W czasach proekologicznego wyścigu za wytwarzanie elektrycznych rollerów biorą się nawet takie firmy jak Rieju, dotąd znane raczej z zupełnie innego rodzaju pojazdów.

Skuterowy naked

Rieju MIUS

MIUS to zgrabna nazwa. Czemu akurat taka? Rieju wymyśliło ją jako akronim od Mobility Individual Urban Sustainable. Słowa te w zasadzie nie wymagają specjalnego tłumaczenia, może z wyjątkiem ostatniego, które tu znaczy mniej więcej „odnawialny, przyjazny dla środowiska”. Jak jest z tą „przyjaznością” dla środowiska? Sprawa była już podnoszona wielokrotnie: w miejscu użytkowania elektrycznych pojazdów powietrze staje się czystsze. Natomiast ich produkcja, a w szczególności wytwarzanie ogniw i późniejsza utylizacja z ekologią nie mają nic wspólnego.

Pomysł produkcji pojazdu elektrycznego może dziwić miłośników hiszpańskiego producenta lekkich jednośladów. Do tej pory spod jego skrzydeł wychodziły przede wszystkim sportowe motorowery i motocykle terenowe oraz szosowe. Tylko czasem trafił się skuter, a elektrycznego dotąd nie było.

Rieju MIUS to ciekawa konstrukcja. Ten jednoosobowy skuter miejski na dużych, szesnastocalowych kołach stylistyką odbiega od typowych skuterów tak, jak swego czasu Honda Zoomer. Odmienność Miusa podkreśla ciekawa konstrukcyjnie rama, której dwie stalowe rury obiegają wzdłuż krawędzi cały skuter. Można powiedzieć, że mieści się on między nimi.

Tył Miusa sprawia wrażenie ogołoconego z plastikowych osłon, typowych dla skuterów. Za siedzeniem kierowcy jest płaski bagażnik, a pod nim, jak w motocyklu, dwa teleskopy. Przód jest co prawda osłonięty, jednak nieobudowana kierownica i reflektor typu motocyklowego tworzą wizerunek skuterowego nakeda.

Żadnych pośredników

Rieju MIUS

Mius nie tylko sprawia wrażenie lekkiego. On taki jest faktycznie. Waży tylko 96 kg, czyli niedużo jak na jednoślad elektryczny. Niska masa została osiągnięta dzięki zastosowaniu baterii jonowo-litowych, które są lekkie, ale niestety potwornie drogie, co ma znaczący wpływ na cenę całego skutera. Do ich zalet należy z kolei fakt, że nie zajęły całego miejsca pod siedzeniem. Wygospodarowano też pod nim schowek.

Fot. Sławomir Kamiński

Rieju MIUSFot. Sławomir Kamiński

Energia czerpana z akumulatora po włączeniu stacyjki i przekręceniu manetki „gazu” budzi do życia bezszczotkowy silnik elektryczny. Został on umieszczony w piaście tylnego koła.

Takie rozwiązanie ma zarówno zalety, jak i wady. Zaletą jest napęd bez elementów pośrednich, takich jak pasek klinowy lub łańcuch. Wadą jest duża masa nieresorowana.

Do testów trafił MIUS w wersji 2.0. Symbol ten oznacza, że silnik generuje 1,6 kW. Niemniej w ofercie w Polsce należy się raczej spodziewać mocniejszej wersji 3.0, dysponującej mocą 3 kW.

Osiągi testowego skutera zostały elektronicznie ograniczone. Jego prędkość maksymalna to 45 km/h, dzięki czemu spełnia kryteria motoroweru.

MIUS 3.0 występuje w dwóch odmianach: jako motorower, z prędkością maksymalną również ograniczoną elektronicznie do 45 km/h oraz bez ograniczeń, o prędkości maksymalnej 65 km/h, przeznaczonej dla osób z odpowiednim prawem jazdy.

Tam i z powrotem

Rieju MIUS

Ważną cechą napędu elektrycznego jest jego bezobsługowość. Nie ma zaworów, które trzeba regulować, oleju i filtrów, które należy zmieniać, czy gaźnika, który trzeba czyścić. Jedyną obsługą bieżącą elektrycznego skutera jest sprawdzenie ciśnienia w ogumieniu i ładowanie baterii.

Niestety, ładowanie baterii nie trwa tak krótko jak tankowanie benzyny i może wynosić nawet 6 godzin. Trzeba o tym pamiętać, planując dalszy wyjazd, gdyż zasięg skutera elektrycznego jest sporo mniejszy, niż zatankowanego do pełna skutera spalinowego. Teoretycznie, na naładowanej baterii można Miusem przejechać 40 km. To powinno starczyć na przeciętny dojazd do pracy i powrót, o ile nie jest ona zbyt oddalona od domu.

Pierwsze wrażenie z jazdy elektrycznym, jednoosobowym skuterem? Słychać wszystkie inne pojazdy, a nasz jakby toczył się z wyłączonym silnikiem. Słychać tylko szum opon na asfalcie. Każdy, kto jest przyzwyczajony do warkotu silnika, będzie pod wrażeniem.

MIUS, chociaż ma niewielką moc, całkiem żwawo przyspiesza. Osiągami zupełnie nie ustępuje spalinowym skuterkom. Natomiast pod względem trakcji i ergonomii wiele z nich przewyższa. Względnie nieduża masa baterii litowo-jonowej pozwoliła utrzymać masę całego pojazdu w przedziale typowym dla innych skuterów. W efekcie roller prowadzi się lekko i łatwo, jak inne tego typu, na dużych kołach.

Zawieszenie zostało tak skonfigurowane, aby na nierównościach skuter nie bujał się, a komfort jazdy był na dobrym poziomie. Nie jest ani za miękkie, ani za twarde. Tylne teleskopy mają pięciostopniową regulację wstępnego naprężenia sprężyny.

Z bezszmerowym silnikiem o dobrej dynamice i dopracowanym zawieszeniem doskonale współpracują hamulce tarczowe przy obu kołach. Ich skuteczność i dozowalność jest więcej niż zadowalająca.

Gdyby nie zasięg

Rieju MIUS

Testowy elektroskuter w ruchu miejskim sprawował się doskonale. Dzięki bardzo wygodnej pozycji za kierownicą można byłoby nim bez zmęczenia jechać dłużej i dalej, niż pozwalał na to zasięg. Jego ograniczenie to podstawowa słabość „elektryków”. Podczas jazdy trzeba pilnować poziomu naładowania baterii. Symbolizuje go słupek świecących diod z lewej strony zestawu wskaźników. Jeżeli jeździć dynamicznie, z włączonymi światłami, przejechanie 40 kilometrów może być problematyczne. Taki dystans da się pokonać bez doładowania, ale przy jeździe powolnej, bardziej jak na ścieżce rowerowej niż na jezdni.

Ładowanie akumulatora to odrębny temat. Odbywa się z normalnej sieci, ale z pośrednictwem prostownika wożonego w schowku. W sumie prościej byłoby, gdyby był zainstalowany na stałe na pokładzie. Choć można sobie wyobrazić sytuację, że jego wożenie nie ma sensu, jeśli dojazd w jedną stronę nie przekracza 10 km i powrót zawsze będzie zapewniony, o ile wcześniej bateria była w pełni naładowana. Samo ładowanie zajmuje do 6 godzin, aż zaświeci się informująca o tym zielona dioda. Jeśli pojazd ma być odstawiony na dłużej, ze względu na trwałość bateria musi być naładowana w 40-60% i sprawdzana co dwa miesiące.

Po kilku dniach jazdy Miusem zaczęły mną targać rozterki – jak go rozsądnie ocenić? Z jednej strony to bardzo wygodny i bezpieczny skuter niezatruwający nikomu życia hałasem i spalinami. Jeśli przejedziemy nocą przez osiedle, nawet pies nie zaszczeka. Z drugiej strony, gdy wybierałem się na drugi koniec miasta, szlag mnie trafiał, że muszę wcześniej uzgodnić, czy będę miał tam możliwość podładowania akumulatora, aby móc wrócić. To jest jednak podstawowa wada wszystkich elektrycznych jednośladów.

Drugą wadą jest nie tylko wysoka cena zakupu (wersja 3.0 kosztuje 15 500 zł). O niskich kosztach użytkowania można mówić jedynie, gdy chodzi o sprawy bieżące. Mając pojazd elektryczny trzeba pamiętać, że po pewnym czasie czeka nas wymiana akumulatorów, a te nie są tanie. Na pocieszenie, do elektrycznego Miusa jest oferowana szeroka gama akcesoriów podwyższających jego atrakcyjność, takich jak szyba ochronna, top case itp.

Publikacja w numerze 5/2013 Świata Motocykli

Zobacz także

Elektryczne jednoślady część I

Fot. Vectrix

VX-1Fot. Vectrix

Elektryczne jednoślady, część 2

Fot. Zeromotorcycles

Zero S ZF9Fot. Zeromotorcycles

KOMENTARZE