fbpx

Drodzy Czytelnicy!

Drodzy Czytelnicy!

Czekaliśmy, czekaliśmy i wreszcie się doczekaliśmy! Od ponad roku zapowiadany „zawodnik wagi piórkowej” – BMW G 310R – wreszcie trafił w ręce naszej redakcji. Trochę to trwało, ale w końcu i bawarski koncern dołączył do grona firm, oferujących maszyny o pojemności 250-300 ccm. Coś chyba musi być na rzeczy, skoro najwięksi, światowi producenci zaczęli zwracać mocniejsza uwagę na ten segment motocykli. Czy to znaczy, że klientela tetryczeje? Jeszcze 10 lat temu maszyna, która nie dysponowała co najmniej setką koni była obchodzona szerokim łukiem i z dala obrzucana pogardliwym spojrzeniem, a dzisiaj coraz większa liczba motocyklistów docenia niewątpliwe zalety mniejszych kucyków: zwrotność, poręczność i umiarkowany apetyt na paliwo. Szczególnie w kategorii motocykli miejskich.

BMW swoim maleństwem stawia jednak konkurencji jeszcze jedno bardzo poważne wyzwanie. Cena poniżej 20 000 zł, jaką ustalono na biało-niebieskie śmigiełko, zmusi niektórych dystrybutorów do poważnej weryfikacji swoich ofert. O ile bowiem w przypadku uznanych marek różnica kilkuset złotych czy nawet tysiaka z ogonkiem może być dla niektórych (szczególnie fanów poszczególnych brandów) do przełknięcia, to marki o nieco mniej uznanych w świecie logotypach po prostu będą musiały mocno popracować nad cennikami. Kto będzie chciał zapłacić dobrze powyżej 15 000 zł za motocykl z gorszą renomą, tracący po zakupie 20% wartości poprzez samo wyjechanie z salonu? Myślę, że odzew na taki ruch BMW, w postaci weryfikacji cenników, nastąpi u konkurentów dosyć szybko. Konkluzja jest bowiem prosta – skoro BMW potrafi serwować tak atrakcyjną cenę, znaczy, że inni tym bardziej mogą.

Do tej pory niemiecki koncern utożsamiany był w naszym kraju (nie do końca słusznie) z kosmicznymi cenami i marką premium. Zobaczymy, ile czasu zajmie małemu G 310 przekonanie polskich konsumentów, że BMW niekoniecznie oznacza drożyznę? Chyba, że konkurencja zdecyduje się na desperacki krok i na tyle obniży ceny, że powrócimy do utartego porządku.

Do następnego numeru

LP

KOMENTARZE