fbpx

W świat motocykli wprowadził mnie ojciec. Po pierwsze opowiadał o swoich motocyklach z czasów PRL, a po drugie miał warsztat, gdzie nauczył mnie wielu technicznych spraw typu spawanie migomatem, toczenie, budowa silników itd. Natomiast w świat muzyki wciągnąłem się sam i przez wiele lat granie i dwa kółka były dla mnie nie do połączenia. Na szczęście dziś się trochę pozmieniało.

Już jako dziesięciolatek jeździłem motorynką, którą samodzielnie pomalowałem w camo á’la Woodland (kamuflaż używany przez wojsko USA – przyp. red.), a w wieku 15 lat nabyłem Osę M52 za…300 000 zł. Był to pierwszy motocykl, który samodzielnie odrestaurowałem, najlepiej jak umiałem. Bardzo chciałem mieć też Junaka M10, o którym ojciec tak często opowiadał, no i nadarzyła się okazja – kupiłem takiego, do remontu rzecz jasna. Siedziałem nad nim całe wakacje, oczywiście ciekł okrutnie i nie ogarnąłem w nim prądu. Potem kupiłem AWO 425, też w stanie średnim, ale jeżdżącym.

PENDOFSKY Z BASEM to bardzo częsty widok.
Jeśli na nim nie gra, to nagrywa o nich filmy, jak chociażby o tym Fenderze P-Bass

No i nadszedł czas, że w liceum nie motocykle, a muzyka zaczęła siedzieć mi w głowie. Byłem już w szkole muzycznej i zacząłem grać w pierwszych zespołach, więc zapragnąłem mieć własny, porządny bas. Zdecydowałem, że sprzedaję motocykle i zostaję zawodowym muzykiem – tak też się stało. Kupiłem gitarę Ibaneza, na którym uczyłem się grać slapem (technika gry polegająca na mocnym uderzaniu struny kciukiem – przyp. red.) i nagrałem cztery płyty z zespołem Artosis. Zostałem profesjonalnym basistą i to z „papierem”, ukończyłem bowiem studia na Wydziale Jazzu na Uniwersytecie Zielonogórskim.

WYJAZD, A NAWET WYPRAWA w Bieszczady Douglasem Dragonfly z 1957 roku.

Niecodzienne początki

Przez następnych 20 lat w ogóle nie myślałem o motocyklach. Ale w końcu zajawka wróciła i nabyłem Csepela 125 z 1957 roku do remontu. Nie miałem prawa jazdy kat. A, więc pomyślałem, że to może być ekstra pomysł, przecież można tym motocyklem jeździć z prawkiem kat. B. Jednak nie zabawił u mnie długo – sprzedałem go, dołożyłem trochę i kupiłem Douglasa Dragonfly z 1957 roku – tak mi się ten motocykl podoba, że postanowiłem zrobić o nim film. Nie ma ani jednego takiego motocykla w Polsce, chyba, że właśnie się to zmieniło. Wyprodukowano ich raptem 1500 sztuk. Kupiłem go od Teda – kumpla z Wielkiej Brytanii.

MÓJ NIMBUS 750 nagrodzony na zlocie „Warkot”.

Niedługo potem, od tego samego kumpla, nabyłem Sunbeama S8 z 1954 roku, którego odrestaurowałem w 2019 roku. Zrobiłem w nim kilka istotnych modyfikacji, m.in. zleciłem zaprojektowanie pompy oleju 30% wyższej niż oryginalna. Te dwucylindrówki miały jeden cylinder za drugim i często dochodziło do przegrzania tylnego. Moją intencją było zwiększenie obiegu oleju, tym samym wydajniejsze chłodzenie głowicy. Udało się to świetnie, pokazałem mój patent Brytyjczykom, byli zachwyceni. O Sunbeamie robię właśnie film, który, jak i inne filmy o motocyklach zabytkowych, wrzucam na mój kanał YT Pendofsky Garage

BSA A10 Z 1961 ROKU, teraz w trakcie remontu.

Mam ambicję, by zbudować dużą bazę testów oldtimerów niepopularnych na naszych terenach. Pierwsze filmy są po polsku, ale z racji, że 80 % moich odbiorców jest anglojęzyczna, kolejne będą po angielsku z polskimi napisami.

PISZĘ I ROBIĘ FILMY NIE TYLKO O GITARACH, ale też o motocyklach.

Zajawki w przeciwwadze

Fajne są te brytyjskie motocykle z lat 50. Douglasem objechałem w tamtym roku prawie całą Polskę. Odkryłem, że poza siedzeniem nad motocyklami w garażu i czytaniem literatury z epoki, bardzo kręci mnie podróżowanie zabytkami. Zabawa z zabytkami jest świetną przeciwwagą dla muzyki – nieraz siedzę w studio godzinami, a potem wieczorami zaszywam się w garażu i odbudowuję zabytkową maszynerię z zapałem i cierpliwością. Nie jestem zawodowym mechanikiem, robię więc sporo błędów, co skutkuje często krokami wstecz, ale wszystkie swoje projekty zawsze kończę.

ILE TO POKOLEŃ? Sunbeam S8 z 1954 roku i moje dzieciaki.

Oczywiście mam speców od szlifowania wałów, lakierowania blach czy chromowania, ale wszystkie decyzje i rozwiązywanie mechanicznych zagwozdek to moja działka, choć często konsultuję to z bardziej doświadczonymi kumplami. Jestem na wielu forach motocyklowych, głównie zagranicznych, co jest dziś bardzo pomocne – jeśli czegoś nie wiem, wrzucam post i za kilka minut jest odpowiedź. A jak potrzebne są calowe śruby, czy klucze do nich, to też bez problemu mam je od kogo kupić. To jest olbrzymia przepaść między latami chociażby 80., gdzie odwalano okrutną partyzantkę przy odbudowie brytyjskich motocykli, a mechanicy jak musieli przeliczyć cale na milimetry to dostawali chwilowego rozstroju.

VICTORIA BERGMEISTER V-35S przed odbudową

Kolekcja się powiększa

W moim garażu pojawił się także Nimbus 750 z 1938 roku do remontu, którego odbudowywałem przez cały 2018 rok, więc teraz jeździ bez zarzutów. Ta czterocylindrówka jest po prostu niezawodna. Trasy po 600 km to dla niego żaden wyczyn, gorzej jest z lędźwiami kierowcy. O tej maszynie także zrobiłem film na swój kanał na YT. Tak jak Nimbus, tak i „nimbusiarze” są świetni i sympatyczni – bardzo chętnie pomagają i produkują części do tych motocykli. Jest tam np. Doktor Nimbus, facet, który przez wiele lat był pracownikiem i głównym mechanikiem Nimbusa. Na stare lata jeździ po świecie z misją naprawiania tych motocykli za darmo, po to, żeby cieszyły ich posiadaczy. Fajnie, prawda? 

WĘGIERSKI CUKIEREK, Csepel 125 z 1957 roku.

Potem do kolekcji dołączyły BSA A10 z 1961 r. oraz ozdoba zbioru: Victoria Bergmeister z 1954 roku, nad którą właśnie pracuję. Duże problemy miałem z tą „Besą” A10. Sporo w niej konstrukcyjnych niedoróbek, silnik ciekł jak w Junaku i regularnie się psuła. Zdecydowałem, że zrobię remont kapitalny oraz małe przeróbki: chcę do niej założyć aluminiową głowicę z większymi kanałami oraz ostry wałek jak w późniejszych modelach Rocket Gold Star. Dół silnika jest taki sam, także powinno to zadziałać jak trzeba.

TO CHYBA JEDYNY egzemplarz Dragonfly w kraju.

Poza tym założyłem tam pompę oleju SRM, sprzęgło MAP, alternator 12V, zewnętrzny manometr i jeszcze parę pierdół. Prawdopodobnie po tych modyfikacjach silnik dmuchnie z 40 KM, czyli tyle, ile wystarczy dla rasowego cafe racera, jakim jest ten motocykl. A na co dzień używam… Ducati Multistrady 620. Świetny do miasta, niezawodny motocykl. Podoba mi się, że jego designer nie brał jeńców, nie naśladował niczego z przeszłości, tylko odważnie zaprojektował nadwozie. Ja jestem fanem tego stylu.

To ja muzyk

Ale rozpisałem się o motocyklach… to może dla przełamania wróćmy do muzyki. Na co dzień gram z Fisz Emade Tworzywo, czasem udzielam się w projekcie Albo Inaczej i okazjonalnie z Nataszą Urbańską. Poza tym od lat tworzę swoją muzykę z zespołem Pendofsky. Lubujemy się w klimatach oldschoolowych, blues, jazz, afrobeat, trochę jak z filmów akcji. Lubię taką muzykę, jest w niej to organicznie brzmienie, które bardzo mi odpowiada.

Dostaliśmy Mateusza Trójki za najlepszy debiut jazzowy w 2015 roku za pierwszą płytę. Kolejny album – „Gumolit” – ukazał się w październiku 2020 roku. Płytę w wersji CD można nabyć na koncertach, ale wrzucam wszystko także na serwisy typu Spotify. Myślę, że nowe dzieło może „siąść” podczas jesienno-zimowego grzebania przy motocyklach. Jeśli rzeczywiście tak będzie, to zapraszam po więcej na facebook.com/pendofskymusic i youtube.com/pendowsky

Tekst ukazał się w numerze 10/2020 „Świata Motocykli”.

Zdjęcia: Wojciech Sarnowski, Marcin Kajper, Marcin Pendowski

KOMENTARZE