Powoli kończą nam się wakacje a wraz z nimi powoli dobiega też końca sezon motocyklowy. Czas zatem na mały bilans.

Jak już wiecie, kocham Pszemka (Hyosunga 125 ccm – red.). Znaczy się tak naprawdę to kocham Andrzeja, ale Pszemek plasuje się w ścisłej czołówce. Gdzieś pomiędzy Browarem (Browar jest psem rasy mops – red.) a czekoladowym brownie i obcasami z Zary. W każdym razie, w rankingu miłości mojego życia Hyosung jest zdecydowanie bardzo wysoko. Nie trzeba robić mu śniadań, ścielenie łóżka też mu do niczego niepotrzebne, a brak makijażu go nie odstrasza. No ideał! I jaki tani w utrzymaniu! Wlejesz mu 25 zeta w benzynie i spokój na miesiąc. Tak. Pszemek jest spoko.

Za nami przejeżdżone całe wakacje, zjechaliśmy z Pszemkiem Warszawę we wszystkie strony. Wobec tego spostrzeżeń mam parę i chętnie Wam o nich opowiem. Uwaga, uwaga, leci wstępne podsumowanie sezonu.

1. Wyspałam się

Oh, jakie to piękne uczucie! Patrzysz na czas dojazdu na Google maps i wiesz, że możesz sobie spokojnie odjąć od tego jakieś 10, 15 minut bo, uwaga, Ty nie stoisz w korkach. Rano dzwoni budzik, a Ty myślisz: „Eee nie, to ten samochodowy, ja mam jeszcze 10 minut”. Albo jedziesz, widzisz korek, a potem sobie przypominasz że przecież jesteś na motocyklu i uśmiech rozsadza Ci gąbki w kasku.

2. Kierowcy samochodów są fajni

Serio. Na cały przejechany po mieście sezon miałam tylko kilka nieprzyjemnych sytuacji. Oczywiście, to i tak o te kilka sytuacji za dużo, gdyż nie powinny się one wydarzyć wcale, ale i tak było lepiej niż się spodziewałam. Wyjeżdżając po raz pierwszy widziałam czyhającą na mnie śmierć za kierownicą każdego samochodu. Dalej myślę za siebie i za innych i wolę mieć ograniczone zaufanie, ale zauważyłam, że wielu kierowców faktycznie patrzy w lusterka! Albo przynajmniej się stara…

Niefajne akcje: Pani zmieniająca pasy bez kierunkowskazu, albo z kierunkowskazem ale bez żadnego spojrzenia, czy przypadkiem nie jadę obok. Akurat jechałam…

Fajne akcje: kierowcy widząc mnie przeciskającą się między furami, zjeżdżają trochę pozwalając mi przejechać. Dzięki! Uwierzcie mi – w korku w 35-stopniowym upale ja mam gorzej niż Wy! W deszczu zresztą też.

3. Inni motocykliści kiwają mi głową

Kurcze, to jest „szacun” dopiero! Myślicie, że oni się po prostu jeszcze nie zczaili, że to 125-tka? Na światłach masz wrażenie, że należysz do elitarnego, tajnego klubu, a wasz znak firmowy to dygnięcie głową. Czekasz tylko aż któryś zdejmie kask i dramatycznym głosem wychrypi: „Nie rozmawiajcie o klubie ” Podjeżdża taki na Hayabusie , cały w skórze, ziemia pod kołami mu drży, zerka na Ciebie, obczaja baloniastą oponę i jest. Kiwnięcie! Wygrałam życie. Jestem w klubie. Czar trochę pryska jak z tych świateł ruszam: pyr pyr pyr pyyyyyr ale nadrabiam groźną miną i bojowym spojrzeniem. Można też teatralnie pościemniać w stylu „jeszcze-wczoraj-szłam-tym-300” i udawać, że coś Ci się w manetce gazu zacięło.

4. Pszemek robi szał na mieście

Albo ja robię szał, ale mnie spod kasku nie widać, stąd wnioskuję, że to jednak Pszemek. Retro „stylówka” robi swoje. Klasyczny zestaw pytań: „To 125-tka?”, „A ile to wyciąga?”, „A jaką to ma moc?”. Klasyczny zestaw odpowiedzi: fuksja, oberżyna, smokey eyes, rajstopy w sprayu, beauty blender, zalotka. Cooo, też nic nie czaicie? No witam!

5. No dobra, wszystko fajnie?

Namnożyło nam się tych 125-tek, ale nie wszyscy „ogarniają” temat. Nie chodzi mi tu o jakąś specjalnie stylową jazdę, ruszanie na kole i tego typu sztuczki i popisy. Chodzi mi o zasady. Jeździmy między skrajnym lewym, a środkowym pasem. Tak było w podręczniku jazdy, tego się trzymajmy. Jak się, koledzy i koleżanki, rozlejemy po wszystkich pasach, to niebezpiecznych sytuacji będzie coraz więcej.

Przykład: przeciskam się obok samochodów między skrajnym lewym a środkowym pasem. Inny dwukołowiec robi to samo, ale z drugiej strony. Samochód, chcąc mu ustąpić, odbija w lewo i wjeżdża prosto we mnie. Koledzy i koleżanki! Z lewej, z lewej! Kierowcy samochodów – patrzcie punkt 2

6. Motocykliści są lubiani

Takie przynajmniej mam wrażenie. Zawsze ktoś zagada, dzieci machają albo przyklejają się do szyby samochodu. Przykrych incydentów miałam naprawdę niewiele. Myślę, że w rankingu nienawiści jesteśmy gdzieś za rowerzystami i srającymi ptakami, czyli nie jest źle. Temat do rozmowy z innym motocyklistą też zawsze się znajdzie bez problemu. Przykład: stoję na światłach. Podjeżdża Pan na turystyku. Patrzy na mnie, patrzy, po czym podnosi szybkę i pada pytanie:

-Nie boisz się tak?

-Jak?

-Tak.

-Nie.

Kurtyna.

Wnioski: motocykle są fajne, jeżdżenie motocyklem jest fajne, wakacje też były fajne. Wszystko fajnie. No i fajnie!

Monika Harwas – autorka bloga www.monikaharwas.pl, i fan page’a, na którym opisuje swoje motocyklowe przygody, i nie tylko.

KOMENTARZE