W dobie powszechnej znajomości angielskiego, telefonów z dostępem do Internetu i płatności elektronicznych może się wydawać, że planowanie wyjazdów nie ma większego sensu. Lecz nie wszędzie jakość dróg pozwala rzucić okiem na ekran, nie wszędzie pogadamy po angielsku czy zapłacimy kartą. Niekiedy plan ma sens. 

Przywiązaliśmy się do biernej wygody: bezgranicznie ufamy nawigacji, nie wymieniamy już walut, jemy „u Chińczyka” lub w „Mac–u”, a Ci najbardziej zmęczeni i bierni biorą last minute z all inclusive. Tak nie musi być!

Jak przy każdym wyjeździe, są pewne wymagania wstępne: sprawny, terenowo – turystyczny motocykl, kompletny ubiór, dobrze skompletowana narzędziówka, awaryjny śpiwór i namiot, tydzień wolnego w pracy, nie więcej niż 1000 zł oszczędności. Przydałby się też dobry kolega. I zaczynamy! W tym tekście omówimy, na co zwrócić uwagę, wyjeżdżając na Ukrainę, gdzie widoki są piękne, ceny przystępne, a jest trochę inaczej. 

PODRĘCZNY ZESTAW podróżnika: dokumenty, ostry nóż, aparat fotograficzny, GPS i mapa. Tradycyjna mapa ułatwi i przyspieszy kontakty z lokalnymi mieszkańcami.

Dokumenty – ważna sprawa 

Przy wyjeździe do kraju nienależącego do Unii Europejskiej będą nam potrzebne dokumenty, których zwykle nie musimy mieć. Aby wjechać na terytorium Ukrainy oprócz ważnego paszportu i dowodu rejestracyjnego motocykla będzie nam potrzebna także „zielona karta”, czyli certyfikat, poświadczający ubezpieczenie OC pojazdu obowiązujące w kraju, gdzie jest ono wymagane. Dzięki temu w razie szkody wyrządzonej osobom trzecim zapłaci za nią ubezpieczyciel. Ważną, a często pomijaną informacją jest ta, że podróżując pojazdem, który nie jest naszą własnością, powinniśmy mieć poświadczone notarialnie zaświadczenie użyczenia od widniejącego w dokumentach właściciela. Dotyczy to także pojazdów w leasingu. W przypadku Ukrainy po ukraińsku.

A gdyby pojechać tam, gdzie jakość dróg pozostawia wiele do życzenia i nie ma czasu na gapienie się w ekran? Spróbujmy!

Przekraczając polsko–ukraińską granicę należy pamiętać, by nie zgubić otrzymanej od pierwszego, napotkanego strażnika małej karteczki z naszym numerem rejestracyjnym, sumiennie podawać ją do podbicia przy kolejnych kontrolach i oddać strażnikowi, gdy będziemy wyjeżdżać. Dużo informacji na temat podróży do różnych państw, zasad w nich obowiązujących, dokumentów, jakie powinniśmy mieć znajdziemy np. na stronie roadtripbus.pl. 

Gotówka trzyma się mocno 

Karty kredytowe wydają się Wam bezpieczną i wygodną formą płatności, ale… na Wschodzie w większości sytuacji i miejsc ten sposób zapłaty nie działa. Kierowca ciągnika, który zgodzi się przetransportować i przechować Wasz uszkodzony motocykl, jak i sklepy na wsiach nie mają terminalu płatniczego. W wielu miasteczkach nie znajdziecie bankomatu, więc pieniądze warto wymienić przed wyjazdem. Kilka banknotów o większym nominale włożyć w wodoodporne torebki strunowe i schować w ramie motocykla, pod wyściółką kasku lub – jak za dawnych czasów – zaszyć w kurtce. Oczywiście weźcie także kartę kredytową, ale niech będzie to nowoczesna karta Revolut lub Monesse, którą z pomocą telefonu komórkowego i aplikacji możecie na bieżąco doładowywać miejscową walutą po korzystnym kursie. Szczegóły na www.revolut.com/pl.

Pamiętajcie, co i w jakich ilościach możecie wwieźć do Polski bez cła oraz akcyzy. Z Ukrainy – 16 litrów piwa, 4 litry wina niemusującego oraz litr alkoholu wysokoprocentowego (powyżej 22%) lub 2 litry alkoholu do 22% (np. wina wzmacniane lub musujące). Możecie także wywieźć 40 sztuk papierosów lub 10 cygar i artykuły spożywcze o łącznej wartości do 200 euro przy jednoczesnym zachowaniu limitu 2 kg na jeden artykuł (lub jedno opakowanie, jeśli jest większe niż 2 kg). 

Gdzie na spoczynek? 

W krajach bardziej rozwiniętych turystycznie korzystamy zwykle z serwisów www.booking.com, airbnb.pl lub posiłkujemy się opiniami o obiekcie na stronie Google. W krajach o mniej rozwiniętej infrastrukturze turystycznej warto poszukać informacji na forach internetowych i skorzystać z rekomendacji osób, które rzeczywiście były w danym miejscu. Warto szukać opinii popartych zwykłymi zdjęciami wnętrz, bez sztuczek z kolorami i perspektywą, sprawdzić obiekt z zewnątrz, posiłkując się zdjęciami Google Street View.

ZA GRANICĄ jesteśmy tylko gośćmi – zachowujmy się tak, by miło nas wspominano.
I pamiętajmy o zdjęciach – w zimowe wieczory przyjemnie jest powspominać przygody…

Inna rada – nie płacić całej należności z góry przed przybyciem na miejsce. Weźmy także powerbank, dobry śpiwór, ocieplające wkłady i namiot. Dziś te rzeczy ważą tyle, co nic i nie kosztują wiele, a mogą uratować życie, gdy na skutek jakichś komplikacji utkniemy w górach. 

Lokalne specjały 

Poznawanie świata to też poznawanie tradycyjnej kuchni danego państwa. Jeżeli wybierasz się do większego miasta, sprawdź na portalach takich jak www.tripadvisor.com czy www.yelp.pl (możesz też zainstalować aplikację na telefon), gdzie inni polecają zjeść, a jeżeli nie jesteś w większym mieście, kieruj się prostą zasadą: jedz tylko w lokalach, przy których na parkingu widzisz dużo aut, najlepiej TIR–ów.

Przyda się kilka słów w języku kraju, do którego jedziesz. Wystarczą trzy: dzień dobry, proszę i dziękuję. Na Ukrainie próbujcie koniecznie czerwonego barszczu i solianki oraz małych pierożków – pielmieni. Pamiętajcie, że każdego dnia prowadzicie pojazd – uwaga na alkohol! 

Kontakt trzeba utrzymywać 

Włączamy roaming, przekraczamy granicę i… Nie! W większości krajów poza UE ceny roamingu oraz transmisji danych komórkowych są wysokie, a my na pewno mamy w domu jakiś starszy telefon komórkowy. Warto dokupić do niego nowy zamiennik baterii i zabrać ze sobą. Od razu po przekroczeniu granicy kupujemy kartę prepaid i dzwonimy do domu tak, by Ci, na którym nam zależy, znali nasz nowy numer. 

Na przełaj, ale z mapą 

Wszystko, o czym pisaliśmy wcześniej, to małe piwo. Teraz wpiszecie sobie nazwy kilku miasteczek, a może nawet podkarpackich szczytów do jakiejś aplikacji w Waszym nowoczesnym smartfonie, pacniecie przycisk „jedź”, zaakceptujecie komunikat, ostrzegający o nawigacji bezdrożem i… będzie bolało.

W GÓRACH ważne są nie tylko nasze siły i pogoda, ale także pora zachodu słońca.

Nie chodzi o to, że bez rekonesansu możecie się wpakować w niezłe błoto i pogryzą Was komary, bo to część atrakcji, lecz o to, że błoto, zwalone drzewa, kamulce niczym kineskopowe telewizory, omijanie turystów oraz negocjacje z policją czy rozwścieczonym gospodarzem mogą pochłonąć czas, paliwo, a w konsekwencji popsuć wyjazd. 

Mapa na smartfonie – O.K., ale niech to będzie model odporny na wodę i upadki. Aplikacje – polecam maps.me oraz www.locusmap.eu. Obie oferują na bieżąco aktualizowane, dokładne mapy. Zaimportujmy także pliki .GPX czy .KML z naszą trasą. Mapę interesującego obszaru ściągamy z Internetu (nawet aplikacja Google Maps oferuje taką opcję) i… dokupujemy dokładną, papierową mapę. Po co? Spróbujcie pokazywać komuś trochę starszemu bez okularów na smartfonie, że chcecie dojechać tam, próbowaliście tędy, ale droga jest nieprzejezdna, więc czy zna inną? Z tradycyjną mapą jakoś sobie poradzicie. 

Nadal nie bardzo wiecie, którędy jechać? Pora poszukać, jak jechali inni. Zacznijmy od bardzo ciekawego projektu TET, czyli w wolnym tłumaczeniu europejskiego szlaku tranzytowego www.transeurotrail.org. W chwili pisania tego tekstu nikt nie udostępnia aktualnych szlaków, prowadzących przez bezdroża Ukrainy. Archiwalnych tras projektu TET – czyli nieaktualnych, nie dających gwarancji niepopadnięcia w konflikt z prawem czy lokalną ludnością – możemy poszukać np. na stronie www.wikiloc.com/trails. Interesują nas kategorie: Motorcycling, Offroading oraz ATV. Dobrym pomysłem jest skorzystanie z World Map, poszukanie tras wokół interesującego nas obszaru i przeglądanie zdjęć. Najlepszą wiedzę zaczerpniecie przez fora internetowe. 

Na www.advrider.com i polskim odpowiedniku – www.advrider.pl – z łatwością znajdziemy dość aktualne tracki z wyjazdów. Tracki oczywiście możemy modyfikować, najlepiej w programach takich jak Garmin BaseCamp lub – jeżeli nie chcemy instalować żadnego oprogramowania – skorzystać ze strony www.gpsies.com. 

Informacji o zorganizowanych wyjazdach możecie szukać na forach podróżników motocyklowych. Można też skorzystać z ofert komercyjnych

Bezpieczniej w towarzystwie 

Co do planowania, każdy ma na to swoje sposoby. Ja na każdy dzień przygotowuję dwie trasy, różniące się dystansem i stopniem trudności. W zależności od pogody, samopoczucia czy zdarzeń losowych – nieprzewidzianych przeszkód, awarii i niepowodzeń – mogę wybrać łatwiejszą. Przed wgraniem jej do odbiornika GPS lub telefonu warto zaimportować trasy do Google Earth (www.google.pl/intl/pl/earth) i obejrzeć je pod kątem sąsiedztwa z zabudowaniami albo sprawdzić, czy w górach znajdują się choć ślady dawnych dróg. To zaznajamia nas z terenem i właściwa nawigacja staje się łatwiejsza.

Jeżeli nie mamy na to wszystko ochoty lub czasu, można dołączyć do wyjazdów, które organizuje kto inny. Zwłaszcza, gdy jesteśmy początkującymi podróżnikami, warto skorzystać z doświadczeń innych. Informacje o takich wyjazdach znajdziecie na wcześniej wspomnianych forach podróżników motocyklowych czy np. forach miłośników motocykli Honda Transalp i Africa Twin. Nie będą to z pewnością wyjazdy tak dopracowane, jak te z katalogu KTM–a (www.ridektm.com), ale jeżeli szukacie towarzystwa, a nie macie grubego portfela, jest to najlepsza opcja. Szerokiej drogi!

KOMENTARZE