Red Bull Romaniacs zawsze dostarcza kibicom tony emocji. Jednak tegoroczna, 16. edycja zapisze się w historii serii jako jedna z najgęściej wypełnionych zwrotami akcji. Zresztą, filmy mówią same za siebie.

Prolog/Dzień 1

Zanim zawodnicy ruszyli w Karpaty, musieli powalczyć na torze SuperEnduro ułożonym w centrum miasteczka Sibiu (Sybin). Tutaj miał okazję wykazać się nasz mistrz w tej dyscyplinie – Tadeusz Błażusiak. Początkowo ciął się z Wadem Youngiem z RPA, ale ten po kilku potknięciach spadł o kilka oczek w klasyfikacji, a w pościg za Tadkiem ruszyli Pol Tarres i Johnny Walker. Finalnie jednak Nowotarżanin okazał się nie do pokonania i dowiózł zwycięstwo do mety. Za nim wjechali Walker i Tarres. Wygrana w prologu, oznacza pierwszeństwo w wyborze kolejności startu w pierwszym dniu terenowym, więc Tadek wybrał start z pozycji… trzeciej.

Może się to wydawać dziwne, ale każdy dzień podczas Romaniacs to ok. 150-200 km jazdy według nawigacji po górzystym terenie. Warto więc jechać za kimś i czekać na jego błąd, zamiast ryzykować podczas przecierania szlaku. Pierwszą trójkę szybko zaczęli doganiać Mannuel Lettenbichler, Graham Jarvis i Wade Young, którzy w końcu zaczęli bić się o pierwszą trójkę. I tak do przerwy, podczas której był czas na ewentualne naprawy. Po niej prowadzenie wpadło w ręce Tadka, ale niestety nie na długo. Jak to zwykle w jego przypadku bywa, dopadł go pech. Tym razem pod postacią pękniętego przewodu paliwowego. Na szczęście Pol Tarres pomógł Błażusiakowi, ale strata była już na tyle duża, że nie udało się jej odrobić i zwycięstwo trafiło w ręce Jarvisa.

Dzień 2

Po pierwszym, technicznym dniu, przyszedł czas na nieco szybszą trasę liczącą 150 km. Niestety, zabrakło na niej Wade’a Younga, który dzień wcześniej połamał stopę. Obrona zeszłorocznego zwycięstwa była więc niemożliwa. Jego miejsce zajął jednak Alfredo Gomez, który zacięcie walczył z Jarvisem i Lettenbichlerem o wygraną, co przyniosło rezultaty.

[dd-parallax img=”https://swiatmotocykli.pl/wp-content/uploads/2019/08/AP-214944P9H2111_news-e1565680047201.jpg” height=”500″ speed=”2″ z-index=”0″ position=”left” offset=”false”][/dd-parallax]

Zwycięstwo w drugim dniu, wyniosło go na prowadzenie w klasyfikacji generalnej z ponad czterominutową przewagą nad drugim Jarvisem. Tadek też miał dobry dzień i na niektórych odcinkach miał czasy pozwalające rywalizować z pierwszą trójką, ale przez 5 minut kary za przekroczenie prędkości (!) i kilka błędów wylądował na siódmym miejscu.

Dzień 3

Przedostatni dzień rumuńskiej imprezy należał do pomarańczowych. Od początku wyścigu prowadził Manuell Lettenbichler. W tym rajdzie jednak wszystko może się wydarzyć i nikt nie chce oddać punktów bez walki. Tym razem do walki powrócił Tadek, który swoją drogą, prezentował genialną formę w poprzednich dniach. Ostatecznie jednak musiał ustąpić młodej krwi.

Jednak do końca wyścigu nie wiadomo było jak będzie wyglądało Top 3. Tadek nie odpuszczał, ale za nim czaił się Graham Jarvis, który ostatecznie wjechał na metę 4 sekundy po Polaku. Gomez po udanym poprzednim dniu, musiał się zadowolić czwartą pozycją. Jednak według klasyfikacji generalnej, zwycięstwo nadal było na wyciągnięcie ręki. Wszystko miało się rozstrzygnąć nazajutrz.

Dzień 4

Pomimo czwartego miejsca poprzedniego dnia, stawka wciąż była bardzo gęsta i trudno było wyłonić mocnego faworyta. Jednak po kilku odcinkach czwartego etapu, można już było zacząć typować – Gomez czy Lettenbichler. Przetasowania na prowadzeniu zdarzały się non-stop, jednak wraz z pogorszeniem pogody i pojawieniem się deszczu, niebezpiecznie zaczął się zbliżać Graham Jarvis. Wszystko szło po myśli starego wyjadacza, aż w końcu… stracił nawigację i musiał jechać za innymi zawodnikami, a jazda w Romaniacs na czuja to duże ryzyko wjechania na trasę innej klasy i/lub ominięcia punktu kontrolnego.

[dd-parallax img=”https://swiatmotocykli.pl/wp-content/uploads/2019/08/AP-215925BKD2111_news-e1565680198352.jpg” height=”500″ speed=”2″ z-index=”0″ position=”left” offset=”false”][/dd-parallax]

Sytuacja w czołówce zaczęła się klarować dopiero na etapie słynnego piaskowego podjazdu, na którym Gomez leżał raz po raz, przez co stracił cenną przewagę czasową w ogólnej klasyfikacji. Jadący przed nimi Lettenbichler poradził sobie bez większego problemu i wkrótce dotarł do mety, gdzie w nerwach czekał na przyjazd Gomeza – Wygrana czwartego dnia nie gwarantowała mu zwycięstwa z marszu. Ostatecznie jednak, młodemu Niemcowi udało się zgarnąć zwycięstwo w całej imprezie, co dla rodziny okazało się dosyć symboliczne – jego ojciec, Andreas wygrał ją dziesięć lat temu! Za nim na metę wjechał Gomez, potem Jarvis, Walker i Tadeusz, któremu po raz pierwszy udało się przejechać całą tę imprezę! Generalka wyglądała jednak następująco:

  1. Andreas Lettenbichler (DEU) KTM
  2. Alfredo Gomez (ESP) HSQ
  3. Graham Jarvis (GBR) HSQ
  4. Tadeusz Błażusiak (POL) KTM
  5. Jonny Walker (GBR) KTM

KOMENTARZE