jest największą nagrodą. Czy okazywać? Oczywiście! Dzieci najpierw jadą dla nas- rodziców, dopiero później jest publiczność i znajomi. To my -dorośli, patrzymy kategoriami „świat”, dla dzieci my jesteśmy „całym światem” i naszego uznania one oczekują, dlatego chwalmy je na każdym kroku a będą szczęśliwe bo chyba o to w sporcie chodzi? Jeśli od dzieciństwa będziemy szkolić ich na „mistrzów świata” to może nam się to uda, ale stracimy coś o wiele ważniejszego. Teraz trzeba wybrać.

 Mateusz Molik

Ja wiem, że motocykle to Twoja codzienność. Ale masz jakieś obawy, boisz się kiedy Mateusz wyjeżdża na tor?
-Nie boję się, ale zawsze czuję respekt. Nigdy nie wiadomo co może się stać, zawsze coś może pójść „nie tak”. Zawsze najważniejsze jest jego bezpieczeństwo, zarówno bezpośrednie, jak i pośrednie. Dlatego kupuję najlepszy strój na jaki mnie stać, startujemy tylko w licencjonowanych imprezach, Mateusz zawsze jest dobrze przygotowany z regulaminów zawodów, zawsze jeździ z poszanowaniem innych zawodników i do dziś jest chyba jedynym u którego zauważyłem, że rzeczywiście zwalnia podczas wywieszonej żółtej flagi,co oznacza że szanuje swoich przeciwników. Tak więc, jak widać na bezpieczeństwo mojego syna wpływa wiele czynników od przygotowania zawodnika, poprzez przygotowanie sprzętu, a kończąc na dobrych sędziach sportowych.

A co byś powiedział rodzicom, którzy zakazują swoim dzieciom chociażby jazdy na pit bike?
-Kiedyś rozmawiałem na ten temat z moim byłym pracownikiem; instruktorem. Powiedział, że nie zgodzi się na to, żeby jego córka jeździła na motocyklach. Zapytałem go wówczas: dlaczego on jeździ i nawet jest instruktorem? Odpowiedział, że to lubi. Zapytałem wówczas dlaczego uważa, że jeżeli on to lubi to jego córka-która widzi przecież, że jej tata jeździ na motocyklu, nie będzie lubić lub przynajmniej, nie będzie chciała spróbować „jak to jest”? Ja uważam, że jeśli nauczę moje dzieci jeździć to: wywracać będą się przy małych prędkościach na małych motocyklach, jeździć będą pod moim okiem, mogę korygować ich umiejętności. A jego córka wsiądzie ukradkiem na motocykl -zapewne, jak będzie nastolatką i to od razu na duży bo mały np. Pit bike to może być obciach lub co gorsza wsiądzie na tylne siedzenie u jakiegoś „kolegi”, który będzie chciał jej zaimponować. Teraz zastanów się co jest lepsze? Przyznał mi rację. Mamy w kraju wiele różnych szkółek, bardzo często posiadają już także motocykle na wynajem (żeby od razu nie kupować swojego), są instruktorzy … to na pewno lepsza droga niż „podkradanie wujkowi komara i jeżdżenie dookoła stodoły”, ale decyzję podjąć musi każdy zgodnie ze swoim sumieniem. Oczywiście każdy zna opowieści że „znajomy sąsiadki ciotki ze strony babci” miał wypadek na motocyklu, oczywiście że we wszystkich amerykańskich filmach złe charaktery jeżdżą na motocyklach, ale motocykle wcale nie są takie straszne jak je opisują rządni sensacji pismacy. Trzeba się zastanowić i pomyśleć. Ale każdy do swoich wniosków musi dojść sam.


Mateusz Molik

 Mateusz MolikTrzynastolatek, który do tej pory ścigał się w wyścigach miniGP (m.in III miejsce w Pucharze Słowacji i Węgier), zawodnik Pucharu Polski Sport250 i Pucharu Polski Pit Bike SM. Sezon 2020 to wielka szansa na debiut przy najważniejszych seriach wyścigowych: MotoGP, WorldSBK, EWC, czy niemieckim IDM. Wszystko za sprawą awansu do “Northern Talent Cup”. Do nowego cyklu zakwalifikowało się dwudziestu czterech zawodników, reprezentujących łącznie jedenaście krajów. Mateusz jest jedynym Polakiem.

KOMENTARZE