fbpx

Nazwa Romet przywołuje wspomnienia z młodości. Kto nie pamięta motorynki czy Ogara? Teraz mamy nowe wcielenie tej popularnej marki.

Motorowery spod znaku pegaza motoryzowały Polskę już od 1960 roku. Niestety brutalna rzeczywistość wolnego rynku zmiotła je z powierzchni ziemi na początku lat dziewięćdziesiątych. Bydgoska firma nie wytrzymała konkurencji i kolejna rodzima marka motocyklowa przeszła do historii. Jak się okazało, nie na długo, bo w 2006 roku odrodziła się pod nazwą Romet Motors. Fanfar jednak nie będzie, gdyż polskość polega tu głównie na nazwie i historycznych uniesieniach. Same motocykle pochodzą z Chin i czas pokaże, jak się przyjmą na naszym rynku. Mieliśmy już reaktywację Junaka, która to zakończyła się totalnym fiaskiem, trzymamy kciuki, żeby nie spotkało to Rometa..

Zobaczmy to cudo

Słysząc o motocyklu pochodzącym z Chin, spodziewałem się kolejnego cruisera i emocji spowodowanych głównie obawami o trwałość motocykla. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem nakeda. Wreszcie coś dla młodego człowieka (mówię tutaj o potencjalnych kupujących), który niekoniecznie ma wizję wiatru we włosach w stylu Easy Rider. Linia motocykla może się podobać, spotkałem się z komentarzem, że jest ona „biomechaniczna”. Faktycznie przednia owiewka komponuje się bardzo ładnie ze zbiornikiem paliwa i robi wrażenie groźnego, krwiożerczego owada gotowego do ataku. Czar pryska, gdy dojdziemy wzrokiem do zadupka. Chromowany bagażnik? Co to ma być? W zestawie powinno się chyba dodawać wiklinowy koszyk na zakupy? Może to i dobre wyjście, skoro brakuje schowka pod kanapą, ale wyglądowi motocykla z pewnością nie służy. Jak widać styliści czasami się zapędzają i chcąc podnieść wartości użytkowe sprzętu, psują jego linię. Podobnie sprawa ma się z wydechem czy wielką i wystającą dźwignią tylnego hamulca. Oba elementy sprawiają wrażenie zaczerpniętych z cruisera. Do tego dochodzą chromowane lusterka i gumowe osłony na lagi rodem z enduro. Za to aluminiowe felgi są żywcem zdjęte z japońskich motocykli z wczesnych lat 80. O ile w wersji bez owiewki te dodatki nie przeszkadzają, o tyle w naszym testowym sprzęcie robią tylko niepotrzebne zamieszanie. Powinno pójść się zdecydowanie w jedną stronę – jak chromy, to również szprychowane koła, zwykła lampa i styl prostego, klasycznego motocykla. Za to jak pozwalamy sobie na futurystyczne elementy stylistyczne, to powinno się je stosować konsekwentnie.

 

Pozytywnie zaskakuje wyposażenie tablicy wskaźników, a liczniki Rometa śmiało mogą być tak nazwane. Rzadko kiedy w tak małym motocyklu mamy obrotomierz, wskaźnik poziomu paliwa, czy wyświetlacz biegów. Pięknie, aczkolwiek po analizie działania tych elementów zachwyt przemienia się w zażenowanie. Obrotomierz dodaje sobie obrotów jeszcze bardziej niż w nowej R6. Czasami w trasie wskazywał ponad 12 tys. obrotów, podczas gdy ani prędkość, ani wrażenia dźwiękowe na to nie wskazywały. Co więcej, obrotomierz przy spokojnej, miarowej pracy silnika na biegu jałowym wskazuje 2 tys. Trochę to za dużo. Drugim potknięciem jest za słabo podświetlony wyświetlacz biegów. Szczególnie w słoneczne dni jest nieczytelny. Mało praktyczny jest też przełącznik umieszczony pod lewym kciukiem. Kierunkowskazy gasi się, przesuwając go, a nie wciskając, jak ma to miejsce w nowoczesnych motocyklach. Przypadkowo można go też przesunąć w górę i przełączyć światła z mijania na drogowe. Poza tym nie mam zastrzeżeń do ergonomii. Wszystko jest pod ręką, reszta przełączników pracuje prawidłowo. Pozycja za kierownicą jest komfortowa, wyprostowana i jak najbardziej naturalna. Miękkie siodło gwarantuje przyzwoity komfort podróżowania, nie licząc kiepskiego materiału obszyciowego, który przetarł się w jednym miejscu od zamka tylnej kieszeni spodni.

Okiełznać moc

A więc odpalamy. Romet ma najprostszy system ssania, jaki tylko może istnieć. Dodatkowa przepustnica przymyka gardziel (całkowicie lub częściowo), a kierowca sam manetką gazu musi dozować obroty. Motor potrzebuje dłuższej chwili na rozgrzanie się, co utrudnia fakt, że nie może on pracować przy rozłożonej bocznej podstawce. Na zimno zupełnie nie ma siły, ciężko jest nawet ruszyć. Po minucie, dwóch – już można. Silnik nie zaskakuje szybkością wkręcania się na wyższe obroty. Nie jest to bestia, bardziej leniwiec z opóźnieniem wykonujący polecenia kierującego. W końcu ma niewiele ponad 10 koni mechanicznych, tak więc do w miarę dynamicznej jazdy trzeba utrzymywać go w wyższych zakresach obrotów. Biegi można zmieniać, używając lekko pracującego sprzęgła lub też bez niego. Jednak nie można być przy tym niedbałym, gdyż następne przełożenie może nie wskoczyć. Precyzję zmiany biegów z pewnością psuje sama dźwignia. Nie dość, że ma za duży skok, to jeszcze porusza się na boki. Osiągi nie powalają na kolana, najlepiej podróżuje się z prędkością około 85 – 90 km/h. Potem Romet zaczyna się męczyć i dalsze rozpędzanie uzależnione jest od kierunku wiatru, wagi kierowcy czy też ukształtowania terenu. W dobrych warunkach można przekroczyć licznikowe 100 km/h. Ma się wtedy wrażenie, że malutki silniczek zaraz wyjdzie z ramy, ale nic takiego nie następuje. Przy takich prędkościach wyczuwalny jest też kres możliwości podwozia i ramy. Motocykl jest wiotki, nie prowadzi się tak stabilnie, jakby się tego oczekiwało. Na szczęście moc silnika nie pozwala na osiąganie wyższych prędkości, co już nie byłoby takie przyjemne.

W mieście najlepszy

Romet jest królem miasta. W takich warunkach daje on sobie radę doskonale. Jest bardzo zwrotny, w,6yprostowana pozycja za kierownicą pozwala na balansowanie ciałem między samochodami, co wraz z niewygórowaną masą sprawia, że motocykl ten wjedzie praktycznie wszędzie. W razie braku miejsca na asfalcie można sobie na krótką podróż poboczem. Ustawienie podnóżków i kierownicy pozwala na jazdę na stojąco, czego nie doświadczymy na żadnym cruiserku tej klasy. Brakuje tylko lepszego przedniego hamulca. Jest on tępy, skuteczność nie jest zadowalająca, a siła konieczna do jego uruchomienia duża. Sytuację ratuje prosty tylny hamulec bębnowy, który okazuje się w kontekście przedniego całkiem niezły. Nie sprawia problemów omijanie wszelkiej maści studzienek i nierówności. Na szybkie pokonywanie zakrętów nie można sobie jednak pozwalać. Ja zrobiłem to raz i po zaczepieniu centralną podstawką o asfalt o mały włos nie spotkałem się z matką ziemią. Odstawiłem więc moje wyścigowe zapędy na bok. Jak chce się sprawnie pokonywać winkle Rometem, trzeba zdemontować centralną podstawkę, przerobić dźwignię tylnego hamulca oraz zafundować porządne, markowe opony. Te nie dają pewności, na dodatek przednią o bieżniku przypominającym rowerową skomponowano z oponą prawie jak na enduro na tyle. Niezła mieszanina. Na sucho jest jeszcze znośnie, na mokrym asfalcie tylna guma jest bardzo niebezpieczna. Skoro nie chce skręcać, to może chociaż na tylne koło pójdzie? A czemu nie, pomimo małej mocy w sprawnych rękach Romet oderwie wysoko od ziemi przednie koło! To jest kolejna zaleta, wyróżniająca Rometa od masy pseudocruiserów.

W trasie gorzej

Sprawdziłem Rometa także jako pojazd rodzinny. Dzielna pasażerka zniosła trudy podróży, gorzej z samym kierowcą. Powiem szczerze, że po ponad 100 kilometrach nie czułem rąk na manetkach. Silnik generuje dużo wibracji, które na krótkich trasach nie są dokuczliwe, ale po niedzielnej wycieczce bocznymi drogami miałem trochę dość. Dodatkowo osiągi obciążonego motocykla stają się wręcz niebezpiecznie mizerne. Wyprzedzanie osobowego samochodu z przyczepą od prędkości około 80 km/h wspominam jako długie kilkanaście sekund i zastanawianie się, czy z przeciwka coś nie nadjedzie i nie trzeba będzie się ratować hamowaniem. Poza tym zawieszenie jeszcze bardziej się obniża, co powoduje konieczność jazdy na kwadratowo.

Awaryjność i cena

Tutaj dochodzimy do najbardziej dyskusyjnej sprawy. Amatorzy kupowania motocykli z Chin mają silny argument – cena. W przypadku Rometa wydaje się ona wręcz rewelacyjna. 3999 zł za fabrycznie nowy motocykl klasy 125 ccm. Za tyle można kupić niewiadomego pochodzenia skuter w supermarkecie. A teraz uwaga! Za 500 złotych mniej można kupić wersję pozbawioną owiewki. Z pewnością nie jest to dużo, nawet doliczając konieczność zamontowania markowych opon. Z awaryjnością już gorzej. Motocykl, co prawda nie zepsuł się, nie stanął w trasie, ale odkręcony przedni zacisk hamulcowy to lekka przesada. Jedna ze śrub wypadła, druga trzymała się na kilku nitkach gwintu. Oczywiście wkręciłem nowe śruby, stosując preparat zabezpieczający je przed odkręcaniem, co powinno być zrobione fabrycznie. Tylko tutaj nasuwa się jedno pytanie. Co jeśli właściciel takiego motocykla nie będzie obeznany w sprawach technicznych? Ironicznie mogę odpowiedzieć, że Romet doskonale pielęgnuje tradycję firmy, gdyż znane dotychczasowo produkty też wymagały od właścicieli zdolności technicznych. Drugą usterką był klakson. Co ciekawe, nigdy nie działał on, jak byłby naprawdę potrzebny, za to gdy chciałem sprawdzić, czy jest sprawny, bez potrzeby trąbił wniebogłosy. Dokręcenie łożysk główki ramy to przy tym wszystkim formalność. Już na początku testu z okolic przodu zaczęły dochodzić niepokojące odgłosy przy hamowaniu. Poza tym Romet spisywał się bez zarzutów, ciesząc dodatkowo niskim spalaniem nieprzekraczającym 3 litrów na 100 km.

Nie tylko dla listonosza

Zdziwi się ten, kto pomyśli, że nie pozostawię na Romecie suchej nitki. Wrażenie najbardziej zepsuła felerna sprawa z zaciskiem. Poza tym motocykl okazał się całkiem przyjazny. Nie pozbawiony wad, ale w pewien sposób atrakcyjny. Do miasta lub dla wspomnianego listonosza będzie to bardzo dobry środek lokomocji. Powoli, bez pośpiechu, ale zawsze dowiezie z punktu A do punktu B. A chyba właśnie takie zalety miały Romety znane z wcześniejszych lat. Mało kto doszukiwał się w nich motocyklowego klimatu. Rometa 125 należy traktować jako wstęp do motoryzacji, pojazd, na którym można zrobić pierwsze kroki, posiadając prawo jazdy kategorii A1. Z drugiej zaś strony faktycznie może być on ciekawą propozycją dla firm, jako środek transportu dla kuriera, listonosza, czy też dostawcy pizzy. W tym przypadku polecałbym tańszą i prostszą wersję K, gdyż owiewka przy takim przeznaczeniu Rometa jest tylko zbędnym dodatkiem.

 

ROMET Z 125 DANE TECHNICZNE
SILNIK .
Typ: czterosuwowy, chłodzony powietrzem
Układ: jednocylindrowy
Rozrząd: OHV, dwa zawory na cylinder
Pojemność skokowa: 124 ccm
Średnica x skok tłoka: 56,5 x 49,5 mm
Moc maksymalna: 10,6 KM (7,8 kW) / 8500 obr/ min
Moment obrotowy: 8,8 Nm/ 7500 obr/ min
Zasilanie: gaźnik
Smarowanie: z mokrą miską olejową
Rozruch: elektryczny
Zapłon: CDI
PRZENIESIENIE NAPĘDU .
Silnik – sprzęgło: koła zębate
Sprzęgło: wielotarczowe mokre
Skrzynia biegów: pięciostopniowa
Napęd tylnego koła: łańcuch
PODWOZIE .
Rama: stalowa, zamknięta, pojedyncza
Zawieszenie przednie: widelec teleskopowy 30 mm
Zawieszenie tylne: wahacz stalowy, dwa elementy resorująco-tłumiące, regulacja napięcia wstępnego sprężyn
Hamulec przedni: tarczowy, zacisk jednotłoczkowe
Hamulec tylny: bębnowy
Opony przód / tył: 2,75-18 / 110/80-15
WYMIARY I MASY .
Długość: 1945 mm
Szerokość: 710 mm
Wysokość: 1120 mm
Rozstaw osi: 1270
Masa własna: 111 kg
Ładowność: 150 kg
Zbiornik paliwa: 14 l
Prędkość maksymalna w teście: 100 km/h
Zużycie paliwa w teście: 3,0 l/ 100 km
CENA 3999 zł
Importer: Arkus & Romet Group Sp. z o.o. Dział Romet Motors, Podgrodzie 32C, 39-200 Dębica www.romet-motors.pl
KOMENTARZE