Tegoroczny maraton miał być popisem dwóch naszych największych nadziei – Jakuba Przygońskiego i Rafała Sonika. Jednak gdy ich zabrakło, honoru polskiej ekipy godnie bronił startujący quadem debiutant Łukasz Łaskawiec.

Kuba Przygoński wiele sobie obiecywał po tegorocznej edycji Rajdu Dakar.Niestety, nasz najszybszy obecnie motocyklista w rajdach terenowych, miał poważny wypadek na treningu w Maroku doznał poważnej kontuzji nadgarstka i był zmuszony zrezygnować ze startu w najważniejszej imprezie sezonu. W tej sytuacji główną podporą ORLEN Teamu ponownie został doświadczony duet Jacek Czachor i Marek Dąbrowski, jednak liczyliśmy też na udany występ w kategorii quadów Rafała Sonika, który po ubiegłorocznej trzeciej lokacie, został dokoptowany do zespołu.

Jednak i w tym przypadku polska ekipa nie miała szczęścia. Sonik zaliczany do faworytów tej kategorii, zaliczył upadek już na pierwszym odcinku specjalnym i musiał się wycofać z rywalizacji. Do wypadku doszło na 176 kilometrze, czyli na 17 kilometrów przed metą odcinka specjalnego. Polak prowadził wtedy w rajdzie na przemian z Josefem Machackiem. – To był jeden z miliona zakrętów, które zawsze pokonywałem w płynny sposób. Nigdy wcześniej, przez całą moją karierę , nie zdarzyło mi się wpaść w poślizg w zakręcie i trafić w głaz, który leżał na samym środku trasy. Można powiedzieć, że przeżyłem dachowanie na quadzie – relacjonował Sonik, który trafił do szpitala polowego z podejrzeniem złamania ręki. Na dodatek jego pojazd nie nadawał się już do dalszej jazdy.Podczas gdy w ekipie ORLEN Teamu panowały minorowe nastroje, na horyzoncie pojawił się kolejny polski zawodnik – debiutujący w „Dakarze” Łukasz Łaskawiec. 20-latek z Olkusza startował quadem Yamaha Raptor 900 czeskiego zespołu KM Racing, którego szefem jest pięciokrotny zwycięzca tego rajdu Josef Machacek.

Dobrze znany początek

Ceremonię rozpoczęcia 33. edycji Rajdu Dakar obejrzało ponad milion widzów. Na rampie startowej w Buenos Aires pojawiło się 170 motocykli, 30 quadów, 140 samochodów i 67 ciężarówek. Podobnie jak w 2006 roku, pierwszy odcinek specjalny wygrał Portugalczyk Ruben Faria, a druga lokatę zajął jego kolega z zespołu Red Bull KTM, Cyril Despres. Tuż za nimi finiszował główny faworyt Marca Coma. Faria został jednak ukarany doliczeniem minuty za przekroczenie limitu prędkości przy przejeździe przez wioskę, przez co spadł na drugie miejsce w wynikach etapu. Najlepszy z polskich motocyklistów, Marek Dąbrowski zamknął czołową dwudziestkę, a Jacek Czachor zanotował 26. czas na odcinku.

Na trasie doszło do dwóch ciężkich wypadków. Argentyński quadowiec Ademar Heguiabehere doznał obrażeń głowy i klatki piersiowej, a motocyklista Cyril Esquirol złamał biodro i ramię. Z kolei podczas trzeciego etapu ciężką kraksę zaliczył najlepszy argentyński motocyklista poprzedniej edycji „Dakaru”, Rodolfo Bollero. Zawodnik jadący Yamahą WR450 upadł 700 metrów po starcie z Tafí del Valle i został przewieziony śmigłowcem do szpitala, gdzie stwierdzono złamanie lewej ręki i poważny uraz kręgosłupa. Etap wygrał Marc Coma, który dzięki problemom nawigacyjnym Cyrila Despres, zbliżył się do francuskiego lidera na 14 sekund.

Wycieczka do Chile

Następnego dnia „Dakarowa karawana” licząca około 800 pojazdów i 2,5 tysiąca osób, przenosząc się do Chile musiała sforsować Andy. Asfaltowa droga „Ruta Nacional 52” prowadziła przez Paso de Jama, andyjską przełęcz położoną na 4400 m. Organizatorzy rajdu przygotowali się na kłopoty, związane z dużą wysokością. Na podjeździe do przełęczy rozstawiono 30 samochodów w celu pomocy osobom, które mogą źle się poczuć. W każdym z medycznych pojazdów znajdował się tlen. Aby maksymalnie skrócić pobyt na dużej wysokości, odprawę celną przeprowadzono na biwaku w San Salvador, gdzie 60 celników z obydwu krajów przybijało pieczątki w paszportach.

Po 13. etapowym zwycięstwie w Dakarze Coma wyszedł na prowadzenie, z przewagą dwóch sekund nad Despresem. Jednak po decyzji sędziów ukaraniu zawodnika za naruszenie regulaminu w strefie startu Francuz stracił 10 minut. Podczas kolejnego dnia rajdu Coma zaliczył upadek na 80. kilometrze odcinka specjalnego. Katalończyk pojechał dalej, ale miał kłopoty z uszkodzoną kierownicą i dokuczał mu ból lewego nadgarstka. Mimo to utrzymał pierwszą pozycję w klasyfikacji. Z kolei podczas dziewiątego etapu dramatyczne chwile przeżył Marek Dąbrowski. – Spoglądając na roadbook, w kurzu nie zauważyłem koleiny i zaliczyłem wywrotkę. Skręcona kostka to jeszcze nie jest nic takiego. Boli, ale trzeba jechać dalej, do mety w Buenos Aires – mówił Dąbrowski..

Coma razy trzy!

Po sukcesach w 2006 i 2009, Marc Coma trzeci raz wygrał Rajd Dakar i jako pierwszy w historii, dokonał tego na motocyklu o pojemności silnika 450 ccm. Jego wielki rywal Cyril Despres tym razem musiał zadowolić się drugim miejscem. Jacek Czachor zajął dziewiątą lokatę na ostatnim etapie i awansował na dziesiąte miejsce w łącznej klasyfikacji. Niestety, kapitan ORLEN Teamu dowiedział się dopiero na mecie rajdu, że sędziowie przesunęli go w oficjalnych wynikach na 11. miejsce. Do „dziesiątki” awansował Jordi Viladoms, któremu anulowano karę 2 godzin i 5 minut. Warto dodać, że to już 11. ukończony „Dakar” przez Czachora, przy takiej samej liczbie startów. Jego kolega z ORLEN Teamu, Marek Dąbrowski zajął ostatecznie 16. miejsce.

Na miano największego polskiego bohatera rajdu zasłużył jednak Łukasz Łaskawiec, który jako drugi Polak w historii (po Rafale Soniku), stanął na podium Rajdu Dakar. A tego chyba nikt się nie spodziewał. Zwycięstwo znów przypadło Patronellemu, ale tym razem Alejandro, starszemu bratu Marcosa, ubiegłorocznego triumfatora.

Prezydent Chile, Sebastián Piñera, złożył wizytę na biwaku podczas przerwy w Arice. Piñera rozmawiał z organizatorami z ASO na temat zorganizowania mety przyszłorocznego Dakaru na terenie Chile. Obecny na spotkaniu podsekretarz stanu ds. sportu, Gabriel Ruiz-Tagle powiedział mediom, że trasa kolejnej edycji Dakaru będzie również przebiegać przez Peru. Kraj ten zapłaci organizatorom 5 mln USD. Z kolei dyrektor rajdu, Etienne Lavigne, wręczył prezydentowi czek na 157 000 dolarów. Pieniądze zostaną przekazane na fundację Un techo para mi pais. Od 2009 roku, dzięki pomocy ze strony ASO udało się zbudować w Chile 450 domów dla najuboższych rodzin.

Tekst Tomasz Szmandra

Wyniki 33. RAJDU DAKAR

MOTOCYKLE
1. Marc Coma (E) KTM 450 51:25.00
2. Cyril Despres (F) KTM 450 +15.04
3. Helder Rodrigues (P) Yamaha WR 450F +1:40.20
4. Francisco Lopez (RCH) Aprilia RXV 450 +2:09.45
5. Juan Pedrero (E) KTM 450 +3:07.03

10.
Jacek Czachor (PL) KTM 450 +6:13.41
16. Marek Dąbrowski (PL) KTM 690 +7:26.40

QUADY
1. Alejandro Patronelli (RA) Yamaha Raptor 700 63:49.47
2. Sebastian Halpern (RA) Yamaha Raptor 700 +59.53
3. Łukasz Łaskawiec (PL) Yamaha Raptor 900 +6:17.38
4. Christophe Declerck (F) Polaris Outlaw +6:18.30
5. Pablo Copetti (RA) Yamaha Raptor PSG +7:14.59

4. Christophe Declerck (F) Polaris Outlaw +6:18.30
5. Pablo Copetti (RA) Yamaha Raptor PSG +7:14.59

Na mecie powiedzieli:

ŁUKASZ ŁASKAWIEC:

– Na około 30. kilometrze ostatniego odcinka zacząłem dobierać się do skóry Declerckowi. Do niego, czyli do trzeciego miejsca, traciłem trzy minuty. Widząc Francuza w zasięgu, odkręciłem manetkę chyba już do oporu. Gdy go wyprzedzałem na polnej drodze, miałem 160 km/godz. Zdążyłem tylko zauważyć wielkie zdziwienie Declercka. I wtedy powrócił koszmar z drugiego dnia rajdu. Znowu zaczęło gotować mi się paliwo. Modliłem się tylko, żeby quad dał radę dojechać do końca i… udało się!

JACEK CZACHOR:

– Bardzo się cieszę z tego wyniku. To był morderczy rajd. Jechałem świetnie, na szóstkę, nie miałem żadnej wywrotki. Popełniłem dwa błędy nawigacyjne, ale nie okazały się one bardzo kosztowne. Nikt mi nie może zarzucić, że jechałem tylko po to, aby dojechać – dałem z siebie wszystko. Żałuję tylko, że Kuba Przygoński złamał rękę i nie mógł wystartować. Widziałem, co robił na treningach i wiem, że mógł tu być nawet w pierwszej piątce. Gratuluję też Markowi – walczył o najlepszą piętnastkę, miał znakomity wynik, choć niektórzy już w niego zwątpili po kontuzji. A to z pewnością jeszcze nie jest jego ostatnie słowo.

MAREK DĄBROWSKI:

Dawno nie byłem tak szczęśliwy. Ten rajd się ciągnął bardzo długo, ciężko było go w ogóle ukończyć. Każdy kolejny kilometr był coraz trudniejszy. Walka trwała do ostatnich chwil.

KOMENTARZE