fbpx

W naszym klimacie motocykl wciąż jest kojarzony raczej jako zabawka niż główny środek transportu. Przy obecnych cenach paliw, które nawet przed podwyżkami były abstrakcyjne, może się jednak okazać, że zakup motocykla czy skutera ma więcej sensu niż kiedykolwiek wcześniej.

Nie licząc kilku wyjątków, motocykle są mniej paliwożerne niż samochody i nawet argument pt. „Tico w gazie” nie jest w stanie tego zmienić. I wcale nie tyczy się to tylko motorków i skuterów klasy 125, choć te są rekordzistami. Żeby jeździć taniej oszczędzając na paliwie, nie trzeba rezygnować z dużych motocykli turystycznych czy nadających się do zabawy. Nie brakuje bowiem na rynku motocykli „poważnych”, które zadowolą się 4,5 litra benzyny na setkę, a nawet i mniej. Proszę państwa, oto bogata lista wybawicieli waszych portfeli podczas wizyt na stacjach benzynowych!

Wszystkie czterosuwowe 125 produkcji Hondy

Szukając mistrzów ekonomii, oczywistym wyborem wydają się reprezentanci klasy 125. Co prawda można tu wrzucić jakąkolwiek 125, ale te spod znaku wielkiego skrzydła są niekwestionowanymi mistrzami w „jeździe o kropelce”. Oczywiście nie zaliczają się do tego grona dwusuwowe CR czy NSR, tylko modele z czterosuwowym silnikiem. A tych jest sporo, jak chociażby królowa nowożytnych skuterów PCX 125, urocza Monkey, poręczna SH czy całkiem ciekawe i solidnie jeżdżące CB/CBR 125

Honda PCX125

Choć nie we wszystkich tych modelach znajdują się te same silniki, to łączy je jedno. Śmiesznie niskie spalanie, które nawet pod blisko stukilogramowym szoferem ledwie przekracza 2 l/100 km, i to przy odkręcaniu manetki do oporu. Ale jeśli to dla was za dużo, to przy spokojnej jeździe można zejść i poniżej 2 litrów. Moim niewyżyłowanym rekordem było 1,8 litra w mieście. Ale hondowskie 125 mają również inne zalety. Każdy z tych modeli jest trwały i porządnie wykonany, wyśmienicie się prowadzi, jest całkiem żwawy i co ważne – bardzo wolno traci na wartości.

Yamaha R3/MT-03

Jazda sportowa wcale nie musi być droga, a przynajmniej nie jeśli chodzi o paliwo. Nasza redakcyjna R3 piłowana na torze zadowalała się raptem ok. 4,5 l benzyny, a niskie obroty widziała tyle, co wcale. Ale gdy już w mieście jeździliśmy wedle zdrowego rozsądku, nie przejmując się zużyciem paliwa, bo nas stać (kiedyś), to wyniki w stylu 3,7-3,8 l/100 km były normą. Delikatnie poniżej trzech litrów też nie jest ciężko zejść, ale już trzeba sobie zakodować ekonomiczną jazdę. 

Yamaha R3

Rozbieżności może i spore, ale małe silniki, które lubią wysokie obroty już tak mają. To co mi się podoba w tych motocyklach, to fakt, że ich zakup wcale nie jest małżeństwem z rozsądku. Można się nimi naprawdę fajnie bawić, bo pozwala na to i silnik i podwozie. Ponadto oprócz tego, że są ekonomiczne i piekielnie zwinne w mieście, to w weekendy mogą się zmienić w torowe zabawki!

Suzuki V-Strom 650/SV 650

Prawie 25 lat na karku, a wciąż widlasta 650-tka z Hamamatsu jest jednym z najoszczędniejszych silników na świecie. Rozwijana przez lata jednostka stosowana w Suzuki V-Strom 650 i SV 650 bez grymaszenia zadowalała się raptem 4 litrami z groszami, i to bez względu czy z gaźnikami, czy z wtryskiem. Choć to dosyć odważne stwierdzenie, bo pewnie zaraz w komentarzach rozpocznie się chwalenie V-stromowców, których egzemplarze paliły spokojnie poniżej 3,5 l. I z tym nie ma co dyskutować, bo i ja bez problemu osiągałem takie wyniki. Choć trzeba przyznać, że raczej wiązało się to z jazdą bardzo, bardzo spokojną. 

Suzuki V-Strom 650

Na szczęście japońskie V2 taką jazdę znosi z godnością, i na niskich i średnich obrotach wykazuje się nie tylko znakomitą kulturą pracy, ale i dynamiką. Poza tym, spokojna i płynna jazda pasuje do całokształtu V-Stroma 650, bo to bardzo komfortowy kompan niespiesznych wypadów turystycznych, a w tygodniu okazuje się wystarczająco zwinny do jazdy po mieście. Choć nie tak zwinny jak SV 650, który poza niewielkim apetytem, w szeregu zalet ma też całkiem spore możliwości rozrywkowe. 

Suzuki SV650

Świetna ergonomia, dobre wyważenie i całkiem sprawne podwozie naprawdę dają radę na krętych drogach. Co prawda źle znosi ciągłe gumowanie (taki urok silników V), ale zamiast stunt psa, można z niego zrobić całkiem sprawny motocykl do torowania, co pokazał chociażby Przemek Komajda. Ale to tak na marginesie, w końcu to zestawienie o motocyklach oszczędnych 🙂

Yamaha XJ 600 Diversion

Kupisz za bezcen, naprawisz za bezcen, jeździsz za bezcen. Tak w kilku słowach można opisać Yamahę XJ 600 Diversion. Porządna japońska konstrukcja z wymierającą już czterocylindrową rzędową sześćsetką w ramie to przykład solidnej motoryzacji użytkowej. „Iksjota” może i nie jest szczególnie porywająca i wyrafinowana, ale jest łatwa do ogarnięcia, tak pod kątem techniki jazdy, jak i finansowym. Pozwoli ci się wkręcić w świat dużych motocykli, zwiedzi z tobą niezliczoną ilość fajnych miejsc, a przy tym nie będziesz musiał się martwić wysokimi kosztami eksploatacji. 

Części są tanie jak barszcz i dostępne choćby w warzywniaku. Natomiast spalanie – tradycyjne w tym zestawieniu, czyli 4,5 l albo i mniej przy normalnej, ale ekonomicznej jeździe. Jeśli planujesz zakup motocykla tylko po to, żeby oszczędzić na paliwie i nie przejmować się dodatkowymi kosztami, to jest to jeden z najlepszych kandydatów – nie tylko jak już wspomniałem, tani w eksploatacji i zakupie, ale także już właściwie nietracący na wartości, więc za ile kupisz, za tyle (a może i więcej) sprzedasz.

Honda Transalp/Deauville

Kolejny widlak o wcale nie tak małej pojemności i kolejne motocykle pozwalające na sprawne podróżowanie. Właściciele Transalpów i Deauvillek każdej generacji zgodzą się ze mną, że to jedne z najbardziej wdzięcznych, niewymagających i pancernych silników na globie. Zadowolą się paliwem każdej jakości, traktowaniem każdego rodzaju, a przy tym wszystkim apetyt mają znikomy. 4,5 l/100 km przy niekoniecznie geriatrycznej jeździe to naprawdę znakomity wynik. 

Honda Transalp 650

Pozwala to nie tylko zaoszczędzić grosza, ale też podróżować bez niepotrzebnych postojów na tankowanie. A podróżowanie to przecież ich żywioł, po to zostały zaprojektowane. Zresztą dziesiątki tysięcy zadowolonych obieżyświatów i właścicieli tych sprzętów zarazem, to najlepsza rekomendacja. Jedynym mankamentem, przynajmniej w przypadku Transalpa, to momentami niepokojąco wysokie ceny. Deauville pod tym względem wypada nieco lepiej, bo i kult tego motocykla jest mniejszy.

Honda Deauville 700

BMW R 1100 GS i nie tylko

Może się wydawać, że ważący blisko ćwierć tony turystyk z ponad litrowym silnikiem raczej nie będzie oszczędny, ale nie należy wątpić w Bawarczyków. Ich boksery mają naprawdę niewielkie zapotrzebowanie na paliwo. O 6 litrów wołają naprawdę mocno poganiane, a przy normalnej jeździe spokojnie zadowolą się 4,5-5 litrami na 100 km. Przy tym zapewniają chyba najwyższe komfort, elastyczność i osiągi z tego grona. Z trwałością zresztą też nie jest u nich najgorzej. 100 tys. km bez poważniejszych usterek? Żaden problem. Nawet i 200 tys. nie jest cudem. 

BMW R 1100 GS

Fakt, że tak duży motocykl nie jest najlepszym wyborem na dojazdy do pracy przez zatłoczone, duże miasto, ale w końcu to turystyczna, komfortowa kanapa. Niestety trochę droga, tak i w zakupie, jak i w ewentualnym serwisie, ze względu na sporo dość zaawansowanych technologicznie rozwiązań.

Co prawda posłużyłem się przykładem R 1100 GS, ale nie musicie się do tego bardzo przywiązywać. Równie dobrze mogłem tu umieścić wersje R czy RT, nawet w nowszych wersjach z silnikiem 1150, które pod względem spalania wypadają równie fenomenalnie.

Honda NC 750

Jeśli wziąć silnik z oszczędnego samochodu osobowego jakim jest Honda Jazz, przeciąć go na pół i wsadzić do motocykla turystycznego, to co wyjdzie? Mega ekonomiczny jednoślad z bardzo kulturalnym silnikiem, czyli Honda NC 750! To jeden z bardziej niedocenionych motocykli turystycznych ostatnich lat. Pod względem funkcjonalności niewiele motocykli jest w stanie mu dorównać. 

Honda NC750X

Mnóstwo schowków, w tym jeden duży w miejscu zbiornika, sporo miejsca dla dwóch osób i bagaży, bardzo dobra ochrona przed wiatrem i sprawne podwozie gwarantują naprawdę przyjemne podróżowanie. Przy tym, jak na turystyka, dość zgrabnie można się nim poruszać po mieście, w czym pomaga opcjonalna automatyczna dwusprzęgłowa skrzynia biegów. A spalanie? Na spokojnie osiągniecie 3,8 l/100 km. 

 

KOMENTARZE