Niech was nie zmyli niewielka pojemność silnika. Prezentowany dzisiaj skuter ma bardzo solidne gabaryty i gwarantuje sporą dawkę luksusu. Przed wami najmniejszy przedstawiciel zasłużonej rodziny Burgman.

Pierwsze skutery pojawiły się w powszechnym użyciu już pod koniec lat 40. ubiegłego wieku. Służyć mały główne do jazdy miejskiej, a ich głównymi zaletami były możliwość korzystania przez kobiety w sukienkach oraz fakt, że nie brudziły kierowcy błotem z ulicy, smarami i olejem. Wbrew pozorom, ich obsługa wcale nie była taka prosta. Podobnie jak klasyczne motocykle, wyposażone były w sprzęgło i dźwignię (nożną lub ręczną) zmiany biegów.

Dopiero wprowadzenie bezstopniowej przekładni CVT zrewolucjonizowało rynek skuterów. Od tej pory kierowca miał do dyspozycji jedynie rolgaz i dźwignie hamulców. Ta z pozoru niewielka zmiana konstrukcyjna spowodowała nieprawdopodobny boom na ten środek transportu w całym świecie.

Czy to ma sens?

Skutery postrzegane były jako pojazdy proste, zwinne, a przede wszystkim niewielkie, ekonomiczne i bardzo racjonalne. Było tak do momentu, gdy w roku 1986 Honda pokazała światu model CN 250 Helix, który można określić mianem prekursora wszystkich maxiskuterów. Był to pojazd jak na tamte czasy wielki, długi i nieco nieporęczny. Krótko mówiąc – nieposiadający większości cech skuterów z tamtych lat. Cieszył się za to ogromnym powodzeniem.W ślad za Hondą poszły wkrótce inne firmy, w tym Suzuki, które swoja przygodę z maxiskuterami rozpoczęło wiosną 1999 roku, modelem Burgman 400. Był to dla miłośników rollerów prawdziwy szok! Potężne gabaryty i mocarny silnik sprawiały, że nawet fani klasycznych motocykli zaczęli przyglądać się tej maszynie z uwagą. Był to bowiem pierwszy jednoślad z bezstopniowa przekładnią (czyli niemal automatem), który dysponował rozmiarami i dynamiką jazdy porównywalnymi ze zwykłym motocyklem. W dodatku już wtedy rozprzestrzeniała się plotka, że to jedynie przymiarka do znacznie większej pojemności – 650 ccm. Mało kto brał te zapowiedzi na poważnie, bo takie pomysły nie mieściły się wtedy w głowach.Jednak Suzuki udowodniło, że nie rzuca słów na wiatr i w roku 2003 na rynku pojawił się Burgman 650, największy, najszybszy, najbardziej luksusowy i skomplikowany skuter w ofercie firmy. Nie było już chyba sensu powiększania rodziny Burgmanów o jeszcze większe konstrukcje, koncern postanowił więc uzupełnić ofertę o pojazd mniejszy. Tym sposobem w roku 2012 zrodził się najmłodszy w rodzinie Burgman 125, ale po drodze pojawiały się też wersje 150, 200 i 250 ccm. W tamtym czasie w Polsce „Burgiego” z silnikiem 125 jeszcze nie było, dostępny był jedynie w mało popularnej u nas klasie 150.

W praktyce

W redakcyjne ręce wpadła dopiero kolejna generacja stodwudziestkipiątki Suzuki Burgman, przyjrzymy się jej więc dokładniej. Jesień, a w naszych warunkach geograficznych wczesna zima, to doskonały moment na zbadanie własności skutera. Nie jest jeszcze dramatycznie zimno, solidne obudowy ochronią przed wiatrem i deszczem, a system ABS będzie czuwał nad uślizgami na liściach czy kałużach. Zobaczymy, jak sprawdzi się nasz najmniejszy „Burgi”… 

Jak większość jednośladów oferowanych przez Suzuki, prezentuje się on dosyć nobliwie i elegancko, z pewnością nie szokując ekstrawaganckimi kształtami nadwozia. Jest po prostu stylowy. Wszystkie jego elementy są do bólu dopracowane i nie byłem w stanie przyczepić się do niedomykających się klapek, źle działających zamków, czy luzujących się plastików. 

O zegarach w kokpicie można powiedzieć wszystko, ale z pewnością nie to, że porażają nowoczesnym wyglądem. Są po prostu duże i wyraźne, umieszczony pomiędzy nimi wyświetlacz LCD jest widoczny nawet w ostrym świetle słonecznym, podobnie lampki kontrolek. Nie znajdziemy tu absolutnie żadnego przerostu formy nad treścią. Jak w każdym Burgmanie, ilość i pojemność schowków jest aż nadto wystarczająca. Dzięki szerokiemu „tyłkowi” skutera mamy pod kanapą naprawdę ogromną przestrzeń bagażową. Bez trudu zmieścimy w niej laptopa i pełnowymiarowy kask integralny – i to obok siebie! Nie udało mi się natomiast upchnąć dwóch kasków naraz.

Oprócz bagażnika pod kanapą mamy też schowki w przedniej obudowie – dwa pod dużą klapą i jeden mniejszy (chociaż wygląda, jakby były dwa) u góry. O nieco oszczędnym gospodarowaniu przez Suzuki nowoczesnymi rozwiązaniami świadczyć może gniazdo prądowe przystosowane do zapalniczki, a nie powszechnie stosowane gniazdo USB. Trzeba więc zaopatrzyć się w odpowiednią  ładowarkę i można będzie bez problemu naładować nawet największy smartfon czy GPS. Te dodatkowe schowki też dysponują całkiem przyzwoitą pojemnością. Przy odrobinie dobrej woli i pewnych wyrzeczeniach ze strony pasażerki będziemy się w stanie zapakować nawet na dłuższa wycieczkę za miasto. Sprawdźmy zatem, czy najmniejszy z Burgmanów poradzi sobie w trasie równie dobrze, jak jego więksi bracia.

W trasie i w mieście

Pozycja za kierownicą jest relaksująca, a ilość miejsca usatysfakcjonuje nawet wysokich kierowców. Siadanie za sterami Burgmana z pewnością nie nastraja do sportowego stylu jazdy.  Trzeba po prostu wygodnie usadowić się na obszernej kanapie i nie napinać się do wyścigów z innymi pojazdami na drodze. W końcu to maxiskuter, a nie maszyna sportowa. Pasażer również nie będzie miał powodów do narzekania, bowiem kanapa jest przestronna, wygodna, dobrze wyprofilowana, a w dodatku po bokach znajdują się wygodne relingi dla zakotwiczenia dłoni. Czterosuwowa jednostka napędowa generuje 12 KM i 11 Nm, co nie jest oczywiście maksymalnie dopuszczalnymi parametrami do jazdy z prawem jazdy kategorii B, jednak powodów do narzekania z pewnością nie mamy. Najmniejszy „Burgmanik” przyspiesza dosyć ochoczo i nie ma żadnych problemów z osiągnięciem prędkości 110 km/h, przy której w trasie jest naprawdę komfortowo. W osłoniętym od wiatru „tunelu aerodynamicznym” warszawskiej Trasy Toruńskiej wskazania prędkościomierza zbliżały się chwilowo nawet do wartości 125 km/h, co w stosunku do rzeczywistości jest pewnym przekłamaniem, ale daje sporą satysfakcję. Oczywiście tylko wtedy, gdy dosiada go jedynie kierowca, bo z pasażerem jedziemy nieco wolniej. Tak czy owak, ten skuter nie jest w żadnym razie zawalidrogą i spokojnie poradzi sobie z wyprzedzeniem rozpędzonej ciężarówki.

Na gładkich asfaltach sprawuje się całkiem dobrze nawet z pełnym obciążeniem, nieco gorzej idzie mu natomiast na nierównościach. Wydaje się, że to wrodzona przypadłość wszystkich Burgmanów, niezależnie do pojemności i roku produkcji. W trasie przednia czasza bardzo przyzwoicie chroni przed wiatrem i deszczem, chociaż pewnie przydałyby się handbary. W razie czego można skuter wyposażyć w oryginalne grzane manetki. Warto zwrócić uwagę, że automatyczne sprzęgło zazębia się przy dosyć wysokich obrotach silnika, co wymaga pewnego przyzwyczajenia. 

Lekka nadwaga

W mieście da się odczuć zwiększone gabaryty i masę pojazdu. Nie jest tak zwinny, jak mniejsze skutery klasy 125, a masa większa o niemal pół kwintala też robi swoje. Trzeba się do tego przyzwyczaić. Dramatu jednak nie ma, bo konkurencyjne maxiskutery o podobnej pojemności (Junak 711 czy Kymco Downtown 125) dysponują zbliżonymi parametrami. Jeżeli więc decydujesz się na taki skuter, musisz się liczyć z jego nieco mniejszym „miejskim sprytem”, za to zapakujesz do niego znacznie więcej towaru. Jednak ani gabaryty, ani masa nie wpływają znacząco na zużycie paliwa. W czasie testu nie udało mi się ani razu przekroczyć 3 l/100 km. A że duży skuter ma proporcjonalnie duży zbiornik paliwa, to i przejechanie ponad 300 km na jednym tankowaniu nie stanowi żadnego problemu. 

Za jakość, solidne wykonanie, ale pewnie też i za dobrze umocowaną na rynku markę trzeba odpowiednio zapłacić. Niemal 18 000 zł to nie jest niska cena, ale znowu, gdy spojrzymy na konkurencję, czyli segment premium skuterów 125, to wydaje się atrakcyjna i nieprzesadzona. Kymco Downtown 125i kosztuje 17 800 zł, Honda Forza 125 – 20 100 zł, Yamaha XMAX 125 Tech MAX – 21 900 zł, Kawasaki J125 – 22 000 zł, a Peugeot Pulsion 125 kosmiczne 22 450 zł. Jedynym odstępstwem jest Junak, wyceniony poniżej 10 000 zł. Jak widać, wybór w tej kategorii nie jest zbyt duży. Za Suzuki Burgmanem przemawiają natomiast dobrze rozwinięta sieć serwisowa, dostęp do części, ale przede wszystkim bardzo szerokie grono sympatyków rodziny „Burgman”, które nie zostawi posiadacza takiego skutera samego w żadnej trudnej sytuacji!

Dane techniczne

Suzuki Burgman 125

Silnik

Typ: czterosuwowy, chłodzony cieczą

Układ: jednocylindrowy

Rozrząd: SOHC, cztery zawory na cylinder

Pojemność skokowa: 124 ccm

Średnica i skok tłoka: 57,0 x 48,8 mm

Stopień sprężania: 11,6:1

Moc maksymalna: 12 KM (9,1 kW) przy 8000 obr./min

Moment maksymalny:  10,8 Nm przy 6500 obr./min

Zasilanie: wtrysk paliwa

Smarowanie: mokra miska olejowa

Zapłon: CDI

Rozruch: elektryczny

 

Przeniesienie napędu

Silnik-sprzęgło: pas klinowy

Sprzęgło: odśrodkowe

Skrzynia biegów: bezstopniowa, automatyczna CVT

 

Podwozie

Rama: rurowa, stalowa

Zawieszenie przednie: teleskopowe

Zawieszenie tylne: wahacz wleczony, dwa elementy resorująco-tłumiące

Hamulec przedni: pojedynczy, tarczowy, Ø 240 mm

Hamulec tylny: pojedynczy, tarczowy, Ø 240 mm

Ogumienie przód / tył: bezdętkowe, 110/90-13 / 130/70-12 

 

Wymiary i masy

Długość: 2055 mm

Szerokość: 740 mm

Wysokość: 1355 mm

Wysokość siedzenia: 735 mm

Rozstaw osi: 1465 mm

Minimalny prześwit: 130 mm

Masa pojazdu: 159 kg

Zbiornik paliwa: 10,5 l

 

Elektronika

ABS: w standardzie 

Cena: 17 900 zł

Importer: Suzuki Motor Poland

 

KOMENTARZE