Paweł Szkopek, dziesięciokrotny mistrz Polski w wyścigach motocyklowych, uległ we wtorek bardzo poważnemu wypadkowi podczas treningów na słowackim torze Slovakiaring. Reprezentant ekipy Pazera Racing jest już jednak w drodze do kraju.

Jedyny Polak, który ma na swoim koncie starty i punkty w prestiżowych mistrzostwach świata World Superbike, na Słowacji brał udział w otwartych treningach, w których jeździli zarówno profesjonaliści przygotowujący się do rundy MŚ FIM EWC oraz amatorzy. To właśnie jeden z nich zajechał drogę Szkopkowi na końcu blisko kilometrowej prostej startowej, gdy ten dojeżdżał do pierwszego zakrętu z prędkością prawie 300 km/h. Siła uderzenia była tak duża, że w 230-konnej Yamasze R1 motocyklisty ekipy Pazera Racing pękł silnik.

Jednym z pierwszych zawodników, którzy udzielili Pawłowi pomocy był zespołowy kolega, także startujący w najmocniejszej i najbardziej prestiżowej klasie Superbike, Piotr Prendota. Dokładne badania wykryły co prawda długą listę obrażeń, w tym złamaną łopatkę, uszkodzone biodro i miednicę, skręconą kostkę i obite płuca, ale Szkopek już następnego dnia na własne życzenie wypisał się z lokalnego szpitala i wrócił do kraju, gdzie zamierza dochodzić do zdrowia pod okiem polskich specjalistów.

Długiej pracy i dokładnej odbudowy wymagał będzie także motocykl aktualnego mistrza Polski, ale Szkopek jest zdeterminowany, aby wystartować w barwach Pazera Racing w pierwszej rundzie WMMP, która odbędzie się za cztery tygodnie, w ostatni weekend maja, na torze w Poznaniu. Zmagania będą połączone z rywalizacją międzynarodowej serii Alpe Adria.

„Nie mogę uwierzyć, że sezon 2017 rozpoczął się dla mnie w taki sposób – powiedział Paweł Szkopek. – Szczęście w nieszczęściu, że moje obrażenia, choć ich lista jest długa, za kilka tygodni powinny być już tylko historią. Sam wypadek był bardzo pechowy. Trafiłem na wolniejszego zawodnika już na początku swojego drugiego okrążenia i gdy wyprzedzałem go przed pierwszym zakrętem, ten nagle zmienił tor jazdy i uderzył w mój motocykl. Siła uderzenia była bardzo duża, o czym świadczy chociażby pęknięty silnik, ale o dziwo drugi zawodnik nawet nie spadł ze swojego motocykla. Bardzo dziękuję za pomoc mojemu zespołowemu koledze, Piotrowi Prendocie, mechanikom Pazera Racing oraz lekarzom na torze. Jeśli chodzi o szpital na Słowacji, to po szczegółowych badaniach najzwyczajniej w świecie dałem z niego nogę, bo jestem pewien, że z pomocą polskich, sprawdzonych przez lata startów specjalistów, dużo szybciej wrócę do zdrowia. Póki co mój udział w pierwszej rundzie mistrzostw Polski w Poznaniu stoi co prawda pod znakiem zapytania, ale nie wyobrażam sobie, że mogłoby zabraknąć mnie na starcie. Wyścig z czasem czeka także naszych mechaników, ponieważ moją Yamahę trzeba praktycznie zbudować od nowa. Cała sytuacja jest dla nas dużym utrudnieniem, ponieważ na Słowacji przygotowaliśmy się nie tylko do wyścigów krajowych, ale także do planowanego, sierpniowego startu z dziką kartą w mistrzostwach świata World Superbike w Niemczech. Na szczęście mamy na to jeszcze trochę czasu, więc pod tym względem sytuacja wydaje się być pod kontrolą.”

KOMENTARZE